Ja rodziłam przez nieplanowaną cesarkę. Jako jedyna z kilku moich koleżanek (oraz dziewczyn z rodziny) miałam powikłania i potem depresję. Wszystkie pozostałe zniosły dobrze. Wyszły do domu w 3-4 dobie po operacji. Ja byłam pionizowana dopiero po tygodniu. Malucha zobaczyłam na drugi dzień (ponad 24h po operacji) Po CC dostałam drgawek. Same cięcie wspominam źle (miałam cudowną lekarkę, która je wykonywała, zresztą ona prowadziła moją ciążę) nie bolało, ale czułał taki „szarpanie”, czy bardziej „rwanie”. Miałam wykonywane metodą gdzie nacina się 2 cm i resztę rozrywa palcami na boki. Było to okropne uczucie, bardzo się przestraszyłam anestezjolog podała mi leki na uspokojenie, bo miałam wrażenie, że mam zawał (dostałam nerwobóli w okolicy mostka) Jeśli chodzi o cewnik to wszystko było ok. Zakładanie nie bolało nic, natomiast wyciąganie nie było komfortowe, ale również nie bolało i trwało tylko kilka sekund. Z karmieniem nie miałam żadnych problemów po CC mimo, że mały był przez 1 tydzień na MM a ja w tym czasie nie karmiłam. Na lekach przeciwbólowych byłam kilka miesięcy, miałam straszne bóle głowy i problemy z poruszaniem. Po prostu znalazłam się w małym procencie z powikłaniami. Pech i tyle. Absolutnie nie obwiniam za to lekarzy wykonujących operację, bo żadnych problemów typu zakażenie rany, czy złe zszycie nie było. Tu nie mam zastrzeżeń absolutnie. Czucie w dolnej parti brzucha zaczęłam odzyskiwać po ponad 2 latach. Teraz mam już kwalifikacje do kolejnej cesarki i szczerze powiedziawszy jestem przerażona bardzo. Wolałabym w pełnej narkozie. Z tego powodu przez ostatni trymestr będę chodziła na terapię dla kobiet po traumatycznych porodach. Aby się przygotować i zapanować trochę nad strachem. Ale tak jak mówię, z tych dziewczyn, które znam osobiście tylko ja tak przeszłam to wszystko. Reszta ma wspomnienia ok.
Z tymi CC jest tak, że dla części to będzie wybawieniem (moja bratowa latała z noworodkiem po oddziale już 8 godzin po CC razem z matkami po SN. Po prysznicu i umalowana. Wyszła ze szpitala na własne żądanie po 2 dniach) a dla części tak jak dla mnie, czymś o czym nie chce się wspominać. Wszystko zależy od organizmu. Mnie pociesza położna, że tym razem może być inaczej i tego się staram trzymać.