Kochana, jedź. Nie zastanawiaj się i jedź. KTG to za mało, nalegaj na USG też.
Nie chcę Cię straszyć, ale opowiem historię bliskiej znajomej. Wyczekany maluszek, ciąża. 1 dzień przed terminem. Koleżanka też zauważyła, że mały dużo mniej się rusza. Pojechała z mężem na IP. Zrobili jej KTG, mały trochę miał przyśpieszoną akcję serca i powiedzieli jej, że pewnie jest zdenerwowany, a mniej się rusza, bo ma już ciasno. Nie zrobili jej USG. Wróciła z mężem do domu. Był wieczór, poszła spać. Wstała rano i zdała sobie sprawę, że nie czuje ruchów. Pojechała na IP znowu. Do innego szpitala. Zrobiono jej od razu USG... Mały był zaplątany w pępowinę. Dzień wcześniej się dusił, dlatego na KTG był "zdenerwowany". Gdyby zrobiono jej USG dzień wcześniej, miałaby CC zapewne od razu i mały by przeżył. Ale było za późno. Udusił się w nocy.
Gdyby nie pojechała do szpitala dzień wcześniej, umarłby w nocy. Pojechała, ale i tak ją zbyli i nie zrobili USG. Gdyby zrobili, to w dniu przewidzianego porodu miałaby już maluszka, a ona musiała myśleć o pogrzebie.
Nie straszę Cię. Ale tak jak napisała jedna powyżej - jedź 10 razy za dużo, niż 1 raz za mało! Potem będziesz mieć do siebie pretensje i będziesz sobie wypominać!
Na pocieszenie dodam, że ja pod koniec ciąży często córki nie czułam nawet przez cały dzień, ale nie pojechałam nigdy na IP. Bo bałam się, że uznają mnie za wariatkę. Moja mama też ciągle mi powtarzała, że panikuję i żebym się ogarnęła. Jak pojechałam w dniu przewidywanego porodu na KTG, zrobiono mi USG i lekarka powiedziała, ze natychmiast muszę urodzić, jeszcze dziś. Nic mi nie wyjaśniła. Córkę urodziłam, "zdrową", żywą i w ogóle. "Zdrową", bo jak się później okazało, ma m.in. autyzm i padaczkę. Czy nie czułam jej czasem przez dobę albo i dłużej, bo coś się działo przez ostatnie 2 tygodnie, a ja to zbagatelizowałam? Nie wiem. I nigdy się nie dowiem. Pretensje mogę mieć tylko do siebie, że nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam. Może nic by to nie zmieniło, ale kto wie. W każdym razie córka dostała 10/10 po porodzie, nie udusiła się ani nic mimo tego, że czasem po kilkanascie-kilkadziesiąt godzin jej nie czułam... Ale pretensje do siebie i tak mam.
Jedź. To kilka godzin. Najwyżej ktoś Ci powie, że jesteś przewrażliwiona. I co z tego? Lepiej być przewrażliwionym, niż potem latami albo do końca życia sobie coś wypominać i wytykać, mieć do siebie pretensje. Jedź i usłysz, że wszystko jest w porządku! Tego Ci życzę.