Z tego co pamietam dopóki sie nie urodził Młody to w ogole teściowa sie w nic nie wtrącała. W ogole cisza w eterze. Także nie mogłam narzekać. Trochę się zaczęło jak sie Młody urodził... takie radzenie - a moze czapeczka, a moze zrób tak albo tak... niby delikatnie,ale wiadomo jak to denerwuje młodą mamę[emoji5] ale ja raczej z tych nie kłócących sie... po prostu jednym uchem sluchaj, drugim wypuszczalam i robiłam swoje. Mąż w sprawie synka zawsze mnie sie pytał o zdanie wiec nie było problemu. Czasami mowilam teściowej, że dziękuje za rade i tyle, dalej swoje. Szczerze to jakoś mnie to nie obeszło bardzo... W sprawach ważnych zawsze się teściowa mnie pytała czy moze... np.zabrac gdzieś syna dalej albo kupić mu cos na co przecież mogłam nie wyrazić zgody... także ten,jakoś to leci. Grunt to spokój i zdecydowanie [emoji5]
W ogole dobrze jest to wszystko wypośrodkować. W końcu teściowa to babcia, należy tez jej szacunek,ale nie można pozwolić jej wejść nam na głowę [emoji5]Żeby tez nie urazić ciągłym odsuwaniem od siebie i dzieci, w końcu to mama naszego męża, a z2.strony nie być jak jagnię, posłuszne ma wszystko co powie [emoji57][emoji5]