Witajcie

dzisiaj jakiś ciężki dzień....chciałam czy nie musiałam znieść wiedok siostry przez ponad godzine...a jeszcze wczoraj myslalam ze moze czad wrocic do normalnego kontaktu...no yriche szkida wkoncu to siostra...Ale nie umiem jeszcze więc nic na siłę.
mój m już wraca będzie wieczorem ale mnie wkur...od samego rana. Ja wpadłam w jakąś obsesję odnośnie leczenia a on widzi tylko sens w zarabianiu pieniędzy i dla niego temat leczenia jest zamknięty na wieki , wiec się wkur...i mu mówię że jest egoista i ze związek polega na podejmowaniu wspólnie decyzji a nie narzucania komuś swojej woli. Więc zmiękł i stwierdził że może kiedyś się o tym pomyśli a narazie chce żyć normalnie....oj ciężko będzie. Od wizyty u lekarza dopada mnie dół

chyba brak perspektyw dalszej walki mnie dobija od środka...