bardzo mi się podoba to skandynawskie podejście. dodałabym tylko obowiązkowe badanie krwi na początku(ja! igłowa histeryczka!) bo pewnych rzeczy jeśli nie są wcześnie wykryte nie da się później naprawić. w Polsce ciąża jest traktowana jak choroba. w pierwszej ciąży trafiłam na lekarza(bardzo cenionego i rozchwytywanego w moim mieście) który zamiast mówić "dobre wyniki krwi" mówił "za miesiąc jeszcze raz wszystkie badania bo w każdej chwili może się przypałętać jakaś toxoplazmoza". to nic że pobieranie krwii to dla mnie taki stres że na pewno nie był obojętny dla dziecka. szyjka zaczęła się skracać? do szpitala!przepłakałam całą noc, poszłam na izbę przyjęć i zapytałam od serducha położną czy na prawdę muszę na 2 miesiące do szpitala. położna powiedziała żebym lepiej szła leżeć w domu bo w szpitalu nic z tym nie zrobią.
wiecie że w Polsce opieka lekarska w ciąży nie jest obowiązkowa? wystarczą regularne wizyty u położnej która w razie czego skieruje do lekarza. chciałam chodzić w tym trybie ale mam tego pecha że połowa mojej rodziny to lekarze i to nieakceptowalne żeby nie być pod opieką ginekologa. tyle się nasłuchałam że szkoda nerwów. znalazłam lekarkę która też boi się igieł i przynajmniej mam USG