Marika, ostatnio rodzilam od samego rana, wiec nie jadlam od poprzedniego wieczoru, a urodzilam po 9 wieczor. To nie jest nic niezwyczajnego. Tu jest zwyczaj, ze rodzaca dzwoni do szpitala, melduje ze rodzi, podaje co ile sa skurcze, czy plami czy nie i polozna wiszaca po drugiej stronie telefonu decyduje, czy jedziemy, czy nie. Tak wiec ponad 12h pierwszej fazy bylam w domu (nowe dla mnie doswiadczenie, ale pozytywne) - mialam czas na wylezenie sie w wannie, nawet na male zakupy w poblizu domu - fajna sprawa, o niebo lepsza niz lezenie i liczenie skurczow jak to sie kiedys dzialo. W szpitalu bylam po 7 wieczorem, dalej juz poszlo w miare szybko bo "sie dzialo". ZZO odrzucilam z pelna swiadomoscia tego co robie - uwazam, ze nie jest dobre dla dziecka. W godzinke po urodzeniu dziecka, polozna "wygonila" mnie pod prysznic - proponowala wanne, ale jakos mnie poczucie estetyki nie puscilo. ;-)Przyniosla 2 tosty i kubeczek kawy.
szok
Chyba na podkurzenie zoladka.
Po niepowiklanym porodzie SN mozna wyjsc do domu po 6h. Ze wzgledu na to, ze rodzilam wieczorem w niedziele i nie bylo lekarza kompetentnego by sprawdzic biodra dziecka (mam w wywiadzie dziecko z dysplazja), wypuscili nas dopiero w poludnie nastepnego dnia. Moze sie wydawac szokujace, ale to znow w porownaniu z tym co znam, genialna sprawa. Po 3 dobach w szpitalu (albo i tygodniu, bo bywalo), wychodzilam do domu wygnita, prawie chora. Teraz po prostu wrocilam do domu, moze nie w olimpijskiej formie, ale nastepnego dnia spokojnie wyszlismy sobie na krotki spacer.
Jestem zdania, ze "luksus" (moze raczej komfort) podczas porodu daja ludzie - dobra, sympatyczna opieka, polozna, ktora szybko lapie kontakt z rodzaca i po prostu jest Czlowiekiem.