Hej!
ja mialam cesarke w 2005 roku - planowana i wypadla niestety w 35 tygodniu ciazy bo synek "usiadl" mi na mocowodzie i mimo zalozonego cewnika wewnetrznego w 20 tygodniu po prostu topil mi nerke... Wszystko mialo byc OK, lezalam grzecznie na patologii ciazy przez miesiac wiec bylam dobrze zorientowana co i jak bedzie sie dzialo...nie balam sie bolu a moimi najwiekszymi zmartwieniami bylo to czy zdaze do wc po lewatywie i jak poradze sobie bez jedzenia tak dlugo po cesarce (nastraszyly mnie malpy polozne ze 3 dni bez jedzenia bede...)
sama cesarka OK, tylko jak juz sobie lezalam znieczulona (?) to poczulam na nogach fartuch lekarza i uslyszalam "to zaczynamy"

wydarlam sie ze ja jeszcze czuje!!! powiedzieli ze bede czula dotyk ale nie bol i nie bolalo :-)
mialo byc OK ale nie bylo Jas trafil na OIOM bo w ramach protestu ze go eksmituja jak ma jeszcze wykupiony abonament na 5 tygodni postanowil nie oddychac...
Po cesarce bylo OK, polozne same przychodzily ze srodkami p/bolowymi choc ja twierdzilam ze nie trzeba - dawaly bo podobno lepiej nie czekac az zacznie bolec... po 22 godzinach "ucieklam" z oddzialu... poszlam na OIOM do malego, potem z rozpedu wlazlam na patologie ciazy...na 2 pietro... Dziewczyna, ktora lezala ze mna na sali (urodzila naturalnie wczesniaka wazacego 1400 g) twierdzila ze potwornie ja boli... ciagle lezala... to chyba kwestia odpornosci na bol...
Karmienie....hmmm... mialam wczesniaka i do tego nie przy sobie, ale polozne byly przekochane i tak mi pomogly ze jak po 5 dniach wychodzilismy ze szpitala to w zamrazalce bylo chyba ze 6 butelek z moim pokarmem (oprocz tego od 3 doby karmilam juz jaska piersia)
chyba nie wazne jak sie dzidzia urodzi - byle obylo sie bez komplikacji!!!