Hej.
Zbliża się koniec mojego urlopu i jestem przerażona. Z początku nie mogłam się doczekać, żeby wrócić do pracy, do ludzi, do życia.
Teraz zrozumiałam, że to nie będzie powrót do przeszłości, obowiązków mi nie ubędzie.
Nie wiem jak zorganizować opiekę, bo pracuje zmianowo (7-15 i 15-23) o godzinie na karmienie mogę zapomnieć ( tak, należy się, tylko mój pracodawca potem szuka haków na takich ludzi i bezterminowy brak premii to najmniejszy problem), zmniejszenie etatu też nie wchodzi w grę. Nie mówcie "zmień pracę" bo próbowałam przed ciążą. W tej pipidówce praca na dwie zmiany dla kobiety to luksus (tak to system 4-brygadowy) w Biedronce grafik też by mi życia nie ułatwił, z resztą nie dam rady zdrowotnie.
Wracając do tematu.
Jak rozplanować dzień idąc na 2 zmianę?
Mąż wychodzi o 6 i wraca o 18.
Załóżmy że zawiózł by dziecko do żłobka przed 7 i skrócił swoją pracę do 15:30, a potem by się nim zajmował aż do snu. - wówczas dziecko nie widzi się ze mną 5 dni !!
Wariant drugi - ja wstaje rano i zawożę dziecko np na 8 do żłobka (w niektórych placówkach panie nie pozwalają później i rozumiem, że nie powinno się tak mącić dziecku w harmonogramie dnia) - mamy wtedy codziennie ok godziny (nadal niewiele)
Wariant 3 ja odbieram dziecko np o 12, ale o 14 zbieram się do pracy i co? Technicznie jak na razie niewykonalne. Chyba, że znaleźlibyśmy jakąś nianię, ale nie widzę w tym do końca sensu.
Wariant 4 nie posyłam dziecka do żłobka mając 2 zmianę, a potem podobnie jak w wariancie 3 jakaś niania? (To chyba też nie jest zbyt zdrowe dla dziecka, takie chodzenie w kratkę) No i ja nie mam chwili wytchnienia.
Na rodzinę nie możemy liczyć.
Jestem tak zmęczona, że ciężko mi się myśli, może jest jakieś rozwiązanie na które nie wpadłam?
Chciałabym przejść na pół etatu, ale nie mam opcji.
Przeciągnięcie urlopu niewiele da, a ja zwariuję sama w domu (a wiadomo pieniędzy nikt nie ma za dużo)
Zbliża się koniec mojego urlopu i jestem przerażona. Z początku nie mogłam się doczekać, żeby wrócić do pracy, do ludzi, do życia.
Teraz zrozumiałam, że to nie będzie powrót do przeszłości, obowiązków mi nie ubędzie.
Nie wiem jak zorganizować opiekę, bo pracuje zmianowo (7-15 i 15-23) o godzinie na karmienie mogę zapomnieć ( tak, należy się, tylko mój pracodawca potem szuka haków na takich ludzi i bezterminowy brak premii to najmniejszy problem), zmniejszenie etatu też nie wchodzi w grę. Nie mówcie "zmień pracę" bo próbowałam przed ciążą. W tej pipidówce praca na dwie zmiany dla kobiety to luksus (tak to system 4-brygadowy) w Biedronce grafik też by mi życia nie ułatwił, z resztą nie dam rady zdrowotnie.
Wracając do tematu.
Jak rozplanować dzień idąc na 2 zmianę?
Mąż wychodzi o 6 i wraca o 18.
Załóżmy że zawiózł by dziecko do żłobka przed 7 i skrócił swoją pracę do 15:30, a potem by się nim zajmował aż do snu. - wówczas dziecko nie widzi się ze mną 5 dni !!
Wariant drugi - ja wstaje rano i zawożę dziecko np na 8 do żłobka (w niektórych placówkach panie nie pozwalają później i rozumiem, że nie powinno się tak mącić dziecku w harmonogramie dnia) - mamy wtedy codziennie ok godziny (nadal niewiele)
Wariant 3 ja odbieram dziecko np o 12, ale o 14 zbieram się do pracy i co? Technicznie jak na razie niewykonalne. Chyba, że znaleźlibyśmy jakąś nianię, ale nie widzę w tym do końca sensu.
Wariant 4 nie posyłam dziecka do żłobka mając 2 zmianę, a potem podobnie jak w wariancie 3 jakaś niania? (To chyba też nie jest zbyt zdrowe dla dziecka, takie chodzenie w kratkę) No i ja nie mam chwili wytchnienia.
Na rodzinę nie możemy liczyć.
Jestem tak zmęczona, że ciężko mi się myśli, może jest jakieś rozwiązanie na które nie wpadłam?
Chciałabym przejść na pół etatu, ale nie mam opcji.
Przeciągnięcie urlopu niewiele da, a ja zwariuję sama w domu (a wiadomo pieniędzy nikt nie ma za dużo)