reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

po poronieniu - dla podniesienia na duchu

Ale kindzi, po deszczu, nawet po urwaniu chmury i gradobiciu, ZAWSZE w końcu wychodzi słońce. To nie jest tak, że moje życie cały czas było szczęśliwe i kroczyłam przez nie u boku księcia z bajki. Mój pierwszy książę zginął pod kołami samochodu. Drugi utonął. A trzeci to był obrzydliwy ropuch, przypałętał się po dwóch stratach, kiedy desperacko potrzebowałam kogokolwiek, i podeptał jeszcze bardziej, wciągnął mnie nieświadomie w dziwaczny układ jak z telenoweli, okazało się, że miał narzeczoną, która o mnie wiedziała i akceptowała, a w dodatku był damskim bokserem (czego na szczęście nie doświadczyłam na własnej skórze) i miał tendencje do alkoholizmu. Ile pecha można mieć w życiu? Ale wreszcie jest on, mój mąż. I ojciec mojego dziecka. Życie własnie pokazało, że w pełni zasłużenie. Pamiętaj, kindzi, słońce zawsze wychodzi. U mnie okrez burzowy był bardzo długi. Potem wyszło słońce. Teraz znowu pada, ale ja już się nauczyłam wyciągać parasol, więc mokną mi co najwyżej nogi ;) A moment, kiedy deszcz przestaje padać i wychodzi słońce jest najpiękniejszy, bo wtedy na niebie maluje się tęcza. Życzę Ci tej tęczy jak najszybciej!
 
reklama
heh ja wiem, ja to wszystko wiem, nie mam pretensji do losu, czy Boga, że miałam taki rok (po drodze jeszcze umarła moja ciocia po okropnej walce z rakiem), tylko po prostu nadal to przeżywam...i czasem zwyczajnie opadam z sił...mam nadzieję, że będzie lepiej i będę mamusią zdrowego, urodzonego dziecka. Tylko, że czasem mi źle i smutno i czasem męczy mnie pytanie Dlaczego...
A najbardziej w tej sytuacji boli, że osoba, która miała przez to przejść ze mną, zostawiła mnie...nie wiem dlaczego mnie akurat to tak męczy, pracuję nad tym z terapeutą...
Mam nadzieję, że ta moja żałoba się niedługo zakończy.
 
Dla nas to też był fatalny rok, niedawno straciliśmy w zasadzie cieszącą się całkiem niezłym zdrowiem babcię w wyniku błędu lekarskiego przy rutynowym badaniu i następujących po nim licznych zaniedbań szpitala. Ale teraz jest nowy rok i będzie lepszy. Musi być.
 
Kochana bardzo CI współczuje że Ciebie też spotkało takie nieszczęście, światełko dla Twojego Aniołka
[*]

ja poroniłam w kwietniu tego roku dzień przed Wielkanocą w 10 tc , w lipcu zaszłam w ciazę ponownie jutro zaczynam 26 tc a termin mam na kwiecień

" Nienarodzone dzieci nie odchodzą...one tylko zmieniają datę swojego przyjścia na świat"
 
Katherine tulę Cię mocno...czytam i czytam i mysle skąd ja znam Twój nick..?? dopiero mnie na sierpniówkach pocieszałaś w święta...

mnie wiecie co dobija gadanie ludzi że dobrze ze "to" sie stało teraz a nie np potem jak dziecko duże...dobija mnie to niemiłosiernie !!!!!!!!!!!!!!

w moim toczeniu nie wie duzo osób ,w pracy tylko kierowncy...ale wraca mi wszystko i wraca

kiedy następne staranko nie wiem...boje się :-(
 
Cleo to prawda, ale ludzie naprawdę nie wiedzą jak reagować i co mówić i mówią to, co myślą, że będzie dobre... jak ktoś tego nie przeżył, to nie wie...
ja też bym się bała starać... a jednocześnie zazdroszczę Wam (pozytywnie), że możecie się starać...Boże jakie to ciężkie...
 
Cleo mnie po tym wszystkim zostawił ojciec dziecka i nie mam na razie z kim sie starać... a jestem w takim stanie, że nie mam choty nikogo poznawać...błędne koło...
 
reklama
Cleo, no widzisz, teraz spotykamy się tutaj. Będzie nam raźniej :) Powiedz mi, co Ci powiedział lekarz odnośnie starań? Ja wczoraj znowu usłyszałam, że mam czekać i przyznam szczerze, że ten rozstrzał opinii nieco mi zachwiewa mój wewnętrzny ład, bo mimo wszystko jak się słyszy "poczekaj" to się człowiek zaczyna bać nie poczekać i zaczyna się szarpać sam ze sobą. I tak zawierzę naturze, ale podejrzewam, że jeśli zajdę od razu w ciążę i potem ją stracę, będę musiała być strasznie silna, żeby nie zacząć sobie czegoś wyrzucać.

Wróciłaś już do pracy? To jest jedna z tych rzeczy, których jeszcze nie jestem w stanie udźwignąć. Moje względnie dobre samopoczucie jest jak balonik a praca to całe mnóstwo kolców, nie będę świadomie tego balonika tam zdmuchiwać i sprawdzać empirycznie, czy pęknie, czy nie. Poczekam, aż stwardnieje. Choć i tak praca usilnie wali i drzwiami, i oknami, i przez szyb wentylacyjny też próbuje się wcisnąć. Czasem nawet przez rury kanalizacyjne, tak w akcie desperacji. Wszyscy czegoś chcą.

Świat na złość dziś płacze. Nawet mam ochotę popłakać z nim, tylko łzy utknęły i nie lecą. Nawet jak się pozytywnie myśli, to nie znaczy, że nie można popłakać, ze łzami wypływają na zewnątrz różne smutki i negatywy, zanim zdążą narobić szkody w organiźmie. Człowiek się od razu oczyszcza. Może jeszcze za mało ich zebrałam, żeby się skropliły. A jeśli tak, to mam nadzieję, że wyparują.

Kindzi, ja wiem, że ciężko. Mi też, jak cholera tak naprawdę. Ale mamy wątek dla podniesienia na duchu. Nie dołujemy się, tylko podnosimy. Hop, siup, zmiana kierunku wektora. W tym wszystkim, co ciężkie, trudne i boli, i uwiera, i doskwiera, i ciśnie, i zgniata - w tym właśnie, albo pomimo tego, starajmy się szukać czegoś, co wesołe i uśmiechnięte, kolorowe. A jak wesołego nie ma, to przynajmniej spokojne. Posmęcić możemy, bo to czasem też pomaga, ale niech w tych smętach będzie jakikolwiek promyczek.

P.S. O. I od razu mi lepiej, a przed chwileczką czułam się źle :)
 
Do góry