reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Musze sie gdzies wygadac...

Dołączył(a)
8 Listopad 2016
Postów
2
Dlugo sie zastanawialam co z tym wszystkim zrobic. Znalazlam Wasze forum i pomyslalam, ze zaczne od zwierzenia sie komus. Byc moze ktoras z Was tez jest w takiej sytuacji jak ja, albo chociaz podobnej. Nie szukam porad, bo to nie o to chodzi, chce zeby mi wreszcie uzlyzlo.
Mam 26 lat i jetem mama slicznej 4 miesiecznej dziewczynki. Jest moim swiatelkiem w zyciu. Ale od poczatku. Mojego partnera poznalam stosunkowo niedawno bo w sylwestra 2 lata temu. To nie byla milosc od pierwszego wejrzenia, ale mielismy sie ku sobie. Nasz zwiazek dlugo sie rozwijal o ile kilka miesiecy mozna nazwac dlugim okresem, ale po 5 miesiacach z nim uznalam, ze to ten, na cale zycie. A po moim wypadku bylam juz tego pewna na sto procet. Czulam sie z nim cudownie. Spedzalismy mnostwo czasu razem, ja on i jego 6 letni syn. Tak, ma on dziecko z poprzedniego zwiazku. Czesto sie smialismy, ze oboje sie posklejalismy. Ja bylam po paskunym rozstaniu, on rowniez. I tak nam sie cudownie zylo. W pazdzierniku dowiedzielismy sie, ze zostaniemy rodzicami. Radosci nie bylo konca. Bardzo chcialam tego dziecka. Moj parner troszczyl sie o mnie, snulismy wspolna przyszlosc naszego malenstwa. Razem chodzilismy sluchac bicia serduszka. No bylo cudownie. I pojawil sie problem. Chcielismy sie przeprowadzic. Na mniejszy domek, ale bardziej zadbany. Moj partner szykl domy po katem tylko i wylaczie swojego syna. Zeby mial blisko do szkoly, zeby on mogl go zaprowadzac i odbierac. Dom musi miec dwa pokoje bo JEGO SYN musi miec swoj pokoj, ale musza byc to duze pokoje bo JEGO SYN musi miec przestrzen. Musimy jechac na zakupy bo JEGO SYN potrzebuje nowego lozka, szafy, biurka, regalu... tak zaczela sie nasza przeprowadzka, wspomne, ze bylam wtedy w 3 miesiacu ciazy i nikt nie wspomnial o tym, czy NASZE dziecko bedzie mialo swoj kat. Potwornie sie poklocilismy . Bylam na niego wsciekla, nie odzywalam sie kilka dni. Nie mialam ochoty wracac do domu w ktorym on byl. Koniec koncow przenieslismy sie tam gdzie on chcial. Jego syn ma blisko do szkoly, skorzystalam na tym bo mam blisko do pracy. Moj brzuch z kazdym miesiacem rosl, a ja nie mialam nic dla dziecka. Bo co wspominalam o czymkolwiek to sylszalam, ze mamy jeszcze czas. Ale jego dziecku trzeba bylo kupic buty, pilke czy hulajnoge. Caly czas nasza coreczka byla spychana na drugi plan. W koncu zaczelismy kupowac rzeczy dla malej. Wszystko uzywane, bo na nowe szkoda pieniedzy. Zrobil mi karczemna awanture bo kupilam nowy podgrzewacz do butelek. Duzo pomagaja mi moi rodzice, moja mama przyjechala zeby pomoc mi po porodzie. Nie moge powiedziec, bo gdy malenka przyszla wreszcie na swiat to moj partner bardzo mi pomagal. Ale nie omieszkal wziac swojego syna na 1,5 tygodnia do nas. Gdzie ja bylam wykonczona porodem, operacja po. A mialam pod opieka jeszcze jedno dziecko. Pozniej dzialo sie tylko gorzej. Poniewaz moj partner(MP) nie potrafi dogadac sie co do opieki ze swoja eks kobieta poszli do mediatora zeby pomogl im sie dogadac, juz nie wspomne ze wydalismy na to mase pieniedzy i nie ma zadnego efektu. MP wszystko ustalil sobie sam. Kiedy jego syn ma do nas przychodzic w ktore dni, na ktore przerwy swiateczne na ile dni w ciagu nich, ktora czesc wakacji jest jego. Doslownie wszystko, bez konsultacji ze mna. Nie mam zamiaru mu ograniczac kontaktow z synem bo wiem, ze jest dla niego to bardzo wazne, ale chcialabym zeby liczyl sie ze mna. Poniewaz MP pracuje na nocna zmiane tak na prawde jego dzieckiem zajmuje sie ja. Ja przejelam wszelkie obowiazki domowe. Ja piore, sprzatam, gotuje, ja pilnuje zeby dzieci byly najedzone, ubrane, oporzadzone. Jego syn jest w stosunku do mnie okropny. W ogole mnie nie slucha. Ma w nosie co do niego mowie. Z reszta MP tez nie slucha, moze buntuje go matka a moze po prostu taki jest. Nie mniej jednak kazdy jego pobyt u nas konczy sie awantura. Wiecznie sie klocimy z MP. Nie mam od niego zadnej pomocy. W niczym. Jego zachowanie zmienilo sie diametralnie. Nie radze sobie juz z tym. Czasami mam ochote sie spakowac i uciec. Mam dosc jego zachowania, jego syna i calej tej sytuacji. A z drugiej strony bardzo go kocham i chce zeby bylo dobrze, ale w wiekszosci wypadkow sie nie da. Kazde moje zwrocenie uwagi o cokolwiek konczy sie klotnia. Czuje sie zle we wlasnym domu. Czuje sie jak sluzaca, ktora w dodatku nie ma nic do powiedzenia. Jest mi zle i tylko moje malenkie dziecko jest promyczkiem w moim szarym zyciu. Codziennie placze, chodze poddenerwowana. Zastanawiam sie czy nie isc do psychologa. Moze on mi pomoze. Bo nie wiem co mam ze soba zrobic. Chce zeby bylo dobrze, staram sie a nie jest.
 
reklama
Psycholog to może bardziej partnerowi by się przydał? myślę że z Tobą wszystko ok. Wiesz czemu rozstał się z poprzednią partnerką? Może tez ją traktował przedmiotowo? Bo wydaje mi się ze właśnie tak cię traktuje, robić masz wszystko i najlepiej żebyś się nie odzywala, a ważne jest wszystko to co jest JEGO.
 
Psycholog to może bardziej partnerowi by się przydał? myślę że z Tobą wszystko ok. Wiesz czemu rozstał się z poprzednią partnerką? Może tez ją traktował przedmiotowo? Bo wydaje mi się ze właśnie tak cię traktuje, robić masz wszystko i najlepiej żebyś się nie odzywala, a ważne jest wszystko to co jest JEGO.
Z tego co mowi jego siostra jedna, druga i matka tak samo to wlasnie ona go traktowala przedmiotowo. Wyciagala pieniadze, zdradzala. Ale wiesz, ze czesto zaczynam sie zastanawiac, czy przypadkiem w tym wszystkim nie bylo i sporo jego winy...
 
Wiec skoro go tak traktowała zdążył do tego przywyknąć i traktuje tak ciebie.
Probowalas rozmowy?
Zostając w takim związku bez jakiejkolwiek reakcji "zgasniesz ", a branie winy na siebie jest najgorszym co możesz zrobić. Bo jeśli jest tak jak piszesz, to On musi przemyśleć swoje zachowanie, nie Ty.
 
Do góry