reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nie radzę sobie. Poronienie 9/10 tydz.

Kwiat lotosu

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
20 Październik 2014
Postów
39
Cześć Dziewczyny. Czytałam trochę fora i wiem że ten wątek był już nie raz poruszany... Poroniłam w 9/10 tygodniu. Maluch był już spory.. Jak na teście zobaczyła 2 kreski, radość moja i mojego Męża nie miała końca. W 7 tygodniu bicie serduszka, byłam najszczęśliwsza na świecie. Wymiotowałam, zapachy czułam mega silnie, do łazienki na siku często... I tak było cały czas. Tydzień temu pojechaliśmy na usg w 12 tyg. Lekarz powiedział że złe wieści, nigdy nie zapomnę widoku ekranu, nie widać serduszka, dzieciątko się nie rusza, ok. 2 tyg chodziłam z martwym płodem, mimo że wymiotowałam, było mi słabo jak wcześniej. Lekarz powiedział że organizm jeszcze reaguje tak jakby była ciąża. Zaczął się dramat. Wylałam morze łez, mój Mąż też, pierwszy raz widziałam... I jak patrzyłam jak On cierpi to myślałam że umrę z bólu. W szpitalach też nie obyło się bez ekscesów, w jednym nie ma miejsc, w drugim zapytali po co przyszłam?!, w trzecim już zostałam i się za mnie wzięli. Nie chce tego pamiętać... Ale nie jest łatwo, ciągle wszystko wraca. Teraz fizycznie czuję się lepiej, ale psychicznie... Jak sobie poradzić z takim bólem i taką stratą...? Cierpię bardzo. Nie umiem sobie znaleźć miejsca, nie mogę spać. Wydaje mi się że wszyscy w Rodzinie i znajomi mają dzieci. Poza tym wszędzie obsesyjnie widzę kobiety w ciąży i dzieci.. Proszę o pomoc jak sobie z tym poradzić, jak przetrwać ten najcięższy czas w życiu...
Dzięki, pozdrawiam.
 
reklama
kwiat lotosu współczuję z całego serca! Sama to przeżyłam, trzy lata temu poroniłam w 5 tygodniu. Ból psychiczny straszny. Wiem, Ciebie kochana nic póki co nie pocieszy. Ale świadomość że nie jesteś sama, bo jest nas dużo...bardzo dużo. Jest cała masa kobiet, która była na Twoim miejscu, czuła to samo. Owszem strach przed kolejną ciążą jest duży, ale uwierz mi na słowo, przyjdzie taki czas że na spokojnie podejmiecie staranie się o dzidziusia, potem zajdziesz w ciążę.
Owszem, po takiej stracie wydaje się, że każdy jest w ciąży, każdy ma dzieci lub każdy o nich rozmawia. To minie, nie za tydzień, nie za dwa ale minie. Teraz to abstrakcja, ale czas leczy rany.

Jeśli macie taką możliwość to spróbujcie gdzieś wyjechać, to szybciej regeneruje siły. Nawet na parę dni, wyjazd poza miejsce zamieszkania. W sumie nie ważne gdzie, ważne żeby razem.

Trzymaj się kochana! :*
 
Bardzo Ci dziękuję. Próbuje sobie tłumaczyć, szukać jakiegoś złotego środka kiedy mnie ściska za gardło, w sklepie w alejce z art.dziecięcymi, w Kościele, w komunikacji miejskiej. Mąż chce wyjechać a mi wszystko obojętne wiesz.. Chce być silna, nie lubie jak ktoś patrzy jak płaczę itd ale teraz wychodzi jaka jestem słaba.. Jak myślę że serduszko biło i przestało... I ja nic nie wiedziałam... Bardzo mi ciężko. W Rodzinie i wśród znajomych tyle dzieci, narazie unikam spotkań...
 
Chce wierzyć że jeszcze kiedyś się uda. Ale ten strach nie daje mi spokoju. Chciałabym mieć pewność. Lekarz powiedziała że najpierw musi zobaczyć wyniki ze szpitala, sprawdzić czy będzie widoczna przyczyna poronienia, czy nie ma przeciwskazań, czy z nami wszystko ok. Jak się starać o kolejną ciążę to już nie w tym roku, a ja się boję że im dłużej tym bardziej się zablokuję na ciążę i dzieci.
 
Kwiat lotosu światełko dla Twojego Aniołka (*)
Sama poroniłam prawie 3 lata temu. Ostatnią rzeczą jaką chciałam słyszeć to "będziesz miała jeszcze dzieci, aż Ci się znudzi"... Do cholery jasnej kto mi mógł to zagwarantować, że donoszę szczęśliwie ciąże. Gdy byłam w szpitalu, liczyłam na wsparcie siostry, która poroniła 2 razy... Ale ona mnie nawet nie odwiedziła. Dopiero teraz mi o tym powiedziała, dlaczego jej nie było. sama nie wiedziała jak mnie pocieszyć, wiedziała, że mój ból jest większy ponieważ straciłam swoje pierwsze dziecko a ona już miała 3 w domu. I chociaż przeszła to co ja, nie potrafiła mi pomóc.
Nie da się pocieszyć po tak ogromnej stracie... Każdy swoją żałobę musi przejść po swojemu...
Gdy dowiedziałam się, że jestem w kolejnej ciąży (5mc od poronienia), myślałam, że na zawał zejdę... Panice nie było końca. co sobie nie wkręcałam... Zamiast cieszyć się ciążą odliczałam dni.. Najpierw do 12 tyg potem do 25 bo wtedy już ratują, potem byle do 30... Aniołkowym mamom strach będzie zawsze towarzyszył. Miałam żal do Boga, że inni rozmnażają się jak "króliki", piją, palą itp i rodzą zdrowe dzieci. A mi nie było dane donosić mojego Skarba...
Też wszędzie widzialam kobiety w ciąży... Opowiedziałam mojej drugiej siostrze o tym (ona ma 5 dzieci) i powiedziałam, ze zazdroszcze tym kobietą. A ona mi na to: "Ty zazdrościsz, ja współczuję".
Dziękuję Bogu, że było mi dane zostac ziemską mamą.
Tobie też z całego serca tego życzę!
 
kwiat lotosu ten czas, kiedy nie możesz zajść w ciążę jest dla regeneracji organizmu bardzo ważny. Ten czas jest również czasem na uspokojenie się. To że nie wiedziałaś że serduszko przestało bić, to nie Twoja wina. Nie mogłaś tego wiedzieć, temu zapobiec.
W marcu/kwietniu rozpoczniecie z mężem starania. Ja też tak jak kwiatuszek odliczałam kolejne dni, tygodnie, potem moment porodu i strach czy wszystko będzie dobrze. Ale zawsze trzeba mieć nadzieję, żeby nie przyciągać złych myśli:)
Tak jak pisałam, jeśli macie tylko możliwość żeby wyjechać, zróbcie to jak najszybciej. Nie patrz na innych, że będą patrzeć jak płaczesz. Pomyśl o sobie! I wbrew pozorom, nie unikaj kontaktów towarzyskich, rozmowa leczy psychicznie.
 
No wiesz, że mam takie same myśli. Kto może zagwarantować że będzie ok... Mówią nie myśl o tym co było myśl o tym co będzie. A ja wiem że odetnę się od tego dopiero kiedy uda się kiedyś szczęśliwie urodzić, bo kolejna ciąża będzie psychicznie ciężka. Tak to jest... Kto nie doświadczył ten nie wie jakie to cierpienie i nie ma na to pocieszenia. Czekam na wyniki badań i znów taka niepewność, czy wyjdzie przyczyna, czy nie... Czy w ogóle jeszcze kiedyś będzie mi dane być Mamą. Co mówili Ci lekarze? Podali przyczynę?? Dodatkowo byle co wyprowadza z równowagi, myślę że zaraz święta, wiem co Rodzina będzie mi życzyła, aajjj.. Dziękuję że odpisałaś.
 
Ostkapka śliczną masz córcie. Jesteś dzielna. Nie miałaś blokady przed kolejną ciążą? Jak sobie tłumaczyłaś jak widziałaś inne dzieci? Odganiać myśli, mysleć o czymś pozytywnym ale o czym.. Może jeszcze jest za wcześnie, ciągle wraca mi sytuacja sprzed tygodnia. Poczułam już taki instynkt który nie daje mi spokoju z drugiej strony jest obawa. Nie chce zamykać się w sobie, chociaż nigdy nie należałam do osób zbyt wylewnych, ale wiesz nikt nie zrozumie kto nie przeżył. Czasem słyszy się o poronieniach, ale dopóki nie spotkało to nas człowiek nie zdaje sobie sprawy jaka to pustaka w sercu.
 
kwiat lotosu odpiszę Ci po kolei :-)
U mnie nie robili wyników badań, nie szukali przyczyny poronienia. niestety jak byłam u lekarza na potwierdzeniu ciąży to nie miałam usg robionego, dopiero miałam się pojawić w poniedziałek na takie badanie. Niestety w piątek zaczęły się plamienia i trafiłam do szpitala. a w niedzielę "pęcherzyk płodowy" sam się urodził. W szpitalu dowiedziałam się, że trudno im ustalić jak płód się rozwijał, bo nie mają potwierdzenia usg. powiedzieli, że może to nawet nie była ciąża, może to był to pusty pęcherzyk. Tak czy siak, wszystko bolało psychicznie i fizycznie.
Też się bałam świąt, jednak Ci co wiedzieli co się stało nie nawiązywali w życzeniach do dziecka, ciąży.

Strach przed zajściem w ciążę był, ale pragnienie dziecka było silniejsze. W styczniu mieliśmy rozpocząć starania o dziecko, ale dostałam zapalenia jajnika i wszystko odłożyło się o 1 miesiąc. To też dodatkowo mnie strestowało. Ale przyszła owulacja, zbliżenie i "nogi do góry" - udało się za pierwszym razem.
Tobie życzę tego samego!
***
Cały czas pamiętam o tym co się stało. Najgorzej jest jak spotykam kobiety, które widziałam wtedy przy pierwszej wizycie u lekarza. Też robiły sobie badania - krew, grupa krwi, toxoplazmoza itp. mają starsze dziecko od mojej Zosi o 5 miesięcy. Wtedy wszystko wraca... ale tłumacze sobie że tak musiało być.
 
reklama
Ostkapka wiesz, do mnie ciągle wszystko wraca, a czasami w ogóle mam myśli czy to wszystko co się wydarzyło to była prawda??!! Może już wariuję, nie wiem. Może tak miało być, może... Ale cierpienie jest niewyobrażalne. Na początku jak się dowiedzieliśmy takie szczęście!! Potem taki kopniak..., że traci się chęci do życia.

Ciąża to radość, chcesz się podzielić z najbliższymi tą nowiną. Ale potem poinformować wszystkich i te pocieszania... tj ciężkie. Nikt nie wie jak pocieszyć nieraz ludzie "na pocieszenie" mówią takie beznadziejne rzeczy... Najlepiej rozmawia mi się z osobami które też to przeżyły, bo mają takie same odczucia. Wiem że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Zmienia się cały światopogląd. Dużo mnie kosztuje żeby funkcjonować normalnie.. Ale muszę dawać jakoś radę, jak nie dla siebie to dla Męża, bo jest najlepszy.

Dzięki.
 
Do góry