Lwiczka, kochana, ja się zgadzam z Ewą... U nas nigdy nie ma cichych dni, bo... szkoda życia. Uczę tego mojego J od dawna i powoli udaje nam się to wyelimnować. Ja zawsze mam gdzieś z tyłu głowy myśl, że nie wiadomo ile nam jeszcze czasu zostało i trzeba go szanować. Jestem bardzo dumna i butna, a mój J to samo i to do kwadratu, i takie myśli pozwalają się przełamać. Warunkiem jest oczywiście miłość ogromna, bo w innym wypadku ta sama myśl powoduje, że rzuca się wszystko co nie ma sensu i szuka czegoś co go ma:-). ale wierzę mocno że Wy się kochacie, tylko te cholerne hormony... W każdym razie ściskam kciuki, ja mam trochę zbliżoną sytuację do Twojej, pięcioltek w domu i J też nie jest biologicznym ojcem. Ciesz się dziewczyno, że Oliwka tak go kocha, że potrafi wziąć jego stronę:-):-):-), bo nie zawsze jest tak różowo pomiędzy ojczymem i pasierbicą (matko, co za nazwy

).


