- Dołączył(a)
- 15 Sierpień 2025
- Postów
- 3
Cześć, szukam porady w sprawie tego, że mój syn jest bardzo marudnym, niespokojnym i płaczliwym dzieckiem 
Już od pierwszych chwil w szpitalu był najgłośniejszy i często płakał, ale cierpliwie czekaliśmy, aż miną pierwsze trzy miesiące, zapewniani przez pediatrę i położną, że wszystko jest w porządku. Syn ma aktualnie 5 miesięcy i jest coraz gorzej.
Poród był bardzo szybki, w 37. tygodniu ciąży. Ciąża przebiegała prawidłowo – nie chorowałam i nie miałam żadnych problemów.
W szpitalu pojawiły się trudności z karmieniem i przybieraniem na wadze, ale udało się je dość szybko rozwiązać – najpierw przy pomocy kapturków (które później odstawiliśmy), a następnie odciągania pokarmu, ponieważ miałam go bardzo dużo. Obecnie laktacja się uspokoiła i karmienie jest łatwiejsze, choć nadal zdarza się, że syn zje, ale nie uspokaja się przy piersi, szarpie się, czasami ciężko go przystawić. Jednak od wyjścia ze szpitala ładnie i regularnie przybiera na wadze. Karmimy się wyłącznie piersią.
Zaraz po powrocie do domu skonsultowaliśmy się z fizjoterapeutą, ponieważ położna zauważyła, że syn jest nieco „wiotki”. Nie stwierdzono jednak ani obniżonego, ani wzmożonego napięcia. Miał od początku trochę słaby i rozlany brzuch, ale miało to z czasem minąć. W tym aspekcie dalej jest jednak słabo pomimo ćwiczeń. Syn robil też bardzo słabe postępy na brzuchu, ciężko było mu utrzymać tę pozycję. Gdy minął trzeci miesiąc slabo tez wyglądało trzymanie przez niego głowy, więc udaliśmy się do innego fizjo, który również potwierdził, że ogolnie jest ok tylko trzeba wykonywać ćwiczenia, bo faktycznie synowi z trudem przychodzą te czynnosci. Tu jestesmy pod stała opieką fizjo.
W drugim miesiącu życia byliśmy również na wizycie u nenatologa, ze wzgledu na zalecenie ze szpitala poniewaz na usg glowy wykryto 1mm torbiel. Na powtórnym usg wyszło, że wszystko jest w porządku.
Byliśmy także u neurologopedy – wykonano podcięcie wędzidełka, ponieważ syn spał z lekko otwartą buzią, a język leżał na dole. Po zabiegu i ćwiczeniach, na ostatniej kontroli stwierdzono, że wszystko jest już w porządku.
Z wypróżnianiem nie było większych problemów – stolce były częste i prawidłowe. Jedynie teraz pojawia się w nich nieco więcej śluzu niż na początku. Stosowałam masaże i próbowałam podawać Espumisan oraz Esputicon, ale nie zauważyłam poprawy w zachowaniu syna. Do tej pory nad ranem widzę, że syn trochę się meczy przy robieniu kupy, ale zawsze ta kupa jest.
Po trzecim miesiącu, zamiast poprawy, nastąpiło pogorszenie. Syn zaczął jeszcze więcej płakać i krzyczeć. Leży niespokojnie, intensywnie rusza nogami i rękami, aż jest cały spocony. Zamiast się uspokajać, coraz bardziej się nakręca, również przy smoczku – sapie, stęka, złości się. W wózku nie potrafi zasnąć, a gdy zbliża się pora drzemki, zaczyna głośno płakać i muszę wracać do domu. Ten płacz przypomina mi płacz z bólu. Bardzo często wkłada rączki do buzi, jakby chciał się uspokoić. Wygląda na mocno rozdrażnionego.
Noszenie na rękach niewiele pomaga – odgina się, wierci, płacze. Ale jak go z powrotem odłożę, to płacz jest jeszcze większy. Wymaga dużego wysiłku, aby znaleźć coś, co go uspokoi. Czasami pomaga zmiana pomieszczenia, np. Jak wejde do łazienki. Czasami go noszę a on krzyczy, wgryza się w moje ramie albo w swoją rękę i jęczy.
Rodzice i teściowie uwazają że „musi go coś boleć, bo to niemożliwe, aby tak płakał bez powodu”. Sama też mam poczucie, że coś jest nie tak, choć trudno mi to rozgryźć, to moje pierwsze dziecko.
Byliśmy u trzech różnych pediatrów – wszyscy stwierdzili, że syn jest zdrowy.
Z własnej inicjatywy wykonaliśmy badania: morfologię, moczu, witaminy D3, TSH, żelaza, ferrytyny oraz kału. Wyszło, że ma niedobór ferrytyny, reszta wyników była w porządku. Zaczęliśmy suplementację żelazem, ale trudno mi uwierzyć, że to niedobór powoduje tak intensywny płacz. Zęby się jeszcze nie wyrzynają, a nawet gdyby, to ten płacz trwa już kilka miesięcy.
Staram się pilnować jego drzemek – obecnie wygląda to tak, że jest aktywny około 1,5-2 godziny, a potem śpi maksymalnie 45 minut, czasem krócej. Bardzo rożnie go usypiam, raz kołyszę, raz to mu nie pasuje i jeszcze bardziej płacze więc odkładam ze smoczkiem. Codziennie jakby dzialalo na niego cos innego. Po pobudce bywa, że całe „okienko aktywności” to marudzenie i płacz. Zdarzają się też lepsze momenty, gdy marudzenie zaczyna się dopiero w połowie. Nie płacze cały dzień, ale kiedy to robi, jest to płacz tak intensywny, jakby coś go naprawdę bolało. Zachodzi się tak, że kaszle ciężko mu zlapac powietrze. Mamy wrażenie, że w domu płacze nawet intesywniej niż np. Na pobieraniu krwi czy na szczepieniu.
Na chwilę można go czymś zająć, ale efekt jest krótkotrwały, jakby chwilowo zapominał o bólu jak się czymś zajmie. Wydaje mi się również jakby cały czas byl zmęczony, często ziewa, szybko się męczy. Dlatego też zrobiliśmy te badania krwi.
W nocy śpi dobrze, w większości pobudek po nakarmieniu od razu sam wraca spać.
Po rozmowie z pediatrą ostatnim krokiem ma być dieta eliminacyjna bez białka mleka krowiego. Jestem na niej od dwóch tygodni. Choć nie wygląda to na alergię (nigdy nie było wysypki ani krwi w kale), chcę to sprawdzić. Od początku nie eliminowałam żadnych produktów, bo położna zapewniała mnie, że w przypadku alergii objawy byłyby wyraźne, a zawsze ze skórą nie mieliśmy problemów. Jedynie pupa jest zaczerwieniona pomimo tego, że bardzo dbam o to miejsce to ciężko się tego zaczerwienienia pozbyć - stąd tez myśl, że może być to jakas alergia. W badaniu kału wyszlo ph równe 5, ale pediatra powiedziała, że w przypadku niemowlat karmionych piersią ciężko takie wyniki w ogóle interpretować.
Rozważam też refluks. Syn często ma czkawkę, odbija mu się nawet godzinę po posiłku, szczególnie gdy go podnoszę z maty. Wydaje mi się, że to może być kwestia połykania powietrza – ma otwartą buzię i dużo się rusza, przez co łapie powietrze. Z ulewaniem problemów praktycznie nie było – zdarzyło się kilka razy, gdy ze zdenerwowania zjadł z dwóch piersi i po prostu się przejadł. Nie bardzo wiem, jak mogę pomóc w tej kwestii i jak do dokładniej zbadać.
Planujemy jeszcze USG brzucha i czekamy na wizytę u osteopaty, niestety terminy są bardzo odległe i czekamy już kolejny miesiąc.
Czy ktoś miał moze podobny przypadek? Czy jest coś więcej co mogę zrobić?
Czy niedobór ferrytyny może dawać takie nasilone objawy?
Czy alergia na bmk może powodować jedynie płacz bez żadnych innych objawów?
Czy spróbować podawać delicol? Czy może tu coś jeszcze pomóc w tym wieku?
Nie wiem już co mam robić, a ciężko funkcjonować z takim płaczem i marudzeniem. Nigdzie nie wychodzę, boję się ruszyć dalej niż osiedle, że nie dam rady go uspokoić, czy uspić :/
Już od pierwszych chwil w szpitalu był najgłośniejszy i często płakał, ale cierpliwie czekaliśmy, aż miną pierwsze trzy miesiące, zapewniani przez pediatrę i położną, że wszystko jest w porządku. Syn ma aktualnie 5 miesięcy i jest coraz gorzej.
Poród był bardzo szybki, w 37. tygodniu ciąży. Ciąża przebiegała prawidłowo – nie chorowałam i nie miałam żadnych problemów.
W szpitalu pojawiły się trudności z karmieniem i przybieraniem na wadze, ale udało się je dość szybko rozwiązać – najpierw przy pomocy kapturków (które później odstawiliśmy), a następnie odciągania pokarmu, ponieważ miałam go bardzo dużo. Obecnie laktacja się uspokoiła i karmienie jest łatwiejsze, choć nadal zdarza się, że syn zje, ale nie uspokaja się przy piersi, szarpie się, czasami ciężko go przystawić. Jednak od wyjścia ze szpitala ładnie i regularnie przybiera na wadze. Karmimy się wyłącznie piersią.
Zaraz po powrocie do domu skonsultowaliśmy się z fizjoterapeutą, ponieważ położna zauważyła, że syn jest nieco „wiotki”. Nie stwierdzono jednak ani obniżonego, ani wzmożonego napięcia. Miał od początku trochę słaby i rozlany brzuch, ale miało to z czasem minąć. W tym aspekcie dalej jest jednak słabo pomimo ćwiczeń. Syn robil też bardzo słabe postępy na brzuchu, ciężko było mu utrzymać tę pozycję. Gdy minął trzeci miesiąc slabo tez wyglądało trzymanie przez niego głowy, więc udaliśmy się do innego fizjo, który również potwierdził, że ogolnie jest ok tylko trzeba wykonywać ćwiczenia, bo faktycznie synowi z trudem przychodzą te czynnosci. Tu jestesmy pod stała opieką fizjo.
W drugim miesiącu życia byliśmy również na wizycie u nenatologa, ze wzgledu na zalecenie ze szpitala poniewaz na usg glowy wykryto 1mm torbiel. Na powtórnym usg wyszło, że wszystko jest w porządku.
Byliśmy także u neurologopedy – wykonano podcięcie wędzidełka, ponieważ syn spał z lekko otwartą buzią, a język leżał na dole. Po zabiegu i ćwiczeniach, na ostatniej kontroli stwierdzono, że wszystko jest już w porządku.
Z wypróżnianiem nie było większych problemów – stolce były częste i prawidłowe. Jedynie teraz pojawia się w nich nieco więcej śluzu niż na początku. Stosowałam masaże i próbowałam podawać Espumisan oraz Esputicon, ale nie zauważyłam poprawy w zachowaniu syna. Do tej pory nad ranem widzę, że syn trochę się meczy przy robieniu kupy, ale zawsze ta kupa jest.
Po trzecim miesiącu, zamiast poprawy, nastąpiło pogorszenie. Syn zaczął jeszcze więcej płakać i krzyczeć. Leży niespokojnie, intensywnie rusza nogami i rękami, aż jest cały spocony. Zamiast się uspokajać, coraz bardziej się nakręca, również przy smoczku – sapie, stęka, złości się. W wózku nie potrafi zasnąć, a gdy zbliża się pora drzemki, zaczyna głośno płakać i muszę wracać do domu. Ten płacz przypomina mi płacz z bólu. Bardzo często wkłada rączki do buzi, jakby chciał się uspokoić. Wygląda na mocno rozdrażnionego.
Noszenie na rękach niewiele pomaga – odgina się, wierci, płacze. Ale jak go z powrotem odłożę, to płacz jest jeszcze większy. Wymaga dużego wysiłku, aby znaleźć coś, co go uspokoi. Czasami pomaga zmiana pomieszczenia, np. Jak wejde do łazienki. Czasami go noszę a on krzyczy, wgryza się w moje ramie albo w swoją rękę i jęczy.
Rodzice i teściowie uwazają że „musi go coś boleć, bo to niemożliwe, aby tak płakał bez powodu”. Sama też mam poczucie, że coś jest nie tak, choć trudno mi to rozgryźć, to moje pierwsze dziecko.
Byliśmy u trzech różnych pediatrów – wszyscy stwierdzili, że syn jest zdrowy.
Z własnej inicjatywy wykonaliśmy badania: morfologię, moczu, witaminy D3, TSH, żelaza, ferrytyny oraz kału. Wyszło, że ma niedobór ferrytyny, reszta wyników była w porządku. Zaczęliśmy suplementację żelazem, ale trudno mi uwierzyć, że to niedobór powoduje tak intensywny płacz. Zęby się jeszcze nie wyrzynają, a nawet gdyby, to ten płacz trwa już kilka miesięcy.
Staram się pilnować jego drzemek – obecnie wygląda to tak, że jest aktywny około 1,5-2 godziny, a potem śpi maksymalnie 45 minut, czasem krócej. Bardzo rożnie go usypiam, raz kołyszę, raz to mu nie pasuje i jeszcze bardziej płacze więc odkładam ze smoczkiem. Codziennie jakby dzialalo na niego cos innego. Po pobudce bywa, że całe „okienko aktywności” to marudzenie i płacz. Zdarzają się też lepsze momenty, gdy marudzenie zaczyna się dopiero w połowie. Nie płacze cały dzień, ale kiedy to robi, jest to płacz tak intensywny, jakby coś go naprawdę bolało. Zachodzi się tak, że kaszle ciężko mu zlapac powietrze. Mamy wrażenie, że w domu płacze nawet intesywniej niż np. Na pobieraniu krwi czy na szczepieniu.
Na chwilę można go czymś zająć, ale efekt jest krótkotrwały, jakby chwilowo zapominał o bólu jak się czymś zajmie. Wydaje mi się również jakby cały czas byl zmęczony, często ziewa, szybko się męczy. Dlatego też zrobiliśmy te badania krwi.
W nocy śpi dobrze, w większości pobudek po nakarmieniu od razu sam wraca spać.
Po rozmowie z pediatrą ostatnim krokiem ma być dieta eliminacyjna bez białka mleka krowiego. Jestem na niej od dwóch tygodni. Choć nie wygląda to na alergię (nigdy nie było wysypki ani krwi w kale), chcę to sprawdzić. Od początku nie eliminowałam żadnych produktów, bo położna zapewniała mnie, że w przypadku alergii objawy byłyby wyraźne, a zawsze ze skórą nie mieliśmy problemów. Jedynie pupa jest zaczerwieniona pomimo tego, że bardzo dbam o to miejsce to ciężko się tego zaczerwienienia pozbyć - stąd tez myśl, że może być to jakas alergia. W badaniu kału wyszlo ph równe 5, ale pediatra powiedziała, że w przypadku niemowlat karmionych piersią ciężko takie wyniki w ogóle interpretować.
Rozważam też refluks. Syn często ma czkawkę, odbija mu się nawet godzinę po posiłku, szczególnie gdy go podnoszę z maty. Wydaje mi się, że to może być kwestia połykania powietrza – ma otwartą buzię i dużo się rusza, przez co łapie powietrze. Z ulewaniem problemów praktycznie nie było – zdarzyło się kilka razy, gdy ze zdenerwowania zjadł z dwóch piersi i po prostu się przejadł. Nie bardzo wiem, jak mogę pomóc w tej kwestii i jak do dokładniej zbadać.
Planujemy jeszcze USG brzucha i czekamy na wizytę u osteopaty, niestety terminy są bardzo odległe i czekamy już kolejny miesiąc.
Czy ktoś miał moze podobny przypadek? Czy jest coś więcej co mogę zrobić?
Czy niedobór ferrytyny może dawać takie nasilone objawy?
Czy alergia na bmk może powodować jedynie płacz bez żadnych innych objawów?
Czy spróbować podawać delicol? Czy może tu coś jeszcze pomóc w tym wieku?
Nie wiem już co mam robić, a ciężko funkcjonować z takim płaczem i marudzeniem. Nigdzie nie wychodzę, boję się ruszyć dalej niż osiedle, że nie dam rady go uspokoić, czy uspić :/
Ostatnia edycja: