U Was 2-4 dni do porodu, a u mnie spokojnie ponad miesiąc, a denerwuje się chyba nie wiele mniej niż Wy. Od 2 dni strasznie ciężko mi się chodzi, mam wrażenie, że brzuch już mocno opadnięty, do tego twardnieje co jakiś czas. Wizyta u gin w poniedziałek, a jutro jeszcze badanie moczu, morfologia i gbs.
Torbę pomału pakuję, ubranka dla młodego pochowałam do woreczków strunowych i leżą już w walizce. Kosmetyczka prawie kompletna, brakuje w sumie ręcznika i koszuli, ale to mam w planach wrzucić na ostatnią chwilę (mam nadzieję, że nie zapomnę
O okładach z kawy nie słyszałam. Zresztą tak sobie myślę, że skoro pierwsze i drugie dziecko urodziłam szybko, to teraz nie będę robić nic w kierunku przyspieszenia porodu, żebym zdążyła dojechać do szpitala. Bo mieszkamy dalej niż wtedy, a i do szpitala innego będziemy jechać, do którego mamy tak z pół godziny jazdy. Jedyne co mogę robić to smarować krocze, żeby mnie nie nacięli i żebym nie pękła. Choć pamiętam z drugiego porodu, że położna mnie czymś smarowała i masowała i udało się uniknąć nacięcia. Może teraz też się tak uda? Bo szczerze mówiąc przez ten wielki brzuch nawet ciężko mi się było podgolić na dole, więc masaż jeśli już to musiałby mi zrobić mąż....