reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nie radzę sobie. Poronienie 9/10 tydz.

Ja przeszlam to kilka dni temu... Wiem co to znaczy. W 9tygodniu poszlam na usg i tez sie okazalo ze serduszko przestalo bic, ciaza obumarla, mialam w szpitalu wywolywane poronienie - cierpialam i fiz i psychicznie, plakalam chcialam umrzec.. Zabieg mialam o 22 dopiero gdy czekalam na niego widzialam noworodki, plakalam i myslalam czemu ja stracilam dzieciatko a inni je maja...
Balam sie dalszego zycia, moj maz tez to przezywal widzialam lzy w jest oczach.
16pazdziernia stracilam dzieciatko... Minelo kilka dni i dochodze do siebie mysle ze gorzej chyba jest byc bezplodna...
Myslalam tez ze na ciaze dlugo sie nie zdecyduje, a teraz mysle ze jak mina tylko 2cykle sprobujemy nie wyobrazam sobie czekac na dziecko jeszcze roku czy dwoch...choc jesli znowu mnie to spotka nie wiem czy przezyje, musze tez dojsc do tego jak przezywciezyc strach w kolejnej ciazy.
DZIEWCZYNY JESTEM Z WAMI MUSIMY SIE WSPIERAC...
 
reklama
Twoja rana jest jeszcze bardzo świeża i dlatego tak bardzo boli...uwierz mi że ból minie i Twój i Twojego męża choć pamiętać o tym będziecie zawsze. Ja po stracie dziecka w 8 tygodniu (paradoksalnie 1 listopada) byłam w takim dołku że życie straciło jakikolwiek sens, po kilku dniach zaczęłam się podnosić aż stwierdziłam że jak tylko miną 3 miesiące to od razu staramy się o kolejne maleństwo i to miał być priorytet...coż czas sprawił że jak mijały kolejne tygodnie to coraz mniej chciałam mieć dziecko aż po upływie tych trzech miesięcy oboje stwierdziliśmy z mężem że już nie chcemy, że najbliższy czas jest dla nas...wybudowaliśmy dom, realizowaliśmy się w pracy, podróżowaliśmy i cieszyliśmy się życiem jakieś...3 lata. Po tym czasie już byłam gotowa i czułam się silna więc jakie było moje zdziwienie gdy w miesiącu w którym zaczeliśmy ponowne starania okazało się że jestem w ciąży. Tego samego dnia co zrobiłam test wraz z wielką radością powrócił strach... chodziłam do toalety na siku z bijącym sercem czy nie podetrę się krwią, każdy mały ból wywoływał lęki, każdy dzień chciałam odznaczać w kalendarzu byle do 12 tygodnia który był tym magicznym w moim mniemaniu, wzięłam urlop w pracy i wyjechałam nad morze żeby zyskać siłę ciąży na relaksie... nie pomogło, trafiłam z krwawieniem do szpitala w 7 tygodniu, lekarze nie rokowali utrzymania, wręcz po 3 dniach leżenia kazali mi być na czczo bo typowali po nocy zabieg...wtedy naprawdę myślałam że umrę, płakałam całą noc, błagałam Boga i moje maleństwo o cud, żeby mnie nie zostawiali....z drugiej strony powiedziałam pielęgniarce że jak poronię to już ostatni raz, totalny kocioł ...rano po usg w obecności 3 lekarzy usłyszałam pierwszy raz w życiu bicie serca mojego maleństwa, było silne, miarowe i jedyne w swoim rodzaju. Dziś jestem w 21 tygodniu, będę miała córeczkę, nie ma dnia żebym nie odczuwała lęków ale odganiam je aby być po prostu szczęśliwą, aby ona też czuła moje szczęście bo chyba to jest dla nas w tym okresie najważniejsze...ty też osiągniesz ten stan, myślę że na swój sposób, w swojej rzeczywistości i swoim tempie ale osiągniesz, będziesz szczęśliwa, ja w to wierzę i bardzo ci tego życzę!!
 
ewelinax5 jest nas niestety coraz więcej. U mnie mija już 5 tygodni od zabiegu. Ani okresu ani nic. Lekarz mnie olał powiedział że mam przyjść po miesiączce: wiem że to brutalne ale po pierwszym poronieniu nie zalecamy badań -super co... Poszłam do drugiego i mam mieć kilka badań + usg. Ogólnie zmieniło się wszystko, moje podejście do życia i ludzi. W pracy jak dawniej martwiłam się tak teraz spływa większość spraw, nie wczuwam się, robię swoje i do domu. A w domu, Mąż jest najlepszy, ale też daję Mu nieraz popalić. Byle co potrafi mnie wytrącić z równowagi i jestem nerwowa :( Mam poczucie bezsilności, straciliśmy Dziecko, narazie nie możemy się starać o kolejne, pozostaje pustka i rozczarowanie życiem.
Wiem że takich przypadków jest bardzo dużo, niestety, nawet najgorszemu wrogowi nie życzę. Żyję nadzieją że dane nam będzie być kiedyś Rodzicami. O niczym innym nie marzę.. Jak sobie z tym wszystkim radzicie Dziewczyny??
 
Kukunia dzięki, bardzo optymistycznie nastawiasz na przyszłość. Też sobie myślę że kolejna ciąża po pierwszej stracie tj lęk, ale tak jak piszesz nie można się poddawać. Jak byłam w szpitalu przyszla dziewczyna, która zrobiła sobie zabieg łyżeczkowania na własne życzenie "krótko się znała z chłopakiem, On nawet nic nie wiedział" I tak sobie myślę, że człowiek się stara, uważa na siebie, chucha i dmucha, a tu się nie udaje. Inna zalicza wpadkę i tak o.. usuwa, albo nie chce dziecka i nie dba o siebie a wszystko jest ok. Natura rządzi się swoimi prawami. Życzę Ci powodzenia i wszystkiego dobrego. Pozdrawiam.
 
Cieszę się że choć trochę mogłam Cię pocieszyć :) bać będziemy się zawsze o to czy zajdziemy, jak zajdziemy czy utrzymamy a jak utrzymamy to czy damy rady urodzić i zapewnić prawidłową opiekę itd co najmniej do 18-stki choć ponoć i tak znacznie dłużej... ;)) taka nasza natura kobieca! i nie pomoże gadanie ludzi że dasz radę, będzie dobrze... ten strach trzeba ujarzmić, ułożyć się z nim a nie walczyć bo to i tak nierówna walka. Kwiat Lotosu teraz wiele Cię złości ale nie nakręcaj się na siłę, nie rób sobie sama pod górkę bo to co się stało to niczyja wina. Nie pozwól żeby to i tak bolesne doświadczenie zdominowało Twoje życie i podejście do niego bo to do niczego nie prowadzi. Masz swojego aniołka wśród wielu innych aniołków i tak to traktuj. Szukanie przyczyny ok ale podstawowe badania, nie szalej z dodatkowymi jeśli wyjdą dobre bo przyczyn poronienia może być mnóstwo i to tych co medycznie nie ma szans udowodnić. Może wydać Ci się to głupie ale skup się na mężu, nie poruszaj niepotrzebnie tematu straty dziecka i poczęcia kolejnego, mężczyźni zupełnie inaczej funkcjonują w tej materii więc nie możesz wymagać podobnego podejścia do Twojego. Pozwól aby sprawy toczyły się swoim tempem i postaraj się okazać mu dużo uczucia bo to będzie solidny fundament po kolejne owocne starania:)
 
Kukunia masz racje we wszystkim co napisałaś:tak: Jak się sama nie nakręcam to daję radę, a jak siedzę i myślę (chociaż nic nowego nie wymyślę) to w końcu wybucham! Wiesz z badaniami to poprostu chce żeby chociaż powierzchownie mnie przebadali, żebym miała czyste sumienie i brak wyrzutów. Mąż daje mi takie wsparcie, cieszę się że lepszego faceta nie mogłam dostać. No i przez te ponad 5 tygodni mam wrażenie że poznaliśmy się bardziej niż przez ostatnie 5 lat! No i jest cierpliwy a ja chwilami nie do zniesienia :zawstydzona/y: Faceci cierpią po cichu, ale też mocno odczuwają stratę i tą pustkę. Tak sobie tłumaczę żeby dać sobie czas, wierzyć że będzie dobrze, powoli niech wszystko toczy się swoim krokiem. Tylko czasami po prostu braknie sił.
Dzięki Kukunia.:blink:
 
Hej, ja w marcu straciłam swoje długo wyczekiwane dziecko :( cierpienie jest do teraz ogrome, nikomu nie życzę takiej straty. :( dziewczyny miejmy nadzieję, że uda nam się szybko zajść w ciążę i szczęśliwie ją donosić :)
 
reklama
Ja straciłam dziecko w marcu. Poszłam na drugie usg i okazało się, że serduszko już nie bije. Na pierwszym usg biło. Mówili, że czas uleczy rany, ale to nieprawda! Jest mi gorzej, ciężej i w ogole nie mogę pogodzić się ze stratą dziecka. Czas ran nigdy nie uleczy :( trzymam za Was kciuki :*
 
Do góry