A ja dam propozycję i wiem, że wsadzę kij w mrowisko - wyjdźmy z tego schematu naszych rodziców, gdzie dysfunkcyjni rodzice byli ze sobą nawet, gdy jeden z nich krzywdził dzieci.
To stary model i doskonale o tym wiedzą dorosłe już teraz dzieci z lat 70, 80, 90... Wiele osób znam, gdzie matka akurat wiedząc, że np. ojciec dziecka nadużywa alkoholu, znęca się nad rodziną tkwiła dalej w związku dlatego, że "bo to mąż", "bo to ojciec", "bo co sąsiad/ksiądz powie". Oczywiście, nikt nie mówił nic, gdy mąż lał (bo nawet w wielu przypadkach to nie bił tylko lał) matkę jak i dzieci i pił na umór.
Ale przecież taki kochany mąż i tatuś, kochany bo no, brzydko mówiąc - wcisnął obrączkę na palec przysięgając coś, czego nigdy nie dopełnił i zrobił dziecko, co przepraszam wszystkich starających z góry bo nie do was piję - ale niestety nie jest wyczynem świata. Tak jak i karmienie dziecka nie jest wielkim staraniem matki, a jest obowiązkiem - i nie ważne czy karmi piersią, formułą z butelki, czy drobi na spodeczku, łyżeczką, pipetką - nie ma ŻADNEJ różnicy.
Wyjdźmy może w końcu poza tę polską strefę komfortu i postawmy za priorytet jednak to dziecko, które żyje w takim środowisku i potem będzie znając życie, chodzić na terapię. Zamknijmy w końcu te bezsensowne koło.