Witam,
Przyszłam się trochę wyżalić i poradzić jednocześnie.
Jestem mamą 16 miesięcznego malucha. Mamy teraz ciężki okres - wychodzą kolejne zęby, ledwo co przebiły się 4, teraz hurtem idą wszystkie 3. Dziecko w tym czasie mało je tradycyjnych posiłków za to przystawia się co 1-1,5h do piersi. Pozwalam jej na to, bo widzę jaką przynosi jej to ulgę. W nocy wisi na cycku non stop-śpi ze mną w łóżku.Do tego zmagamy się z katarem, kaszlem. Inhaluje, odciągam, nawilżam i tak bez końca…..
Jeszcze w tym trudnym okresie dla mojego dziecka ja sama choruje i to nie jest tylko przeziębienie. Dziecko zresztą też choruje wraz ze mną….. Choroby nie odstępują nas na krok już od ponad miesiąca.
Na to wszystko zaraz wracam do pracy i dziecko poznaje nianię. Idzie to nam tak opornie. Co tylko zostawię ją na chwilę z nianią to dziecko mnie szuka, niepokoi się-ja wiem, że to nie jest dla niej łatwe, ale ja wymiękam. Płacz mojego dziecka działa na mnie jak płachta na byka, ale w tym sensie, że nie tyle co mnie denerwuje, ale sprawia, że nie potrafię jej ot tak po prostu zostawić i chcę jak najszybciej jej pomóc, ukoić jej „ból”.
Adaptacja kończy się tak, że spędzamy wszyscy czas razem, a dziecko i tak jest przy mnie non stop i tylko obserwuje nową osobę. Nie wyobrażam sobie histerii jak nie będzie mnie 9h poza domem….
Dziecko nie odstępuje mnie na krok przy niani i przy mężu również. Chce być tylko ze mną, a ja przez to nie mam nawet kiedy ugotować jej posiłków. Kiedy rano mam plan wstać wcześniej i to ogarnąć dziecko jak na zawołanie się budzi. W nocy do spania zasypia przy cycu, znowu co ja odłożę to 30 minut śpi, budzi się, znowu lulam i wciąż to samo. Cały czas jest czujna, noce są bardzo niespokojne.
W ciągu dnia jak uda mi się ją odłożyć na drzemkę, to musi być cisza, a odłożyć daje się ją tylko do wózka. Wtedy chodzę jak na palcach i non stop zerkam czy się nie wybudza, bo inaczej znów muszę brać ją na ręce i lulać.
W kwestii partnera-on nie ma w ogóle cierpliwości do dziecka, przez co naprawdę to ja praktycznie całą dobę zajmuje się małą. Potrafią chwilę się pobawić, poczytać książki i dziecko biegnie do mnie. Pojawiają się pretensje, że jest bałagan itp., a ja naprawdę nie ogarniam…..
Przygotowanie obiadu to dla mnie odskocznia, nie oczekuję dni na wyjście z domu chciałabym zwyczajnie zamiast nosić dziecko na rękach móc posprzątać w mieszkaniu.
Boję się nadchodzących dni - praca, niania, ogarnięcie wszystkiego dookoła, karmienie dzienne, nocne.
Mam coraz większe wyrzuty sumienia, że zostawiam dziecko.
Pierwszy raz od porodu mam prawdziwego doła. Zawsze było ciężko, ale teraz jakby nastąpiła kumulacja i wymiękam.
Do tego wszystkiego powyżej mogłabym dodać jeszcze kilka rzeczy, ale chyba na razie wystarczy….
Może ktoś z was też był w takim trudnym momencie i ma dla mnie jakieś dobre rady jak przetrwać albo sobie ułatwić.
Pozdrawiam
Przyszłam się trochę wyżalić i poradzić jednocześnie.
Jestem mamą 16 miesięcznego malucha. Mamy teraz ciężki okres - wychodzą kolejne zęby, ledwo co przebiły się 4, teraz hurtem idą wszystkie 3. Dziecko w tym czasie mało je tradycyjnych posiłków za to przystawia się co 1-1,5h do piersi. Pozwalam jej na to, bo widzę jaką przynosi jej to ulgę. W nocy wisi na cycku non stop-śpi ze mną w łóżku.Do tego zmagamy się z katarem, kaszlem. Inhaluje, odciągam, nawilżam i tak bez końca…..
Jeszcze w tym trudnym okresie dla mojego dziecka ja sama choruje i to nie jest tylko przeziębienie. Dziecko zresztą też choruje wraz ze mną….. Choroby nie odstępują nas na krok już od ponad miesiąca.
Na to wszystko zaraz wracam do pracy i dziecko poznaje nianię. Idzie to nam tak opornie. Co tylko zostawię ją na chwilę z nianią to dziecko mnie szuka, niepokoi się-ja wiem, że to nie jest dla niej łatwe, ale ja wymiękam. Płacz mojego dziecka działa na mnie jak płachta na byka, ale w tym sensie, że nie tyle co mnie denerwuje, ale sprawia, że nie potrafię jej ot tak po prostu zostawić i chcę jak najszybciej jej pomóc, ukoić jej „ból”.
Adaptacja kończy się tak, że spędzamy wszyscy czas razem, a dziecko i tak jest przy mnie non stop i tylko obserwuje nową osobę. Nie wyobrażam sobie histerii jak nie będzie mnie 9h poza domem….
Dziecko nie odstępuje mnie na krok przy niani i przy mężu również. Chce być tylko ze mną, a ja przez to nie mam nawet kiedy ugotować jej posiłków. Kiedy rano mam plan wstać wcześniej i to ogarnąć dziecko jak na zawołanie się budzi. W nocy do spania zasypia przy cycu, znowu co ja odłożę to 30 minut śpi, budzi się, znowu lulam i wciąż to samo. Cały czas jest czujna, noce są bardzo niespokojne.
W ciągu dnia jak uda mi się ją odłożyć na drzemkę, to musi być cisza, a odłożyć daje się ją tylko do wózka. Wtedy chodzę jak na palcach i non stop zerkam czy się nie wybudza, bo inaczej znów muszę brać ją na ręce i lulać.
W kwestii partnera-on nie ma w ogóle cierpliwości do dziecka, przez co naprawdę to ja praktycznie całą dobę zajmuje się małą. Potrafią chwilę się pobawić, poczytać książki i dziecko biegnie do mnie. Pojawiają się pretensje, że jest bałagan itp., a ja naprawdę nie ogarniam…..
Przygotowanie obiadu to dla mnie odskocznia, nie oczekuję dni na wyjście z domu chciałabym zwyczajnie zamiast nosić dziecko na rękach móc posprzątać w mieszkaniu.
Boję się nadchodzących dni - praca, niania, ogarnięcie wszystkiego dookoła, karmienie dzienne, nocne.
Mam coraz większe wyrzuty sumienia, że zostawiam dziecko.
Pierwszy raz od porodu mam prawdziwego doła. Zawsze było ciężko, ale teraz jakby nastąpiła kumulacja i wymiękam.
Do tego wszystkiego powyżej mogłabym dodać jeszcze kilka rzeczy, ale chyba na razie wystarczy….
Może ktoś z was też był w takim trudnym momencie i ma dla mnie jakieś dobre rady jak przetrwać albo sobie ułatwić.
Pozdrawiam