Czesc Dziewczyny! Przepraszam Was bardzo, że tak długo się nie odzywałam. Byłam na usg w piątek u dr-a Świtały i mówił, że wszystko jest ok. Większych wad nie widział (ponoć mniejszych usg wcale nie pokazuje). Trochę mi ulżyło, ale nie całkiem, bo wiecie jak to jest: zawsze musi być jakieś ALE!!!! No i usłyszałam: Mały ma owiniętą pępowinkę wokół szyi i to aż dwa razy. No i ma ją też między nogami. Dla dr-a to niby nie problem. Mam szepnąć o tym komuś w trakcie porodu. DLACZEGO NIGDY NIE MA TA, ŻEBY WSZYSTKO BYŁO OK? Może coś wiecie na temat takich przypadków? Napiszcie, proszę. Słyszałam, że czasami robią przez to cesarkę, ale on o tym nic nie wspomniał. Poza tym mój Mateuszek waży już 3 kg!!! No i podczas badania był bardzo aktywny: całły czas kopał. W dodatku złapało mnie straszne przeziębienie. Wczoraj musiałam pędzić do mojej p. gin. do szpitala (miała dyżur) p[o jakieś leki, bo w dodatku wzięłlo mnie na 37,1 gorączki. Poza tym krtań, gardło, kaszel, katar, no i przeokropny ból głowy i wszystkich gnatów. Aż się bałam o mojego Małego, bo słyszałam, żę gorączka bardzo niekorzystnie wpływa na płód. Sama bałam się brać jakiekolwiek leki, a wit. C, wapno i płukanie gardła szałwią nie brardzo chiały mi pomóc. No i dostałam antybiotyk i jakieś lekarstwo przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. Jest jakby lepiej (na rzie po 2 tabl. antybiotyku), ale nadal czuję się fatalnie. Chociaż muszę się Wam przyznać, że normalnie w domu się duszę, brakuje mi powietrza i czuję, że MUSZĘ wyjść choć na chwilkę na dwór. Dobrze, że mąż pracuje niedaleko naszego domu, no i ma net, więc szybciuśko śmignęłam tutaj, żęby do Was napisać (w domu niestety nie mamy). No to tyle Kwiatuszki moje! Trzymajcie się ciepło i zdrowo. No i czekam na wieści od WAs co do tej Pępowinki. Całuski. PA!