Witajcie dziewuszki
graziul - dziekuje za przekazanie wiadomosci. Porod zaczal sie nie spodziewanie, takze nie bylo czasu nawet napisac dla was!!
jednak weekendowe sprzatanie przyspieszylo.
O polnocy w pon, zaczely sie bolesne skurcze/ co 15/10min i tak meczylam sie do 4:30. Nie chcialam jechac za szybko bo potem by mnie wysmieli...No ale nie ustepywaly takze pojechalismy po 4 rano do szpitala.
i w szpitalu jak na zlosc, skonczyly sie skurcze. Pielegniarki za zartowaly ze mzoe do domu wrocimy, sprawdzili rozwarcie a tu juz 6cm

zostajemy, kapiel i lezenie na lozku prawie ze zasypialam.
Nagle po 7 zaczely sie mocne skurcze, czulam ze glowka wychodzi, polozna mowi ze 10cm rozwarcia. Ze wody mi pekna za chwile...
Czekam nagle ona do mnie ze juz glowke widzi. I zebym parla.
Ja ze strachu i bolu ze nie moge, dobrze ze mialam rurke z gazem to tak bym zdarla zeby...
No i za 4 parciem wyskoczyla malutka!!
Plakala, i tak raczki i nozkami wymachiwala. Pieknusia poprostu mi lzy polecialy, mialam ochote ja wycalowac cala...
Jest bardzo grzeczna, ciagle spi albo je...Prawie wcale nie placze.
A teraz moim problemem sa moje piersi. Twarde jak kamienie. Martwilam sie brakiem pokarmu, a teraz mam go tyle ze porodowke bym wykarmila.
Mala mi pogryzla sutki, ze karmienie bol mi sprawia. Tragedia. Laktatorem brak mi sil, bolesne.
Bede czesciej malutka przystawiac...Musi nabrac cialka, bo poza kosciami i skorka nic. Slodka...