reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Brak planu dnia

Dołączył(a)
8 Październik 2020
Postów
3
Witam moja córka za niedługo skończy 16 miesięcy. Od urodzenia nie potrafimy zaplanować dnia nigdy nie miała stałej godziny do spania, jedzenia czy spacerów. Raz idzie spać o 21 raz 22... A czasem pójdzie o 3- teraz od miesiąca np. Tak usypia. Potem wstaje o 11 rano 🙄 w nocy zdarzyło się że była też 4 kiedy poszła spać w dzień śpi jeden raz czasami dwa razy, przerwa między spaniem jest różna 3 godziny do 8. Usypiam ją kiedy już jest marudna i chce spać . Próbowałam wiele razy ułożyć plan dnia 8:00 wstajemy 12:00 drzemka ale nie dałam rady, mojej córki po prostu nie da się na siłę uśpić ucieka z łóżka, wracam ją kilkanaście razy do spania aż ja ustępuje jej. Od ostatniego razu nic nie mogę zrobić w domu 11 pobudka szybkie śniadanie i zanim zdarzę zrobić i zjeść obiad to już Kolacja jest. Marudna jest od 19 przetrzymuje ją ile mogę i usypia mniej więcej o 20-21 ale i tak wstanie po godzinie i spać dalej nie ma szans znowu ucieka z łóżka a jest taka różnica że jest ciemno to po ok. Godzinie męczarni sama już tak zaczyna płakać ze tylko oświecenie światła pomaga i już jest śmiech i koniec spania. Gdy była malutka drzemki w dzień miała po 5 minut już wtedy coś mi nie pasowało ale myślałam że to po czasie się zmieni. Karmie ją do teraz piersią i drugi problem to że śniadania nie chce jeść tylko cyc na obiad zje zupkę chociaż nie zawsze drugiego dania czasami skubnie czasami nic nie zje a na kolację znowu cyc. Zawsze ma na stoliku jakąś bułkę gdyby zgłodniała, jogurty, owoce czy ciastka to samo skubnie trochę i koniec. Jest bardzo szczupła ale lekarz mówi że jej waga jeszcze jest dobra. Nie radzę sobie z córką chciałabym żeby ona spala o stałych godzinach żebym wiedziała o której zrobić obiad że zaraz pójdzie spać i możemy po spaniu iść na plac zabaw. Trzeci problem to ma jakiś atak jak ją zapnę pasami czy to fotelik samochodowy czy krzesełko do karmienia albo wózek (na dalsze spacery już nie chodzimy, wystarczy że ja włożę do wózka to ryk niesamowity) autem nie jeździmy (potrafi się zapowietrzyć z płaczu i szybko muszę ją wyciągać z fotelika) a w krzesełku do karmienia to samo. już to jedzenie mnie tak nie martwi może mleko jej wystarczy jak potrzebuje to nie będę jej zabierała ale reszta???? Co jest z moją córką??? Przepraszam że tak dużo napisałam 😅
 
reklama
Rozwiązanie
Generalnie zgodzę się z tym, że dziecko trzeba okiełznać. Z tym, że różne mogą być tego metody i nie jest to takie zerojedynkowe. Ja wykazywałam dużą elastyczność w trudniejszym okresie (do ok. półtora roku ), oczywiście w granicach rozsądku i bezpieczeństwa. Chciała być noszona - była, chciała spać ze mną - spała, chciała żebym śpiewała jej godzinami - proszę uprzejmie, wózek niefajny? - spoko, nosidło a później nóżki. I tak, też szybko przeszliśmy na dziecięcy stoliczek i krzesełko :-) planowałam karmić piersią do roku, i co? I tak 20 miesięcy minęło bo cyc, i cyc, i cyc :-)
Bardziej ja dostostosowywałam się do dziecka niż próbowałam dostosować dziecko do mnie. Założyłam, że roczniak nie kalkuluje jeszcze, nie wymusza z...
Co jest z moją córką???
Najprawdopodobniej nic złego. Z niektórymi dziećmi łatwiej wypracować rutynę, u innych trudniej. Ba! Czasem to nawet niemożliwe.
Cierpliwość i elastyczność to klucze do przetrwania najtrudniejszego okresu u HNB.
Do drugiego roku życia mojej córki nie mogłam zaplanować NIC. Po ukończeniu 2 roku życia moje macierzyństwo nabrało kolorowych barw. Córka zaczęła spać normalnie, uwielbia wycieczki samochodem, komunikacja między nami jest werbalna, na cywilizowanym poziomie ( a nie tylko płacz) Z drzemkami w ciągu dnia w dalszym ciągu jest problem, bo na drzemki szkoda jej czasu, więc czasem są, a czasem nie.
Podsumowując - minie w wieku 2-3 lat, lub jakimś przełomowym momencie np. żłobek, przedszkole. Co nie oznacza, że nie należy z dzieckiem pracować nad lepszą "współpracą". Ale na spokojnie i z ogromną cierpliwością.
 
Poslalabym ja do żłobka. Tam załapie rutynę.
Moja Gaba tez chodziła późno spać. Ale jazd pt chodzenie spać o 3-4 w nocy nie miałam. Nie pozwoliłam jej na to. Nie było zabaw, nie było gadania. Siedziała u siebie. Mogła nie spać ale siedziała w pokoju.
Z drzemkami tez nie ulegałam. Gdyby wstawała tysiąc razy to bym ja spowrotem położyła tysiąc razy. W końcu załapała, ze jeśli nie chce spać to jej wola. Ale z łóżka nie wyjdzie. No i jakos poszło. Ma niecałe trzy latka ale drzemek w dzień już nie robię. Za to wcześniej kładzie się spać. Po całym dniu na nogach od rana w przedszkolu, jest po prostu zmęczona. Nocki przesypia bez problemów.
Z jedzeniem to ja zostawiam to dziecku. Są określone pory posilkow, podaje jedzenie na stol a oni albo jedzą albo nie. Jak nie to nic nie ma aż do następnego posiłku. Jedyne co jest dostępne w nieunormowanych ilościach to różne owoce i woda lub mleko do picia. Wychodzę z założenia, ze każdy człowiek sam wie najlepiej kiedy jest głodny i ile chce zjeść.
Jesli chodzi o pasy to w tym wieku nie rozumiem po co jeszcze używasz krzesełka? Gaba o wiele wcześniej znielubila pasy. Tez nie chciała w nich siedzieć. Kupiłam jej stoliczek, krzesełko i już było o wiele lepiej. Jadła na swoim stoliczku.
Wozka już tez nie używałam. Gaba chodziła a skoro chodziła to na spacer szła na nóżkach. Z fotelikiem problemów nie bylo bo często bywało tak, ze samochód i fotelik wiózł ja w ciekawe miejsca wiec tutaj nie protestowała.
Jej młodszy brat ma już 12 miesięcy i pasów nienawidził odkąd skończył 10 miesięcy. Krzeselka jeszcze używam ale już go nie zapinam bo to tylko walka. A jak jest nie zapięty to on sobie siedzi, je i się nie awanturuje.
Za chwile tez zacznie się bunt dwulatka, jeśli już się nie zaczął. Albo weźmiesz ja w karby albo piekło ci się otworzy nad głowa...
 
Poslalabym ja do żłobka. Tam załapie rutynę.
Moja Gaba tez chodziła późno spać. Ale jazd pt chodzenie spać o 3-4 w nocy nie miałam. Nie pozwoliłam jej na to. Nie było zabaw, nie było gadania. Siedziała u siebie. Mogła nie spać ale siedziała w pokoju.
Z drzemkami tez nie ulegałam. Gdyby wstawała tysiąc razy to bym ja spowrotem położyła tysiąc razy. W końcu załapała, ze jeśli nie chce spać to jej wola. Ale z łóżka nie wyjdzie. No i jakos poszło. Ma niecałe trzy latka ale drzemek w dzień już nie robię. Za to wcześniej kładzie się spać. Po całym dniu na nogach od rana w przedszkolu, jest po prostu zmęczona. Nocki przesypia bez problemów.
Z jedzeniem to ja zostawiam to dziecku. Są określone pory posilkow, podaje jedzenie na stol a oni albo jedzą albo nie. Jak nie to nic nie ma aż do następnego posiłku. Jedyne co jest dostępne w nieunormowanych ilościach to różne owoce i woda lub mleko do picia. Wychodzę z założenia, ze każdy człowiek sam wie najlepiej kiedy jest głodny i ile chce zjeść.
Jesli chodzi o pasy to w tym wieku nie rozumiem po co jeszcze używasz krzesełka? Gaba o wiele wcześniej znielubila pasy. Tez nie chciała w nich siedzieć. Kupiłam jej stoliczek, krzesełko i już było o wiele lepiej. Jadła na swoim stoliczku.
Wozka już tez nie używałam. Gaba chodziła a skoro chodziła to na spacer szła na nóżkach. Z fotelikiem problemów nie bylo bo często bywało tak, ze samochód i fotelik wiózł ja w ciekawe miejsca wiec tutaj nie protestowała.
Jej młodszy brat ma już 12 miesięcy i pasów nienawidził odkąd skończył 10 miesięcy. Krzeselka jeszcze używam ale już go nie zapinam bo to tylko walka. A jak jest nie zapięty to on sobie siedzi, je i się nie awanturuje.
Za chwile tez zacznie się bunt dwulatka, jeśli już się nie zaczął. Albo weźmiesz ja w karby albo piekło ci się otworzy nad głowa...
 
Za chwile tez zacznie się bunt dwulatka, jeśli już się nie zaczął. Albo weźmiesz ja w karby albo piekło ci się otworzy nad głowa...
Generalnie zgodzę się z tym, że dziecko trzeba okiełznać. Z tym, że różne mogą być tego metody i nie jest to takie zerojedynkowe. Ja wykazywałam dużą elastyczność w trudniejszym okresie (do ok. półtora roku ), oczywiście w granicach rozsądku i bezpieczeństwa. Chciała być noszona - była, chciała spać ze mną - spała, chciała żebym śpiewała jej godzinami - proszę uprzejmie, wózek niefajny? - spoko, nosidło a później nóżki. I tak, też szybko przeszliśmy na dziecięcy stoliczek i krzesełko :-) planowałam karmić piersią do roku, i co? I tak 20 miesięcy minęło bo cyc, i cyc, i cyc :-)
Bardziej ja dostostosowywałam się do dziecka niż próbowałam dostosować dziecko do mnie. Założyłam, że roczniak nie kalkuluje jeszcze, nie wymusza z premedytacją, tylko widocznie takie ma potrzeby.
Ktoś mógłby powiedzieć, że daję sobie wejść na głowę, rozpuszczam. Ale... u nas się to opłaciło. Po tym trudnym czasie zaspokajania dużych potrzeb mojego dziecka przyszedł czas (2 lata) kiedy przestała płakać, zaczęła dobrze (sama) spać i zaczęłyśmy się we wszystkim dobrze dogadywać. "Szefową" w dalszym ciągu pozostała, ale w niegroźnym zakresie i raczej w zabawach. Nie walczę z tym, bo jestem przekonana, że ta cecha przyda się jej jeszcze w życiu ;-)
Ja zakładam, że jeśli wymagajace dziecko ma zaspokojone wszystkie swoje potrzeby - w pewnym momencie poczuje się na tyle bezpiecznie i komfortowo, że odpuszcza dalsze żądania i walkę ( bo wie, że nie musi walczyć).
 
Poslalabym ja do żłobka. Tam załapie rutynę.
Moja Gaba tez chodziła późno spać. Ale jazd pt chodzenie spać o 3-4 w nocy nie miałam. Nie pozwoliłam jej na to. Nie było zabaw, nie było gadania. Siedziała u siebie. Mogła nie spać ale siedziała w pokoju.
Z drzemkami tez nie ulegałam. Gdyby wstawała tysiąc razy to bym ja spowrotem położyła tysiąc razy. W końcu załapała, ze jeśli nie chce spać to jej wola. Ale z łóżka nie wyjdzie. No i jakos poszło. Ma niecałe trzy latka ale drzemek w dzień już nie robię. Za to wcześniej kładzie się spać. Po całym dniu na nogach od rana w przedszkolu, jest po prostu zmęczona. Nocki przesypia bez problemów.
Z jedzeniem to ja zostawiam to dziecku. Są określone pory posilkow, podaje jedzenie na stol a oni albo jedzą albo nie. Jak nie to nic nie ma aż do następnego posiłku. Jedyne co jest dostępne w nieunormowanych ilościach to różne owoce i woda lub mleko do picia. Wychodzę z założenia, ze każdy człowiek sam wie najlepiej kiedy jest głodny i ile chce zjeść.
Jesli chodzi o pasy to w tym wieku nie rozumiem po co jeszcze używasz krzesełka? Gaba o wiele wcześniej znielubila pasy. Tez nie chciała w nich siedzieć. Kupiłam jej stoliczek, krzesełko i już było o wiele lepiej. Jadła na swoim stoliczku.
Wozka już tez nie używałam. Gaba chodziła a skoro chodziła to na spacer szła na nóżkach. Z fotelikiem problemów nie bylo bo często bywało tak, ze samochód i fotelik wiózł ja w ciekawe miejsca wiec tutaj nie protestowała.
Jej młodszy brat ma już 12 miesięcy i pasów nienawidził odkąd skończył 10 miesięcy. Krzeselka jeszcze używam ale już go nie zapinam bo to tylko walka. A jak jest nie zapięty to on sobie siedzi, je i się nie awanturuje.
Za chwile tez zacznie się bunt dwulatka, jeśli już się nie zaczął. Albo weźmiesz ja w karby albo piekło ci się otworzy nad głowa...
Mysle ze zlobek to dobre rozwiązanie- troche sie tam zmęczy, zobaczy i poobserwuje inne dzieci i moze faktycznie zalapie.. no i moze bys musiala ja wybudzić szybciej niż ta 11 - wtedy mkze chętniej pojdzie spac szybciej, no i zero drzemek w ciagu dnia, chodz podejrzewam ze wtedy i ty odsypiasz albo ogarniasz dom, są teraz płatne żłobki- bodajże 600zl za 6h, chociaz zalezy od miasta, chociaz teraz podobno odsyłają do domu ze zwykłym katarkiem..
 
reklama
Mysle ze zlobek to dobre rozwiązanie- troche sie tam zmęczy, zobaczy i poobserwuje inne dzieci i moze faktycznie zalapie.. no i moze bys musiala ja wybudzić szybciej niż ta 11 - wtedy mkze chętniej pojdzie spac szybciej, no i zero drzemek w ciagu dnia, chodz podejrzewam ze wtedy i ty odsypiasz albo ogarniasz dom, są teraz płatne żłobki- bodajże 600zl za 6h, chociaz zalezy od miasta, chociaz teraz podobno odsyłają do domu ze zwykłym katarkiem..
Tak też myślałam wrócić do pracy i dać do żłobka ale boję się że dziecko z głodu padnie skoro jeść nie chce i prawie cały dzień na cycu, wyjść nie mogę bo nawet z mężem zostać nie chce, każde wyjście choćby na 20 min do sklepu kończy się telefonem od męża i płaczem niesamowitym. Chyba ją się zapłakała bym gdybym miała zostawić dziecko w żłobku. Minus jest też taki ze mieszkam w Niemczech i przyjmą dziecko do żłobka tylko gdybym chciała wrócić do pracy (nie wiem jak jest prywatnie) dlatego wolałabym zostawić córkę pierwszy raz na godzinkę potem dwie i coraz dłużej ją przyzwyczaić ale w mojej sytuacji musiałabym ją zostawić na ok. 10 godzin
 
reklama
Generalnie zgodzę się z tym, że dziecko trzeba okiełznać. Z tym, że różne mogą być tego metody i nie jest to takie zerojedynkowe. Ja wykazywałam dużą elastyczność w trudniejszym okresie (do ok. półtora roku ), oczywiście w granicach rozsądku i bezpieczeństwa. Chciała być noszona - była, chciała spać ze mną - spała, chciała żebym śpiewała jej godzinami - proszę uprzejmie, wózek niefajny? - spoko, nosidło a później nóżki. I tak, też szybko przeszliśmy na dziecięcy stoliczek i krzesełko :-) planowałam karmić piersią do roku, i co? I tak 20 miesięcy minęło bo cyc, i cyc, i cyc :-)
Bardziej ja dostostosowywałam się do dziecka niż próbowałam dostosować dziecko do mnie. Założyłam, że roczniak nie kalkuluje jeszcze, nie wymusza z premedytacją, tylko widocznie takie ma potrzeby.
Ktoś mógłby powiedzieć, że daję sobie wejść na głowę, rozpuszczam. Ale... u nas się to opłaciło. Po tym trudnym czasie zaspokajania dużych potrzeb mojego dziecka przyszedł czas (2 lata) kiedy przestała płakać, zaczęła dobrze (sama) spać i zaczęłyśmy się we wszystkim dobrze dogadywać. "Szefową" w dalszym ciągu pozostała, ale w niegroźnym zakresie i raczej w zabawach. Nie walczę z tym, bo jestem przekonana, że ta cecha przyda się jej jeszcze w życiu ;-)
Ja zakładam, że jeśli wymagajace dziecko ma zaspokojone wszystkie swoje potrzeby - w pewnym momencie poczuje się na tyle bezpiecznie i komfortowo, że odpuszcza dalsze żądania i walkę ( bo wie, że nie musi walczyć).

Zgadza się. Kiedy można dać wybór to się go daje. Kiedy wiadomo, ze dziecko czegoś potrzebuje i jest to w społecznie przyjętych granicach to się te potrzeby zaspokaja.
Ale na tym etapie nie pozwalalabym dziecku myszkowac do 3-4 w nocy bo generalnie jest przyjęte, ze tej porze się śpi. Chlubne wyjątki możemy tu pominąć. Dzieci do nich raczej nie należą.
Drzemki u mnie również były raczej elastyczne. Zależały od dnia i tego jak bardzo Gaba akurat była zmęczona.
U nas są wytyczne, żeby dziecko do piątego roku życia uskutecznialo jedna dzienna drzemkę. Podjęłam swiadoma decyzje, ze jeśli Gaba nie chce spać w ciągu dnia to nie będę jej zmuszała. Ale wieczorne chodzenie spać nie podlega żadnym dyskusjom. Mało tego, wprowadziłam zasadę, ze o 20 Gaba jest u siebie wykapana, w pidżamie i gotowa. Może się szlajać po pokoju jak nie chce spać ale ma z niego nie wychodzić. Ja tez jestem człowiekiem, po całym dniu tez potrzebuje odpocząć a nie użerać się z dzieckiem do wczesnych godzin porannych.
Podobnie z jedzeniem. Wydaje mi się, ze mam dość elastyczne podejście w temacie i pozwalam dzieciom jeść ile chcą. I jeśli jednego dnia nie zjedzą obiadu to jeszcze włosów z głowy nie rwę.
Samochod jest u mnie koniecznością. Na szczęście udało mi się tego u moich dzieci uniknąć. Oboje lubią podróżować i umieją się w miarę zachować w podróży.
Potrzeba jest matka wynalazku. W obu przypadkach wrocilam do pracy po 10 miesiącach od porodu i musiałam wprowadzić takie zasady, żeby wszystkim pasowało.
Na chwile obecna mamy dobra rutyne i o wiele mniej problemów.
Czekam aż Bułek wejdzie w etap buntu dwulatka...


Tak też myślałam wrócić do pracy i dać do żłobka ale boję się że dziecko z głodu padnie skoro jeść nie chce i prawie cały dzień na cycu, wyjść nie mogę bo nawet z mężem zostać nie chce, każde wyjście choćby na 20 min do sklepu kończy się telefonem od męża i płaczem niesamowitym. Chyba ją się zapłakała bym gdybym miała zostawić dziecko w żłobku. Minus jest też taki ze mieszkam w Niemczech i przyjmą dziecko do żłobka tylko gdybym chciała wrócić do pracy (nie wiem jak jest prywatnie) dlatego wolałabym zostawić córkę pierwszy raz na godzinkę potem dwie i coraz dłużej ją przyzwyczaić ale w mojej sytuacji musiałabym ją zostawić na ok. 10 godzin

Tak, w Niemczech jest inny system.
Z głodu raczej dziecko nie padnie. Nie znam żadnej zdrowej na ciele i umyśle istoty, która by się dobrowolnie zagłodziła na smierć.
Mnie tez wiele razy komunikowano, ze Gaba akurat dzisiaj pirzgnela obiadem w ścianę i nie chciała jeść. Ok, trudno. W domu dostanie posiłek o konkretnej godzinie a jak nie zje to nie. Ja naprawdę nie będę negocjować w takich kwestiach z dwulatka. A jak raz z własnego wyboru pochodzi głodna to krzywda jej się nie stanie. Nigdy do tego nie doszło bo po pięciu minutach od schowania przeze mnie obiadu do lodówki Gaba przychodziła i mówiła ze w sumie to ona jest głodna i zje. Po kilku takich akcjach z chowaniem obiadu skończyły się dyskusje.
Nigdy tez nie gotowałam trzynastu różnych dan jednego dnia. Jest jeden obiad dla wszystkich i albo się je albo nie. Wyjątkiem jest Bułek, który jeszcze pewnych rzeczy jeść nie powinien ale zazwyczaj po prostu odkładam z obiadu cześć i mniej bądź inaczej ja przyprawiam.
Placze...no cóż...to jest jej tata. Musi być w stanie z nim sama zostać a nie płakać wiecznie za tobą. Krzywda jej się przecież żadna nie dzieje. Bo skoro teraz tak reaguje to jak będzie starsza to moze być jeszcze gorzej. Od nogi jej nie odkleisz.
To wszystko musi wyjść od was jako od rodziców i jakos tak w miarę pasować do całej rodziny. I powinno być tak, żeby wszystkim było w miarę dobrze a nie rodzice będą się zajeżdżać bo córka akurat sobie umyśliłam, ze ona będzie cała noc się bawić. Nie i koniec.
 
Rozwiązanie
Do góry