reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

smutek,złość,żal... ;(

firanka

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Marzec 2008
Postów
3 540
Miasto
Poznań
Nie jest mi łatwo o tym pisać,ale muszę wyrzucić z siebie te wszystkie emocje,które odczuwam...ale od początku...Mam bardzo wspaniałych rodziców...którzy zawsze mnie kochali i wspierali,mimo,że tego nie rozumiałam,przez to były też częste kłótnie...w zeszłym roku rodzice kupili działkę nad jeziorem,i zakasali rękawy do pracy...tata z jednej pracy szedł do drugiej byle tylko jak najwięcej zarobić i doprowadzić działkę do dobrego stanu...W tym roku 18 czerwca pojechaliśmy razem z mamą i tatą,oraz moją córcią Nicole na działkę,kilka dni wcześniej tata kupił nową kosiarkę...Był taki podekscytowany nią,że gdy dojechaliśmy na miejsce nie przebrał się nawet tak jak zawsze to robił tylko tak jak stał,tak skręcił kosiarkę i zaczął kosić trawnik,potem sąsiadowi też skosił,śmialiśmy się wszyscy,że ma skosić trawę na całej alejce. Wieczorkiem mama i tata wypili sobie po drinku,tata powiedział,żebyśmy z mamą i Nicole spały w domku bo noc chłodna,a sam się prześpi w campingu. Rano jak Mała wstała usłyszałyśmy,że ktoś woła Gosia i Gosia (moja mama ma na imię Małgorzata),ale to było takie niewyraźne,że stwierdziłam,że to jakiś spity sąsiad i po co ma wychodzić z domku...lecz po chwili rozległo się pukanie i stwierdziłyśmy,że to tata,mama poszła sprawdzić. Jakoś dziwnie długo nie wracała więc poszłam zobaczyć co się dzieje...kiedy weszłam do przyczepy tata siedział na łóżku,a mama cały czas mówiła do taty: "Krzysiu chwyć mnie za rękę" ale tata miał sparaliżowaną całą lewą stronę ciała...pobiegłam do sąsiadów naprzeciwko bo tam dziewczyna pracuje w szpitalu jako sanitariuszka...Razem z jej mężem wezwaliśmy pogotowie,gdy przyjechali i już mieli zabierać tatę okazało się,że złapali gume i trzeba było wezwać jeszcze jedną karetkę...przewieźli tatę z podejrzeniem wylewu. Potem okazało się,że to udar prawej półkuli mózgu z obrzękiem...tata cały czas był świadomy,rozmawiał z nami,wszystko pamiętał...i nagle we wtorek przewieźli tatę na OIOM,gdzie wprowadzili tatę w stan śpiączki bo obrzęk mózgu się powiększał...twierdzili,że nie jest dobrze,ale,że są szanse,pozwalali nam wchodzić kiedy chciałyśmy,i kazali przede wszystkim dużo mówić,bo tata wszystko słyszał,i zabraniali płakać,w czwartek lekarz powiedział,że tata jest po badaniach i obrzęk nadal się powiększa,lecz jest nadal dobrej nadziei bo ludzi z gorszymi udarami wyprowadził na prostą...a w piątek po 8 zadzwonili,że o 8:20 mój ukochany tata umarł,pojechałyśmy z mamą i siostrą pożegnać się z tatą...dostaliśmy po kilku dniach wypis ze szpitala z którego wynikało,że tata dostał udar,obrzęk całego mózgu,zamknięcie się tętnicy środkowej,ostra niewydolność oddechowa i krążeniowa...czyli lekarz wiedzieli od początku,że tata umrze,a mnie,mamusię i siostrę mamili żmudnymi nadziejami...Tatuś miał tylko 51 lat i zostawił nas same...Nicole codziennie chodzi po domu i szuka dziadzi,bo zawsze się z nim kulała po łóżku,często z tatą zasypiała,jednym słowem uwielbiała go i nadal uwielbia...nie możemy pogodzić się z odejściem taty...Mam ochotę wyć do księżyca,krzyczeć,płakać i wogóle ale nie mogę bo wszyscy mi powtarzają,że jestem silna za tatą i muszę dbać o mamę i siostrę i Nicole...a ja już tak nie mogę,w ostatnim czasie nie mam nawet z kim porozmawiać...bo nikt mnie nie rozumie,wszyscy tylko jak mantrę powtarzają,że muszę być silna i mam przestać się mazać...kiedy ja już nie mogę dłużej udawać,że wszystko jest ok,bo nie jest i nie będzię...już nigdy ;-(
 
reklama
strasznie to przykre:( nie będę mówić słów nie płacz, bo czasem płacz przynosi troszkę ulgi, ale i tak nie wypełni pustki która pozostała po Twoim Tacie:(
 
Firanka bardzo mi przykro, rozumiem cię doskonale w lutym tego roku również pochowaliśmy 51 letniego Tatę. Ja tłumacze sobie to tak, że tam jest wspaniale, a oni są tam żeby Nas pilnować- Nasi Aniołowie Stróże.
 
Jateż próbuję sobie to tłumaczyć w ten sposób,ale przed wczoraj jak pojechałam z mamą na cmentarz to padał deszcz,a ja na grobie taty postawiłam w dniu pogrzebu ramkę z taty zdjęciem,to tak dziwnie te krople deszczu spływały po tym zdjęciu po twarzy taty,że to wyglądało jakby płakał...i od tego momentu jest mi o wiele ciężej...
 
Firanko! Jeszcze będzie ok - zobaczysz! Czas naprawdę przyzwyczaja do bólu, ale jest to naprawdę dłuuugi czas... Jeśli masz ochotę krzyczeć - krzycz, płakać - płacz... Musisz te emocje z siebie wyrzucić, nie możesz ich ukrywać i udawać, że jesteś silna, gdy nie jesteś. Teraz jest za wcześnie, żeby myśleć o tym, że kiedyś zauważysz, że jednak wszystko się poukładało i już jest dobrze. Wiem, że teraz w to nie wierzysz, ale tak naprawdę będzie. Kiedy tylko masz ochotę rozmawiaj z mamą, siostrą, przytul je, popłaczcie razem, odmówcie razem modlitwę za tatę... cokolwiek, ale nie zamykaj się i mów o tym, nie udawaj, że Cię nie boli. Tylko takim sposobem możesz się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Zrozumieć pewnie nigdy nie zrozumiesz, ale nauczysz się z tym żyć i jeszcze będziesz szczęśliwa! Obiecuję!

Straciłam tatę - mojego najlepszego przyjaciela, z którym kontakt miałam przewspaniały - w dniu moich imienin, gdy miałam 15 lat tylko. A on miał zaledwie 43 lata. Nie byłam w ogóle przygotowana na jego śmierć. Najpierw złożył mi życzenia, później gdzieś pojechał i... miał wypadek śmiertelny. Tego ciosu i bólu nigdy nie zapomnę. Było źle bardzo długo i już straciłam nadzieję, że kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję, ciągle śnił mi się po nocach, a ja całymi dniami za nim tęskniłam i płakałam. Tego mocnego bólu nie da się opisać... Ale minęło już 6 lat - niedługo rocznica - i mogę szczerze powiedzieć, że JUŻ JEST DOBRZE i wiem, że jemu tam też jest dobrze i że nad nami czuwa!

Jestem myślami z Tobą, trzymaj się! :*
 
bardzo to smutne jesli w naszym zyciu pojawia sie nagle ta straszliwa pustka:( innym latwo powedziec jest badz silna, musisz byc silna itp. pamietaj ze masz jeszcze mame, siostre i wspaniala coreczke i to one sa twoim wsparciem w tak trudnym momencie. pamietaj ze czas to najlepsze lekarstwo, wiec nie spiesz sie. daj sobie ten czas, masz ochote to placz, krzycz aby tylko te najgorsze odczucia z ciebie uchodzily. trzymaj sie cieplutko
 
Trzymaj sie kochana i badz silna,bo bol moze jeszcze dludo trwac!Od smierci mojego taty(a mial tylko 48lat) minelo juz15lat,a potem po kolejnych 5latach odeszla moja mama(52lata).Niby juz tyle czasu...a ja nadal za nimi tesknie!!!Placz,bo to pomaga i nie sluchaj rad innych.Bol bedzie wracal fazami,to normalne.Jak pisze poprzedniczka,daj sobie i innym czas.On nie goi ran,ale je zabliznia i wygladza.
 
Ehh dziewczyny,tylko to tak trudno mi zrozumieć...wogóle mnie jest ciężko zrozumieć...tata tydzień przed tym zanim dostał udaru przy okazji kłótni powiedział,że ja zawsze byłam i nna,chodziłam swoimi ścieżkami i nie zwierzałam się im...i to jest najgorsze,bo wszyscy mnie mają za super silną heterę,a to gó wno prawda....
 
smutna historia, ale musisz być dzielna...mi nie dawno tez odeszła bardzo bliska osoba...także rozumiem Twoj smutek i zal...
 
reklama
jedyne co Ci Kochana mogę poradzić to nie tłumienie swoich emocji. równo 4 tygodnie temu straciłam najważniejszą istotkę w moim życiu. postanowiłam, że ja najszybciej chcę wrócić do ,,normalnego" życia. w pracy musiałam być dzielna, ale jak tylko przychodziłam do domu dawałam upust wszystkim emocjom. płakałam, gadałam sama do siebie, krzyczałam do Boga. teraz wiem, że czas leczy rany. mam fantastycznego męża, rodzinę. nie moge się poddać dla nich. osoby które straciliśmy musimy zawsze nosić w sercach, nie możemy o nich zapomnieć. i chociaż ból będzie nam towarzyszył do końca życia to wiem, że jeszcze będziemy szczęśliwe.
buziaki
 
Do góry