reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Watek Porodowy

To i tu mnie zaniosło:-D. Tak się szwędam...

Aniu przykro czytać, że takie okropne przeżycia porodowe, i bardzo ci współczuję.
Kaja a ty to normalnie jak jakaś cesarzowa i jeszcze całą rodzinkę mialaś. Super!

Ja w sumie też jak na nasze polskie warunki to nie powinnam się skarżyć, choć wyobrazenia miałam nieco inne.

Zaczęło się od tego, ze 17.12 o 4 rano ja i nimąż obydwoje wybudziliśmy się jednocześnie z jakiś koszmarnych snów, wystraszeni na amen:szok:. I juz wiedziałam, ze coś nie tak. Ale potem do 6 jeszcze sobie przysneliśmy przytuleni. O 6 buzi przez sen dostałam i spałam dalej a niemąż do pracy poszedł. Po chwili stwierdziłam, że chyba coś mi pęcherz szwankuje, ide do łazienki, myciu, przebieranko i do łózia, kłade się i to samo. Mówię - oo! Do łazienki, myciu (bo ja mam hopla na tym punkcie), przebieranko i podkładzik sobie założyłam na wszelki wypadek, dalej śniadanko i bez stresu zupełnie jakby nigdy nic. W sumie domyślałam się, że to wody płodowe ale spodziewałam się wiadra wody conajmniej jak na filmach i w gazetach a nie takiego kropelkowania więc olałam. W między czsie zorientowałam się, ze przyszły tatuś zapomniał telefonu (pierwszy raz w zyciu). Ok 11. zadzwonił z tel kolegi, że się tak niepokoji, to go uprzedziłam, że chciałabym dziś pojechać do szpitala, bo cosik nie tak i poczekam na niego.
Zrobiłam sobie super kąpiel, obiadek i się relaksowałam. Przestało kapać więc się nie martwiłam. Streściłam historię B jak wrócił z pracy a ten dawaj dzwoni do mojej gin, która niezwłocznie każe jechać do szpitala. Ja się wkurzyłam, bo już dwa razy wcześniej byłam niepotrzebnie i tak strasznie się boję szpitali, że szok. Dopakowałam jednak walizę i ok 20 wzieliśmy taksi i pojechaliśmy do szpitala. (A mój brat albo tata mieli mnie zawieźć, tak deklarowali ale akurat tego wieczoru urządzili sobie spotkanie i obaj niedysponowani:angry:, a tydzien wcześniej bratowa rodziła i historia była podobna)
W szpitalu jakoś sie potoczyło, formalności, badanie, porodówka. B kazali jechać do domu, bo to potrwa ale on właśnie zdecydował sie na wspólny poród (niepytając mnie o zdanie) i uparcie czekał. Samiutka leżałam na pustej sali, personel znikł (jak sie potem okazało wszyscy odbierali nagłe porody) O 23. pani dr stanowczo kazała odesłać niemęż do domu bo rozwarcie nikłe. Pojechał, a mnie zaczeły sie skurcze, przybyła mi lokatorka i zaczeła nawjać, że pewnie i tak urodzi przede mną, bo ja pierworódka, że to potrwa z 16 godzin albo i wiecej a ja z bólu zapomniałam jak sie nazywam gdy położna robiła wywiad ale nic sie nie skarżyłam tylko płakałam sobie cichutko, że sama jestem. Przyszła na to pani dr, obceniła na 5 cm i kazała zadzwonić o tego niemęża. Dzwonie i mówie tylko jedno słowo - przyjedź, bo już wiecej nie mogłam powiedzieć. Był po 30 min i już mieliśmy 9 cm. Przyszedł lekarz przekonać mnie do znieczulenia choć już wcześniej nie dałam zgody. Ten swoje i swoje, że bardziej sie boje ukłócia niż porodu i dał mi spokój. Pamiętam ,że bardzo zmeczona byłam, denerwowałmnie dźwiek KTG i to , że wkólko jakaś położna coś kazała mi robić. Nawet te skurcze nie były tak uciążliwe jak one. Ja chciałam spokojnie poczekać, moje ciało samo wiedziało czego potrzebuje. Chciałam sie wykąpać ale prysznic zajety był przez inna rodzącą. Chciałam przejść na fotel - też zajęty. B przejął KTG i nie wiem jak te flądry wyłapały w końcu mój pierwszy party i zaczeły zmuszać mnie do porodu. Po pierwsze nie byłam gotowa,po drugie nie miałam siły trzymać nóg na łóżku, po trzecie nie miałam już żadnych skórczy.
W końcu zwolnił się fotel, dostałam oxy i nadal nic nie mogłam zrobić. Przyszło dwoje lekarzy i przycisnęli mi brzuch i wypchneli dzieciątko, jednocześnie nacinając mnie co było najbardziej bolesne ze wszystkiego, choć chwilę wcześniej położna obiecała nie ciąć, bo ładnie się otwierało ale to ponoć rutyna i już.
Najpiękniejszy moment to synek na moim brzuchu. Trwalo to chwilkę. Ciesze sie tym dopiero teraz, bo wtedy nie miałam siły nawet go objąć, tylko B go podtrzymywał. Takie milutkie, cieplutkie ciałko, troszke płakał.... Była 4:45 18.12. Zabrali go z tatusiem na ważenie i mierzenie a mnie uśpili bo tak już byłam obolała, że nie dałam się dotknąć.
Najgorszy był czas oczekiwania na dziecko gdy się obudziłam. Najpierw na porodówce była zmiana personelu a później na położniczym obchód. Czekałam 4 godziny z czego ostatnią przepłakałam. A później już był ze mną cały dzień. Tylko na noc wzięły go pielęgniarki żebym odpoczęła ale ja płakałam i ani minuty nie przespałam z tesknoty.
Ponoć tej nocy rodziło nas 13, zlepek pacjentek z całego województwa, bo 3 szpitale w tym czasie były nieczynne.

Dużo tego i pewnie nikt nie przeczyta ale chociaż tak dla siebie bedę miała:-).
Ja przeczytalam i mam mieszane uczucia..Z jednej strony,zazdroszcze spontanicznego porodu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z drugiej,nie podobalo mi sie jak ten ktos,ta osoba....z laska wielka skontaktowala Ciebie i nieMeza....
I tej tesknoty...Jakbym byla z Toba na sali to bym Cie tulila cale rano:sorry2::tak:
 
Ostatnia edycja:
reklama
A generalnie w ogole nie podoba mi sie to jak Cie potraktowali:baffled:
Bo juz przeczytalam drugi raz...Co za typersy jakies:baffled::baffled:
Ta doktorka,wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!
Musze isc spac,bo jak juz sie calkiem zezloszcze to nie zasne:angry:
 
Ja przeczytalam i mam mieszane uczucia..Z jednej strony,zazdroszcze spontanicznego porodu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z drugiej,nie podobalo mi sie jak ten ktos,ta osoba....z laska wielka skontaktowala Ciebie i nieMeza....
I tej tesknoty...Jakbym byla z Toba na sali to bym Cie tulila cale rano:sorry2::tak:
Dzięki Kajuś.
Tak ajk sobie wspominam to cieszęsię,że B był już później ze mną dopóki Kubunia nie dostaliśmy i nikt go nie wyrzucał chociaż uwagę nam zwracali, ze nie wolno mężom przebywać na sali poza godzinami odwiedzin. I co chwilę bidny latał pytać czy możemy już już zobaczyć naszego dzidziusia.
Jak czasem rozmawiamy to nadal jest nam jednak przykro, że nie mógł być ze mną od samego początku. Bo jednak jak już zaczyna boleć to chce się czyjejś bliskości, przynajmniej my tak mamy.
Moja bratowa natomiast wolała sama przy drugim porodzie a przy pierwszym towarzyszyła jej koleżanka:confused:

A to nawet zabawnie wyszło, bo B zdążył dojechać taksówką do domciu (bo już nie było autobusów), wszedł na góre, a ja dzwonie żeby wracał. Więc znów po taksówkę. A pani z radia juz mu powodzenia zyczyła:-)

Ale co by nie mówić o tym szpitalu to jednak było tam czyściutko (a jak byłam u bratowej to bałam się skorzystać z wc, bo ja naprawde mam jakiegoś świra na punkcie czystości intymnej i tego się bardzo bałam) i choć większość lekarzy pracowała jak w fabryce, rutynowo, to zdarzały się i fajne pielegniarki.
 
łooo matko, nie powinnam czytać takich rzeczy, zaraz rodzę...
Ale chyba mozna nie zgodzic sie na zabranie dziecka?
Chcę je miec przy sobie cały czas!
A ojciec dziecka nie może ze mna być całą noc...? Pewnie bedzie chciał, ja też bym wolała, żebysmy byli całą trójką...
 
łooo matko, nie powinnam czytać takich rzeczy, zaraz rodzę...
Ale chyba mozna nie zgodzic sie na zabranie dziecka?
Chcę je miec przy sobie cały czas!
A ojciec dziecka nie może ze mna być całą noc...? Pewnie bedzie chciał, ja też bym wolała, żebysmy byli całą trójką...

Patisiu dziecko zabierają matce po porodzie, żeby wypoczęła. A tatus może byc przy porodzie, ale spac z wami chyba nie :/.
 
reklama
Patisiu dziecko zabierają matce po porodzie, żeby wypoczęła. A tatus może byc przy porodzie, ale spac z wami chyba nie :/.

Mi dziecka nie zabierali po porodzie(jedynie mierzenie wazenie szczepienie) i jak lilac urodzilam 18 grudnia tyle ze 2009:)
z tym ze w naszym szpitalu sa 2 tzwe sale rodzinne za ktore oczywiscie tzreba zapalcic.. chyba 20 zl za dobe...
ale warto bo jednak lazienka tam jest i osobna kanapa dla meza ktory moze zostac ze mna cala noc.
my za to placimy wiec mamy do tego prawo. szkoda tylko ze sa 2. ja niestety jak rodzilam to trafilam na panie przede mna po cc. tych pokoi nie mozna rezerwowac. ktora pierwsza urodzi i sie zdecyduje na pokoj ta go dostanie.
 
Do góry