Witam ponownie. Mam nadzieję, że nikogo nie pominę.
Małe liski, Airfix, synuś będzie. I tak czułam od początku.

Dla mnie to naprawdę znacznia nie ma, co ma między nogami. Ja wlazłam na wątek z czystej ciekawości i tak mnie wciagnęło.

Myślałam o drugiej córce, bo miałam mnóstwo rzeczy po niej - pozbyłam się, kiedy wyprowadzaliśmy się z IT, a dwa tygodnie później okazało się, że nam się udało ustrzelić jajeczko.

Nie jestem zdziwiona faktem, że będzie synek - wydaje mi sie, że mój m. ma dość wysoki testosteron i silne plemniki. Ja też raczej lubię warzywa, owoce, jaja - więc dieta chłopczykowa. Jestem szczęśliwa. A w zasadzie będę, jak będę miała moje dzieciątko w domu, bo do tego długa droga.
Aifix, popraw mnie, jeśli się mylę, ale w ciąży z synkiem też miałaś słabe kreski? Kiedyś pisałaś coś o tym. Ja dzisiaj byłam z koleżanką u gina przy okazji. Spóżniał się jej @ dwa tygodnie. Dwa testy negatywne. I lekarka wyjaśniła, że test negatywny nie zawsze musi oznaczać brak ciąży. Kazała zrobić betę - ale akurat potwierdził testy z moczu. W każdym razie trochę dzisiaj się nasłuchałam, że negatyw nie zawsze jest negatywem. ;-)
Vivienka, tak, kraje skandynawskie mają zupełnie inny wzorzec szczepień niż Polska. Przede wszystkim nie zaczynają szczepień w pierwszej dobie życia! W PL szczepią jak leci - niezależnie od przebiegu porodu. Ba! Czasami szczepi się dzieci z zaburzeniami, wcześniaki, a przecież taka szczepionka jest ogromnym obciązeniem dla każdego organizmu, a co dopiero tak maleńkiego. I tu od razu odpowiem pozostałym dziewczynom -
Justi, Matik, - nie jestem przeciwnikiem szczepień. Jestem zwolennikiem szczepień z głową. Dziecko to nie numerek do odhaczenia. To mały organizm wystawiony na milion nowych rzeczy. Takie szczepienie p. gruźlicy nie jest potrzebne w pierwszej dobie życia. W wielu krajach od szczepienia BCG w ogóle się odchodzi albo szczepi się tylko grupy ryzyka - określone grupy społeczne. Synka szczepiłam jak leci plus dodatki. I wszystko znosił dzielnie - do czasu - kiedy w UK podali mu razem MMR i meningokoki. Wylądowaliśmy na IP z 40 stopniami. Lekarz chciał dopakować antybiotyk - dwa dni po szczepieniu... Potem doszło zapalenie uszu. I tak spadła mu odporność do 0. Zaczął chorować. Ciągle zapalenia ucha, alergie - nie miał wcześniej. Bywało, że 6 tygodni siedział w domu, dwa dni w szkole, 3 tygodnie w szkole. Powiedziałam basta, kiedy dostaliśmy kolejny antybiotyk. Zaczęłam szukać odpowiedzi na własną rękę, zmieniłam mu dietę. Córkę bałam się już zaszczepić - zresztą, w UK nie naciskali tak bardzo jak w Polsce. Pomijam, że u niej miałam powody - drgawki w pierwszym tygodniu życia, żółtaczka fizjologiczna przez trzy miesiące, alergia - bardzo silna od 6 miesiąca, itd. I cieszę się, że nie zaszczepiłam. Szanuję każdego rodzica, który szczepi i nie szczepi. Kazdy ma prawo wyboru. Każdy odpowiada za swoje dziecko. Ja też mam swoje obawy. Jednak nie dam sobie wmówić nigdy, że szczepienia są bezpieczne - bo nie są, zwyczajnie. W Polsce powinien zmienić się system, podejście. Lekarze powinni przestać zaprzeczać, że NOPy nie istnieją. Powinien być system informacji. A przede wszystkim spersonalizowany kalendarz szczepień. Dziecko nie powinno być peselem, kolejnym numerkiem. Powinni widzieć dzieci - nasze! Każde z osobna, a nie koncerny i lobby farmaceutyczne. Szczepienia to ogromny biznes - my szarzy ludzie nawet sobie nie zdajemy sprawy z tego, jak ogromne! To się napisałam. Dlatego teraz nie pozwolę zaszczepić dziecka w pierwszej dobie życia, choćby mieli brać mnie za wariatkę. Nie wiem, co zdecydujemy później. Nie mówię nie, bo prowadzimy taki, a nie inny tryb życia. Tylko krowa poglądów nie zmienia.
Vivienka - do ukończenia 3 roku życia chyba 16 wkłuć jest, a jeśli ktoś zdecyduje się na dodatkowe warianty typu pnemo- , meningo czy rota to dużo więcej.
Dalej:
Małe liski, wpisami tych czy owych się nie przejmuj. Mnie to śmieszy. Ja się chyba starzeję.


Tu już różne wpisy były. Kazdy ma prawo do marzeń. Ja pewnie gdybym miała trzech synów, to bym zębami te żeńskie plemniory wybierała, żeby mieć córkę.

Dlatego olej głupie gadanie. Przecież wiadomo - najważniejsze, że zdrowe. Tu nikt nie pragnie chorego dziecka.
Aljul, tu tylko kropkę nad i postawię - ja nie zrobiłam niczego, żeby zmienić płeć dziecka, więc naprawdę i szczerze się cieszę, że nie będę musiała pilnować całego osiedla po raz drugi.

Moja córka jest jak pięciu chłopców - bardzo trudny przeciwnik. Ostro dała (daje) mi popalić, dlatego nie mam nic przeciw synkowi. I pewnie, że najważniejsze, że zdrowe. Mnie współczuć nie trzeba.
Maran-atha, na, na, na.

Kiedy testujesz? Bo moja czarna kula widzi piękne zapłodnione jajeczko, które się dzieli i dzieli... Już chyba mogę oficjalnie słać
~~~~~~~~~~ Chętna?
Kiraa,
Airfix, mnie się wydaje, że niestety suple obojętne nie są. Każdy organizm w mniejszym lub większym stopniu reaguje na nie. Poza tym w grę wchodzą jeszcze inne leki - czasami wspomagacze hormonalne, a przy takiej ilości wszystkiego, nie wiadomo, jakie związki chemiczne krążą w naszym organiźmie.
Kiraa, wróciłaś już z Berlina?
Piranhu, tak! Macy będzie miała synka. A potem pewnie jeszcze jednego i jeszcze jednego i na zakończenie jeszcze córeczkę, bo jakaś równowaga musi byc. Mówię, że ja muszę mojemu męzowi na supełek zawiązać, bo nam się worek będzie sypał co jakiś czas.

A z drugiej strony - dzieci sa fajne.

Jak się czujesz? Lepiej coś? Kiedy i czy robisz badania w kierunku boreliozy?