reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nauka samodzielnego zasypiania - tak czy nie?

Angiee

Fanka BB :)
Dołączył(a)
7 Listopad 2020
Postów
1 958
Hej! Zainspirowana postem @rybka1989 o ciągłych pobudkach rocznego dziecka stwierdziłam, że założę ten wątek.
Mam 5-miesięcznego syna i przed porodem nie miałam pojęcia, że niemowlę może tak fatalnie spać. Jasne, zdawałam sobie sprawę z tego, że przy chorobie, szczepieniach, ząbkowaniu itp. trafią się gorsze nocki, ale pobudki co 1h praktycznie co noc? O tym nikt nie mówił.
No i właśnie mój syn to taki typ. Jako noworodek spał ładnie, musiałam go wybudzać na karmienie. Później sam budził się co 3-4 h i dla mnie to było naprawdę super. Problem zaczął się jakoś po skończeniu 2 miesiąca i trwa do tej pory, a wręcz jest tylko gorzej. O ile kiedyś wystarczyła pierś i zasypiał w 10-15 minut, tak teraz usypianie na cycku udaje się coraz rzadziej. Więc wyobraźcie sobie bujanie 7,5 kg dziecka na rękach co 1-2h i trzymanie go z pół godziny, bo wcześniejsza próba odłożenia praktycznie zawsze kończy się wybudzeniem.
Dodajmy do tego słabe drzemki (półgodzinne), po których syn jest nadal zmęczony, ale już nie zaśnie. Poza tym jest pogodnym, świetnie rozwijającym się chłopcem. Szybko opanowuje kolejne kroki milowe, dużo się razem bawimy, wygłupiamy i śmiejemy.
Przeczytałam sporo książek i artykułów na ten temat i wniosek jest jeden - syn nie potrafi przechodzić z cyklu do cyklu (czyli właśnie co ok. 1h) i potrzebuje tego samego, co miał przy zaśnięciu - piersi, kołysania itp.
Jedyny sposób na to to nauka samodzielnego zasypiania, no albo czekanie, aż samo minie. Tylko że gdyby to był jeszcze miesiąc, 2 czy nawet 3 to spoko. Ale właśnie później dziecko kończy rok czy 2 i nadal budzi się co 1-2h. Moim zdaniem to nie jest normalne i nie chcę tego zostawiać czasowi.

W czym problem? W tym, że nawet łagodne metody nauki samodzielnego zasypiania łączą się z płaczem dziecka i z tym, że w pewnym sensie trzeba je po prostu zostawić w łóżeczku. I nie mówię tutaj o metodzie cry it out, a np o metodach, które zakładają pocieszanie dziecka leżącego, bez wyjmowania z łóżeczka. Mój syn jest typem dziecka, które praktycznie nie płacze gdy coś go boli, ale gdy jest zmęczony, to drze się w niebogłosy i wiem, że na początku tego płaczu będzie dużo - obstawiam, że minimum pół godziny.
I szczerze nie mam pojęcia, co robić. Ogarnęłam już wszystko inne, co się dało, ale nie przyniosło to żadnych efektów. A ja po kolejnej nocy, podczas której przespałam 4h pozlepiane z krótkich interwałów mam już po prostu dosyć. Wychodzi ze mnie frustracja, zdarzyło mi się krzyknąć coś niemiłego w kierunku syna i mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Nie chcę tak robić i wiem, że jedynym rozwiązaniem jest to samodzielne zasypianie, ale z drugiej strony boję się, że w ten sposób skrzywdzę swoje dziecko, że nie będzie już potrafiło mi zaufać, że sobie pomyśli "ja tu płacze, jest mi smutno, a mama nie chce mnie wziąć na ręce".

Dlatego rozpoczynam ten wątek, bo może są tutaj mamy, które przeszły przez te same dylematy i mogą coś podpowiedzieć.
A może @aniaslu dałoby się ogarnąć jakiś live na ten temat z psychologiem? Chyba że już było coś takiego i przegapiłam.
 
reklama
U nas nawet z odłożeniem ostatnio problemy... I pobudka cala noc średnio co godzinę, najpierw do północy częściej, potem przesypia powiedzmy 2, max 3h ciągiem. Ale i tak jestem zombie:(
 
Moim dzieciakom pomagało podłożenie zwiniętej pieluszki pod kark w momencie przekładania do łóżeczka. Karmiłam w rożku i u nim kładłam do łóżeczka, nie było czuć wówczas temperatury chłodniejszego łóżeczka. A pieluszka zastępowała dotyk ręki. Jak już twardo zasnęły to usuwałam ją. Starałam się nie przyzwyczajać do zasypiania dziecka przez kukanie, bo z wiekiem jednak ciężej nosić każdy dodatkowy kilogram. Po prostu karmiłam leżąc w łóżku, później głaskałam, śpiewałam jeśli nie usypiały w czasie karmienia. Nieraz podczas karmienia włączałam też delikatną muzykę, kołysanki które później jeszcze chwilkę grały po moim wyjściu z pokoju.
Im starsze były zastepowałam to czytaniem książek.
Teraz z 2,5 letnia córka mamy taki rytuał, że przed snem czytam jej książeczki (które sama wybiera) a później chwila słuchania kołysanek (też ma swoje ulubione) i zasypia a ja po kilku minutach wyłączam je i wychodzę z pokoju.
Wiadomo nie raz obudzi się i zawoła mnie, więc przychodzę do jej pokoju albo przymaszeruje do nas.
W sumie u mnie dzieciaki od małego miały swoje pokoiki. Spaliśmy w nich przez pierwsze mies a później wracaliśmy do sypialni i przychodziłam do nich tylko na karmienie.
 
U nas pobudek co godzinę nie ma, ale zasypianie bardzo często to krzyk mimo że na rękach itd. Był moment że zasypiala tylko bujana, nigdy nie zasypiala na piersi, przez chwilę na butelce. Natomiast zasypianie na butelce skończyło się tak że w nocy jak się przebudziła to tylko przy butelce umiała znowu zasnąć. Także przestawiliśmy karmienie przed kąpiel. 3 dni 30min wrzasku, przetrwaliśmy i mała zaakceptowała zmianę.

Ja nie umiem odłożyć małej do łóżeczka i czekać aż się wypłacze. Ma taki charakter że krzyczałaby 1,5h. Wybraliśmy metodę długa ale delikatniejsza, żeby ją oduczyc zasypiania z bujaniem (mi wysiadły plecy i to był definitywny znak że trzeba działać). Najpierw był etap zasypiania przytulona na nas, teraz są próby łóżeczka i kilkanaście prób odkładania po przytulaniu. Ale nie zawsze się udaje. Robimy to spokojnie. Wiadomo że każda zmiana to 3 dni mocniejszego płaczu mimo tulenia itd ale po 3 dniach jest zawsze postep i potem krok do przodu i dwa do tylu.

Także wytrwałości i kilka dni płaczu trzeba przetrwać, tułać, pocieszając itp.
 
U nas nawet z odłożeniem ostatnio problemy... I pobudka cala noc średnio co godzinę, najpierw do północy częściej, potem przesypia powiedzmy 2, max 3h ciągiem. Ale i tak jestem zombie:(
Właśnie sobie czytam i u nas oprócz skoku jest chyba też lęk separacyjny. Poczytaj sobie, bo widzę, że właśnie w okolicach 11-12 miesiąca też jest taki turbo długi i intensywny skok.
 
reklama
Chciałabym, żeby to był skok, bo byłaby nadzieja, że się samo poprawi:) ja wiem, że powinnam zmienić coś z usypianiem, tak jak pisałam był czas, ze mała usnela sama w lozeczku 3 razy jak jej śpiewałam, no ale ostatnio nie ma mowy. Być może rzeczywiście lek separacyjny, bo potrzebuje dużo tulenia, najchętniej spalaby na mnie. Co ciekawe w dzień tego lęku tak nie widzę i nie odczuwam, mogę ją zostawić z tatą, z wyjść z domu itp.
 
Do góry