reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Partnerka ma niepełnosprawne dziecko - Czy ten związek ma sens?

Dołączył(a)
12 Październik 2021
Postów
2
Związałem się z kobietą która ma niepełnosprawną córkę i zastanawiam się czy to nie błąd.

Gosia już na pierwszej randce powiedziała że jej córka Dalia (imię zmienione, ale ma również nietypowe) jest niepełnosprawna. Że urodziła się jako wcześniak z niedotlenieniem które uszkodziło część mózgu odpowiedzialną za ruch. Myślałem, że dziewczyna tylko utyka, w sensie sam to sobie wytłumaczyłem i to chyba był mój błąd, powinienem zapytać. Dalia ma osiemnaście lat i jej matkę poznałem na wakacjach tego roku. Wiem, że mąż Gosi a ojciec Dalii zginął w wypadku samochodowym gdy jego córka miała rok. Doskonale rozumiem co to samotne rodzicielstwo bo jestem wdowcem wychowującym córkę, Laurę która ma czternaście lat, tyle że wdowcem zostałem dopiero pięć lat temu no i Laura jest zdrowa.
Dalia nie jest znowu w tak najgorszym stanie fizycznym. Chodzi z balkonikiem tylnym. Mieszkamy w mieście gdzie jest szkoła dla niepełnosprawnych fizycznie z rehabilitacją. Według mnie Dalia całkowicie poradziłaby sobie w normalnej szkole, bo przecież przez całe życie nie będzie otoczona tylko niepełnosprawnymi, musi się nauczyć żyć w normalnym świecie, nawet kosztem rehabilitacji. Gosia stwierdziła że w żadnej innej szkole nie mogłaby pogodzić rehabilitacją która niby też jest ważna. Zapytałem czemu zatem poza szkołą też ma rehabilitację dwa razy w tygodniu, Ukochana stwierdziła że więcej rehabilitacji nie zaszkodzi, zresztą dziwna ta rehabilitantka – po godzinach zabiera Dalię do biblioteki czy kawiarni.
No i jeszcze przed każdą randką musimy robić dziesięć dodatkowych kilometrów po to by Dalię zostawić u przyjaciółki z klasy pod opieką matki tejże przyjaciółki. Według mnie to przesada, krzywda by się jej nie stała gdyby została w domu na parę godzin sama, Laura nie ma z tym problemu.
W dodatku Dalia jest zdecydowanie zbyt dziecinna na swoje lata nie dość że ma twarz czternastolatki słucha Kpopu, wiąże włosy w warkoczyki, kitki, ubrania nosi typowo dziewczęce czy nawet w dziecięce motywy typu sukienki w kwiatki czy bluzki w jednorożce a nie kobiece rzeczy takie jak jej rówieśniczki które widuję na ulicach.
W dodatku nie sprząta tego swojego różowego pokoiku. Często wszystko przeżywa. Nawet kłótnie z Laurą którą wychowałem na oazę spokoju.
Dziewczyny niezbyt się dogadują (mieszkamy razem od tygodnia) kłócą się o komputer czy jedzenie w lodówce. Obie przyzwyczaiły się do życia jedynaczek i mojej Laurce trudno się przestawić, Dalii chyba też.
Co do relacji z „pasierbicą” to w sumie próbowałem z nią gadać, ona zresztą ze mną też, ale po prostu się nie klei. Były wspólne wycieczki, wyjazdy, ale między nami jest cisza. Żadnego stresu, napięcia czy nienawiści – tylko cisza. Gosia stwierdziła że przecież nie każdy duet Ojczym-Pasierbica musi się uwielbiać i ważne że nie ma między mną a Dalią nienawiści. Jakby co Dalia jest w normie intelektualnej. Chociaż ma częste zmiany nastroju i każdą relacje w życiu uważa za wielką przyjaźń, nawet Laurę uznaje za przyjaciółkę chociaż moja Laurka nie znosi Dalii.
Poza tym Dalia chyba robi trochę dobrą minę do złej gry, kiedy zapytałem czy bardzo chciałaby być zdrowa to ta z niby zdziwieniem zareagowała że nawet nie potrafiłaby siebie wyobraźić jako zdrowej. Według mnie takie coś nie może być szczere...

Nie wiem co robić, nawet nie wiem czy chcę mieć z nią relację, ale jak długo tak można? Obawiam się też że Gosia będzie oczekiwała że będę pomagał jej finansowo, albo przy opiece nad Dalią, a coś mnie powstrzymuje pod takim poświęceniem się obcej osobie...
 
reklama
Związałem się z kobietą która ma niepełnosprawną córkę i zastanawiam się czy to nie błąd.

Gosia już na pierwszej randce powiedziała że jej córka Dalia (imię zmienione, ale ma również nietypowe) jest niepełnosprawna. Że urodziła się jako wcześniak z niedotlenieniem które uszkodziło część mózgu odpowiedzialną za ruch. Myślałem, że dziewczyna tylko utyka, w sensie sam to sobie wytłumaczyłem i to chyba był mój błąd, powinienem zapytać. Dalia ma osiemnaście lat i jej matkę poznałem na wakacjach tego roku. Wiem, że mąż Gosi a ojciec Dalii zginął w wypadku samochodowym gdy jego córka miała rok. Doskonale rozumiem co to samotne rodzicielstwo bo jestem wdowcem wychowującym córkę, Laurę która ma czternaście lat, tyle że wdowcem zostałem dopiero pięć lat temu no i Laura jest zdrowa.
Dalia nie jest znowu w tak najgorszym stanie fizycznym. Chodzi z balkonikiem tylnym. Mieszkamy w mieście gdzie jest szkoła dla niepełnosprawnych fizycznie z rehabilitacją. Według mnie Dalia całkowicie poradziłaby sobie w normalnej szkole, bo przecież przez całe życie nie będzie otoczona tylko niepełnosprawnymi, musi się nauczyć żyć w normalnym świecie, nawet kosztem rehabilitacji. Gosia stwierdziła że w żadnej innej szkole nie mogłaby pogodzić rehabilitacją która niby też jest ważna. Zapytałem czemu zatem poza szkołą też ma rehabilitację dwa razy w tygodniu, Ukochana stwierdziła że więcej rehabilitacji nie zaszkodzi, zresztą dziwna ta rehabilitantka – po godzinach zabiera Dalię do biblioteki czy kawiarni.
No i jeszcze przed każdą randką musimy robić dziesięć dodatkowych kilometrów po to by Dalię zostawić u przyjaciółki z klasy pod opieką matki tejże przyjaciółki. Według mnie to przesada, krzywda by się jej nie stała gdyby została w domu na parę godzin sama, Laura nie ma z tym problemu.
W dodatku Dalia jest zdecydowanie zbyt dziecinna na swoje lata nie dość że ma twarz czternastolatki słucha Kpopu, wiąże włosy w warkoczyki, kitki, ubrania nosi typowo dziewczęce czy nawet w dziecięce motywy typu sukienki w kwiatki czy bluzki w jednorożce a nie kobiece rzeczy takie jak jej rówieśniczki które widuję na ulicach.
W dodatku nie sprząta tego swojego różowego pokoiku. Często wszystko przeżywa. Nawet kłótnie z Laurą którą wychowałem na oazę spokoju.
Dziewczyny niezbyt się dogadują (mieszkamy razem od tygodnia) kłócą się o komputer czy jedzenie w lodówce. Obie przyzwyczaiły się do życia jedynaczek i mojej Laurce trudno się przestawić, Dalii chyba też.
Co do relacji z „pasierbicą” to w sumie próbowałem z nią gadać, ona zresztą ze mną też, ale po prostu się nie klei. Były wspólne wycieczki, wyjazdy, ale między nami jest cisza. Żadnego stresu, napięcia czy nienawiści – tylko cisza. Gosia stwierdziła że przecież nie każdy duet Ojczym-Pasierbica musi się uwielbiać i ważne że nie ma między mną a Dalią nienawiści. Jakby co Dalia jest w normie intelektualnej. Chociaż ma częste zmiany nastroju i każdą relacje w życiu uważa za wielką przyjaźń, nawet Laurę uznaje za przyjaciółkę chociaż moja Laurka nie znosi Dalii.
Poza tym Dalia chyba robi trochę dobrą minę do złej gry, kiedy zapytałem czy bardzo chciałaby być zdrowa to ta z niby zdziwieniem zareagowała że nawet nie potrafiłaby siebie wyobraźić jako zdrowej. Według mnie takie coś nie może być szczere...

Nie wiem co robić, nawet nie wiem czy chcę mieć z nią relację, ale jak długo tak można? Obawiam się też że Gosia będzie oczekiwała że będę pomagał jej finansowo, albo przy opiece nad Dalią, a coś mnie powstrzymuje pod takim poświęceniem się obcej osobie...


Z Pana opisu wynika, że nie rozumie Pan co oznacza uszkodzenie mózgu. Fakt, że dziewczyna pozostaje w normie intelektualnej nigdy nie uczyni z niej człowieka w pełni sprawnego ani fizycznie, ani psychicznie. Owszem można taką osobę przystosować do życia w społeczeństwie, nawet do samodzielności. Dużo zależy od rodziców, rodziny i samej osoby.
Proszę się poważnie zastanowić nad związkiem. Widać, że ma Pan inne podejście. Nie mówię, że źle, ale czy ono się sprawdzi na takim etapie życia Dalii tego nie wiem. To trzeba sprawdzić. Zdaje się jednak, że zanim zacznie Pan prowadzić rewolucje proszę zapytać partnerki, czy ona jest na taką rewolucje gotowa i chętna. Jeśli już teraz wasze zdania się różnią, to potem może być tylko gorzej.
Jeśli chce się Pan zaangażować to warto porozmawiać z lekarzem neurologiem o Dalii. Może nawet z rehabilitantami, by zrozumieć jak wygląda jej rozwój. To, co Pan widzi, to bardzo ciężka, trudna, bolesna droga wielu ludzi, w tym matki. Niedociągnięć gołym okiem może nie być widać, aczkolwiek one są. Przejawiają się choćby w tym, co Pan pisze, że dziewczyna wszystkich uznaje za przyjaciół. Dla Pana, to nieszczere, a dla niej jedyny znany sposób funkcjonowania, bo możliwe, że jej mózg nie potrafi przetwarzać tego, co Pan nazywa fałszerstwem.

Nie jestem specjalistą, ale mam w domu wcześniaka z uszkodzonym mózgiem. I choć wszyscy dookoła zachwycają się nią, bo na pierwszy rzut oka nie widać niedociągnięć, to w domu na każdym kroku są one bardzo widoczne między innymi w sposobie rozumowania, zatem też w pojmowaniu i odbieraniu świata.

Proszę się głęboko zastanowić nad tą relacja, bo niezrozumienie sytuacji może przynieść dużo szkody. Poza tym jest wiele aspektów, choćby finansowy, który warto było przegadać jeszcze zanim Państwo wspólnie zamieszkali.
 
Ostatnia edycja:
Mysle, ze ten zwiazek ma sens o ile obydwoje zaakceptujecie swoje sytuacje. Corka partnerki ma problemy zdrowotne i jej matka zna je najlepiej. Moze i z czyms przesadza, moze sie wydawac, ze jest nadopiekuncza ale to ona wie na ile corce moze zaufac. Ona jest za nia odpowiedzialna, Sama, od lat.
Nie moze Pan porownywac do swojej, zdrowej.
Musicie bardzo szczerze porozmawiac, omowic pewne kwestie. Szkoda brnac w zwiazek by w nim czuc sie zle od poczatku.
Ta kobieta napewno wiele juz przeszla, jako samotna matka niepelnosprawnego dziecka.
To chyba oczywiste, ze jesli chce wejsc w zwiazek to liczy na wsparcie i akceptacje. Moze nie ma po' co dawac jej zludnych nadzieji?
Pogadajcie tak szczerze, moze pewne rzeczy wystarczy wyjasnic, przepracowac.
Napewno bierze Pan pakiet, dziecko i matke, nierozlaczne.
 
Związałem się z kobietą która ma niepełnosprawną córkę i zastanawiam się czy to nie błąd.

Gosia już na pierwszej randce powiedziała że jej córka Dalia (imię zmienione, ale ma również nietypowe) jest niepełnosprawna. Że urodziła się jako wcześniak z niedotlenieniem które uszkodziło część mózgu odpowiedzialną za ruch. Myślałem, że dziewczyna tylko utyka, w sensie sam to sobie wytłumaczyłem i to chyba był mój błąd, powinienem zapytać. Dalia ma osiemnaście lat i jej matkę poznałem na wakacjach tego roku. Wiem, że mąż Gosi a ojciec Dalii zginął w wypadku samochodowym gdy jego córka miała rok. Doskonale rozumiem co to samotne rodzicielstwo bo jestem wdowcem wychowującym córkę, Laurę która ma czternaście lat, tyle że wdowcem zostałem dopiero pięć lat temu no i Laura jest zdrowa.
Dalia nie jest znowu w tak najgorszym stanie fizycznym. Chodzi z balkonikiem tylnym. Mieszkamy w mieście gdzie jest szkoła dla niepełnosprawnych fizycznie z rehabilitacją. Według mnie Dalia całkowicie poradziłaby sobie w normalnej szkole, bo przecież przez całe życie nie będzie otoczona tylko niepełnosprawnymi, musi się nauczyć żyć w normalnym świecie, nawet kosztem rehabilitacji. Gosia stwierdziła że w żadnej innej szkole nie mogłaby pogodzić rehabilitacją która niby też jest ważna. Zapytałem czemu zatem poza szkołą też ma rehabilitację dwa razy w tygodniu, Ukochana stwierdziła że więcej rehabilitacji nie zaszkodzi, zresztą dziwna ta rehabilitantka – po godzinach zabiera Dalię do biblioteki czy kawiarni.
No i jeszcze przed każdą randką musimy robić dziesięć dodatkowych kilometrów po to by Dalię zostawić u przyjaciółki z klasy pod opieką matki tejże przyjaciółki. Według mnie to przesada, krzywda by się jej nie stała gdyby została w domu na parę godzin sama, Laura nie ma z tym problemu.
W dodatku Dalia jest zdecydowanie zbyt dziecinna na swoje lata nie dość że ma twarz czternastolatki słucha Kpopu, wiąże włosy w warkoczyki, kitki, ubrania nosi typowo dziewczęce czy nawet w dziecięce motywy typu sukienki w kwiatki czy bluzki w jednorożce a nie kobiece rzeczy takie jak jej rówieśniczki które widuję na ulicach.
W dodatku nie sprząta tego swojego różowego pokoiku. Często wszystko przeżywa. Nawet kłótnie z Laurą którą wychowałem na oazę spokoju.
Dziewczyny niezbyt się dogadują (mieszkamy razem od tygodnia) kłócą się o komputer czy jedzenie w lodówce. Obie przyzwyczaiły się do życia jedynaczek i mojej Laurce trudno się przestawić, Dalii chyba też.
Co do relacji z „pasierbicą” to w sumie próbowałem z nią gadać, ona zresztą ze mną też, ale po prostu się nie klei. Były wspólne wycieczki, wyjazdy, ale między nami jest cisza. Żadnego stresu, napięcia czy nienawiści – tylko cisza. Gosia stwierdziła że przecież nie każdy duet Ojczym-Pasierbica musi się uwielbiać i ważne że nie ma między mną a Dalią nienawiści. Jakby co Dalia jest w normie intelektualnej. Chociaż ma częste zmiany nastroju i każdą relacje w życiu uważa za wielką przyjaźń, nawet Laurę uznaje za przyjaciółkę chociaż moja Laurka nie znosi Dalii.
Poza tym Dalia chyba robi trochę dobrą minę do złej gry, kiedy zapytałem czy bardzo chciałaby być zdrowa to ta z niby zdziwieniem zareagowała że nawet nie potrafiłaby siebie wyobraźić jako zdrowej. Według mnie takie coś nie może być szczere...

Nie wiem co robić, nawet nie wiem czy chcę mieć z nią relację, ale jak długo tak można? Obawiam się też że Gosia będzie oczekiwała że będę pomagał jej finansowo, albo przy opiece nad Dalią, a coś mnie powstrzymuje pod takim poświęceniem się obcej osobie...
Po tym co Pan pisze stwierdzić można, iż Pan mentalnie jest na poziomie 10 latka. Nie niszcz kobiecie życia swoim dziecinnym podejściem.
 
Do góry