Moja mala spedzila w szpitalu ponad dwa tyg. po urodzeniu, w tym 9 dni w inkubatorze, wiem cos o problemach i wyrzeczeniach

ale dzieki pozytywnemu podejsciu i pomocy pielegniarek udalo sie i karmimy sama piersia a mala ma prawie 4 m-ce

Na poczatku bylo ciezko, mala jako wczesniak nie miala odruchu ssania, nie umiala tez przelykac, pamietam jak spedzilam ponad pol godzimy w nocy z polozna przy lozku, probujac odciagnac kilka ml do strzykawki po raz pierwszy

kazdy mg sie wtedy liczyl, dla malej ta siara to bylo zbawienie, potem szlo wiecej i wiecej, a ja cieszylam sie ze z 5ml zrobilo soe 10, 20 itd. zaczelam odciagac do butelek. Szpital zaopatrywal mnie w buteleczki i sprzet do karmienia, w ciagu dnia odciagalam bedac przy malej w szpitalu, w ciagu nocy w domu z budzikiem w reku, 24 na dobe pilnowalam co 3-4 godziny, po kilku dniach zaczeli mi sporadycznie przystawiac mala do piersi (a tak karmiona byla przez nosek o stalych porach, ale moim mlekiem caly czas), tak ze po malu nauczyla sie ssac i dzis wiem ze bylo warto, czuje sie lepiej jako matka i uwielbiam jak mala sie wtula w cycusia, jak nie pozwala sobie go wyrwac czasami

to mnie wyroznia, daje cos, w czym nie moze mnie nikt inny zastapic, chcialabym do 6 m-ca zostac na samym cycu, juz prawie 4 minely wiec mysle ze dam rade.
Najwazniejsze to probowac, przetrwac te kryzysy i po prostu bardzo chciec