Witam,
mam prawie 3 miesiaczną córeczkę. Od kilku dni borykamy się z problemem ataków płaczu w ciągu dnia. Dodam, że córeczka do tej pory była bardzo spokojna, niewiele płakała, nie miała kolek ani innych problemów.... . Z zasypianiem na noc nie ma problemu. Zasypia w 10 minut po jedzeniu po kąpieli (około 20:30- 21:00) i śpi do 5:50 (jak w zegarku).
Od około tygodnia w ciągu dnia, rano lub popołudniu zaczyna nagle strasznie płakać, wręcz drzeć się, sama się nakręca i nie można jej uspokoić, nie pomaga kołysanie, noszenie, nucenie, ani przystawienie do piersi.
Płacze nawet jak jest przewinięta i nakarmiona.
Taki atak trwa około 20-30 minut i w końcu usypia ze zmęczenia na ramieniu bądź przy piersi (ale nie je tylko raczej cmoka). Bywa że uspokaja się na chwilkę, nawet uśmiechnie się lub poguga i nagle znowu usta składa w podkówkę i zaczyna się od nowa.
Pomózcie gdyż serce mi się kraje jak słyszę ten płacz.
Wczoraj taki atak zdarzył się na spacerze... to było straszne....
Nie ma wysypki, nic w buzi, temperatura w normie. Ubieram ją w miarę lekko, że nie powinno być jej za gorąco, ani za zimno (zawsze jest kocyk, poza tym sprawdzam karczek). Problemów z kupkami też nie ma....
Czy za dużo boźdźców z zewnątrz????
mam prawie 3 miesiaczną córeczkę. Od kilku dni borykamy się z problemem ataków płaczu w ciągu dnia. Dodam, że córeczka do tej pory była bardzo spokojna, niewiele płakała, nie miała kolek ani innych problemów.... . Z zasypianiem na noc nie ma problemu. Zasypia w 10 minut po jedzeniu po kąpieli (około 20:30- 21:00) i śpi do 5:50 (jak w zegarku).
Od około tygodnia w ciągu dnia, rano lub popołudniu zaczyna nagle strasznie płakać, wręcz drzeć się, sama się nakręca i nie można jej uspokoić, nie pomaga kołysanie, noszenie, nucenie, ani przystawienie do piersi.
Płacze nawet jak jest przewinięta i nakarmiona.
Taki atak trwa około 20-30 minut i w końcu usypia ze zmęczenia na ramieniu bądź przy piersi (ale nie je tylko raczej cmoka). Bywa że uspokaja się na chwilkę, nawet uśmiechnie się lub poguga i nagle znowu usta składa w podkówkę i zaczyna się od nowa.
Pomózcie gdyż serce mi się kraje jak słyszę ten płacz.
Wczoraj taki atak zdarzył się na spacerze... to było straszne....
Nie ma wysypki, nic w buzi, temperatura w normie. Ubieram ją w miarę lekko, że nie powinno być jej za gorąco, ani za zimno (zawsze jest kocyk, poza tym sprawdzam karczek). Problemów z kupkami też nie ma....
Czy za dużo boźdźców z zewnątrz????