reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Rozstanie i prawie 4letnie dziecko

Dołączył(a)
20 Marzec 2024
Postów
3
Cześć wszystkim,




Nie wiem czy proszę o radę w odpowiednim miejscu, ale naprawdę nie wiem co robić... Kilka dni temu moje życie rozsypało się na kawałki, ale zanim przejdę do sedna nakreślę moją dotychczasową sytuację:


Jestem w 6 letnim związku (bez ślubu) i z narzeczoną mamy wspaniałą córeczkę lat prawie 4. Od dłuższego czasu nie układa się pomiędzy nami pod każdym względem. Sytuację mamy moim zdaniem trudną. Pracujemy w jednej firmie na dwóch różnych zmianach, wymieniamy się opieką nad córką, mieszkamy razem. Kiedy ja mam 1 zmianę narzeczona zaprowadza córkę do przedszkola, ja po pracy ją odbieram i na odwrót. Spędzamy z sobą czas tylko w weekendy. Tzn. żremy się o wszystko, ona jest wiecznie zmęczona itp, ja mialem depresję więc jakieś naleciałości mi z tego zostały, różne rzeczy mówi się w złości, nieważne - ogólnie związek gnije od co najmniej 2 lat. Jeśli chodzi o sprawy łóżkowe to raz że średnio jest z możliwościami, wiadomo jak to jest przy dziecku, a dwa od dłuższego czasu czuję się jak żebrak. Próbuję, staram się o zbliżenie, ale regularnie jestem odtrącany, a jeśli już coś się wydarzy, to jakość zbliżenia ze strony partnerki pozostawia bardzo wiele do życzenia, po prostu mam wrażenie że da raz na jakiś czas na "odwal się", żebym tylko już dał jej spokój. Raz o tym gadaliśmy i stwierdziła że to przez tabletki anty nie ma ochoty na seks i w sumie na tym temat utknął. I tak sobie żyliśmy w tym naszym bagienku, raz lepiej raz gorzej ale ogółem nie za dobrze. Kilka dni temu, wyszła do koleżanki (ogólnie tego nie robi), wróciła do domu i wylała nagle na mnie wszystko co jej w naszym związku nie pasuje stwierdzając że powinniśmy się rozstać, może nie na zawsze ale chociaż na jakiś czas. Emocje, płacz, smutek, cały wachlarz... Stwierdziła że nie da rady siedzieć w domu w tym stanie i chce jechać na noc do krewnych by ochłonąć i wszystko przemyśleć. Wzięła ze sobą klucze do babci i wyszła... Nie wiedziałem co zrobić, postanowiłem dać jej tę przestrzeń na odpoczynek i przemyślenia. Miała wrócić na drugi dzień rano, a wróciła grubo po południu... Miałem przeczucie że coś jest tutaj grubymi nićmi szyte (mam chyba szósty zmysł do takich spraw). Okazało się że nie była u babci, a u kolegi z pracy (a ja dokładnie to podejrzewałem) i zdradziła mnie z nim... Zarzekała się że to tylko raz. Wyrzuciłem ją z domu (na jedną noc bo córka źle znosi rozłąkę). Teraz powoli na jaw wychodzą nowe fakty. Chciałem ratować związek dla córki, ale po dodatkowych informacjach które do mnie dotarły nie chce już tego ratować. Brzydzę się jej. Nie wierzę że mogła to zrobić naszej córce, już pal licho ze mną, jestem trzydziestoletnim gościem, poradzę sobie bez kobiety, tym bardziej takiej... Istotnym elementem historii ze zdradą jest fakt iż prawdopodobnie wróciła stamtąd naćpana amfetaminą, wiem jak wyglądają po tym oczy i wiem że gość u którego była bawi się w to i akurat wtedy to miał (wiem z dobrego źródła) nie wierzę że z nim nie brała. Nie ma się czym chwalić ale nim zaszła w ciążę razem niestety trochę w to polecieliśmy. Żałuję tego bardzo. W sumie przez to wpadliśmy, ale ogólnie mieliśmy zamiar i tak ze sobą być, więc dziecko nie było dla nas wielkim zaskoczeniem. Oczywiście jak tylko dowiedzieliśmy się o ciąży skończyliśmy z tym.


I teraz do sedna.

Nie chcę już z nią być, chce się rozstać i dogadać co do opieki nad córką. Jeśli jej rodzina się dowie to prawdopodobnie ją wyklnie więc nie będzie miała gdzie iść, więc zgadnijcie gdzie najpewniej pójdzie? ;) Brawo, macie rację! - pójdzie do niego, bo gdzie?

Chciałbym zatrzymać córkę przy sobie, prawo do mieszkania mam ja, to tutaj jest dom mojej córeczki. Nie wyobrażam sobie sytuacji że ona wyprowadza się do niego i zabiera tam dziecko, to nie wchodzi w grę. Zagroziłem jej że jeśli tak zrobi to stanę na głowie by zabrać jej prawa rodzicielskie (oczywiście nie chciałbym tego robić, nie jestem potworem, córka kocha ją a ona córkę).


Pytanie jak to wszystko ogarnąć? Szukam pomocy gdzie tylko się da... Naprawdę nie wiem co robić, odnoszę wrażenie że żadne rozwiązanie nie będzie dobre, a chcę cierpienie córki ograniczyć do absolutnego minimum.

Ona pracy nie zmieni na razie bo ma kredyt, ja też nie chce zmieniać pracy, bo też mam ku temu swoje powody. Jestem w martwym punkcie. Odkąd się to wydarzyło myślę tylko o tym jak to wszystko ogarnąć, mam mętlik w głowie. Nie przychodzi mi nic sensownego na myśl. Proszę, doradźcie mi coś... Ta sytuacja wysysa ze mnie resztki chęci do życia...


Upokorzony i zrozpaczony Pan_M.
 
reklama
Cześć wszystkim,




Nie wiem czy proszę o radę w odpowiednim miejscu, ale naprawdę nie wiem co robić... Kilka dni temu moje życie rozsypało się na kawałki, ale zanim przejdę do sedna nakreślę moją dotychczasową sytuację:


Jestem w 6 letnim związku (bez ślubu) i z narzeczoną mamy wspaniałą córeczkę lat prawie 4. Od dłuższego czasu nie układa się pomiędzy nami pod każdym względem. Sytuację mamy moim zdaniem trudną. Pracujemy w jednej firmie na dwóch różnych zmianach, wymieniamy się opieką nad córką, mieszkamy razem. Kiedy ja mam 1 zmianę narzeczona zaprowadza córkę do przedszkola, ja po pracy ją odbieram i na odwrót. Spędzamy z sobą czas tylko w weekendy. Tzn. żremy się o wszystko, ona jest wiecznie zmęczona itp, ja mialem depresję więc jakieś naleciałości mi z tego zostały, różne rzeczy mówi się w złości, nieważne - ogólnie związek gnije od co najmniej 2 lat. Jeśli chodzi o sprawy łóżkowe to raz że średnio jest z możliwościami, wiadomo jak to jest przy dziecku, a dwa od dłuższego czasu czuję się jak żebrak. Próbuję, staram się o zbliżenie, ale regularnie jestem odtrącany, a jeśli już coś się wydarzy, to jakość zbliżenia ze strony partnerki pozostawia bardzo wiele do życzenia, po prostu mam wrażenie że da raz na jakiś czas na "odwal się", żebym tylko już dał jej spokój. Raz o tym gadaliśmy i stwierdziła że to przez tabletki anty nie ma ochoty na seks i w sumie na tym temat utknął. I tak sobie żyliśmy w tym naszym bagienku, raz lepiej raz gorzej ale ogółem nie za dobrze. Kilka dni temu, wyszła do koleżanki (ogólnie tego nie robi), wróciła do domu i wylała nagle na mnie wszystko co jej w naszym związku nie pasuje stwierdzając że powinniśmy się rozstać, może nie na zawsze ale chociaż na jakiś czas. Emocje, płacz, smutek, cały wachlarz... Stwierdziła że nie da rady siedzieć w domu w tym stanie i chce jechać na noc do krewnych by ochłonąć i wszystko przemyśleć. Wzięła ze sobą klucze do babci i wyszła... Nie wiedziałem co zrobić, postanowiłem dać jej tę przestrzeń na odpoczynek i przemyślenia. Miała wrócić na drugi dzień rano, a wróciła grubo po południu... Miałem przeczucie że coś jest tutaj grubymi nićmi szyte (mam chyba szósty zmysł do takich spraw). Okazało się że nie była u babci, a u kolegi z pracy (a ja dokładnie to podejrzewałem) i zdradziła mnie z nim... Zarzekała się że to tylko raz. Wyrzuciłem ją z domu (na jedną noc bo córka źle znosi rozłąkę). Teraz powoli na jaw wychodzą nowe fakty. Chciałem ratować związek dla córki, ale po dodatkowych informacjach które do mnie dotarły nie chce już tego ratować. Brzydzę się jej. Nie wierzę że mogła to zrobić naszej córce, już pal licho ze mną, jestem trzydziestoletnim gościem, poradzę sobie bez kobiety, tym bardziej takiej... Istotnym elementem historii ze zdradą jest fakt iż prawdopodobnie wróciła stamtąd naćpana amfetaminą, wiem jak wyglądają po tym oczy i wiem że gość u którego była bawi się w to i akurat wtedy to miał (wiem z dobrego źródła) nie wierzę że z nim nie brała. Nie ma się czym chwalić ale nim zaszła w ciążę razem niestety trochę w to polecieliśmy. Żałuję tego bardzo. W sumie przez to wpadliśmy, ale ogólnie mieliśmy zamiar i tak ze sobą być, więc dziecko nie było dla nas wielkim zaskoczeniem. Oczywiście jak tylko dowiedzieliśmy się o ciąży skończyliśmy z tym.


I teraz do sedna.

Nie chcę już z nią być, chce się rozstać i dogadać co do opieki nad córką. Jeśli jej rodzina się dowie to prawdopodobnie ją wyklnie więc nie będzie miała gdzie iść, więc zgadnijcie gdzie najpewniej pójdzie? ;) Brawo, macie rację! - pójdzie do niego, bo gdzie?

Chciałbym zatrzymać córkę przy sobie, prawo do mieszkania mam ja, to tutaj jest dom mojej córeczki. Nie wyobrażam sobie sytuacji że ona wyprowadza się do niego i zabiera tam dziecko, to nie wchodzi w grę. Zagroziłem jej że jeśli tak zrobi to stanę na głowie by zabrać jej prawa rodzicielskie (oczywiście nie chciałbym tego robić, nie jestem potworem, córka kocha ją a ona córkę).


Pytanie jak to wszystko ogarnąć? Szukam pomocy gdzie tylko się da... Naprawdę nie wiem co robić, odnoszę wrażenie że żadne rozwiązanie nie będzie dobre, a chcę cierpienie córki ograniczyć do absolutnego minimum.

Ona pracy nie zmieni na razie bo ma kredyt, ja też nie chce zmieniać pracy, bo też mam ku temu swoje powody. Jestem w martwym punkcie. Odkąd się to wydarzyło myślę tylko o tym jak to wszystko ogarnąć, mam mętlik w głowie. Nie przychodzi mi nic sensownego na myśl. Proszę, doradźcie mi coś... Ta sytuacja wysysa ze mnie resztki chęci do życia...


Upokorzony i zrozpaczony Pan_M.

Ale nie rozumiem pytania.

Jesli nie chcesz przy niej pracować to zwolnij się.
Czy fakt zdrady matki dziecka spowoduje, że zabierzesz jej prawa? Wątpię.
Czy powinieneś kombinować, żeby przekonać sąd do odebrania praw? Nie, bo nie masz podstaw.

Nie obmyślaj dziwnych zemst. Skup się na dziecku, przygotuj dziecko na informację w sposób odpowiedni dla dziecka - tj. nie obciążaj dziecka informacjami, których nie zrozumie. Nie nastawiaj dziecka przeciwko matce, jeśli była dobrą matką, a słabą partnerką. Mimo krzywdy wobec Ciebie ma takie samo prawo do dziecka i do uczestniczenia w życiu córki czy to Ci się na chwilę obecną podoba czy nie.

Dziecko nie jest kartą przetargową. Jeśli masz 30 lat, powinieneś rozumieć. Gdy córka dorośnie trochę, sama będzie na nią zła najprawdopodobniej więc nie dorzucaj do pieca. Poza tym, byłaby na pewno w przyszłości wdzięczna gdybyś umiał załatwić to polubownie i nie kręcił zbędnych afer.

Przetraw w sobie informację, że każdy jeden związek może się skończyć i ani pierścionek ani obrączka nie zagwarantowały nikomu nigdy nic.

Aha. Co do porad związkowych:

Jeśli będzie chciała wrócić to nie pozwól. Czemu? Córka, gdy dowie się o zdradzie nauczy się głupiego schematu przebaczania i ranienia siebie ponownie. Poza tym, zdrady z reguły powtarzają się kolejne razy, a jednak to rozchwieje Ci psychikę.
Przemyśl dobrze jak planujesz postępować, bo dzieci relacje związkowe jako przykład biorą od rodziców, a nie z filmów, jak się wydaje. ;)
 
Ostatnia edycja:
Nie wybaczyłabym zdrady nigdy, to po pierwsze. Twoja córka nie powinna być nauczona, że zdradę się wybacza, bo może później tkwić w toksycznych związkach. Oczywiście nie powinieneś tej córki w to mieszać i mówić jej o zdradzie, bo to małe dziecko jeszcze. Po drugie, znam wiele osób biorących amfetaminę i ich oczy są po niej… normalne. Za to również znam wiele osób, które mają wiele źrenice po wypiciu alkoholu, więc może ją o to zapytaj po prostu, a nie od razu oskarżasz o zażywanie twardych dragów, bo coś kiedyś w przeszłości i „ty wiesz z dobrego źródła, że ktoś coś”.
Po trzecie, najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest rozwód i opieka naprzemienna. Moim zdaniem nawet jeśli twoja żona sobie coś wzięła z tym kochankiem i zrobiła to raz, to o niczym nie świadczy, sąd nie odbierze jej z tego powodu praw, bo nawet nie była wtedy z dzieckiem. Poza tym tak naprawdę nie masz na to dowodów i to tylko twoje przypuszczenia. Nie rozumiem, dlaczego nie poruszyłeś z nią tego tematu. Jeśli była dobrą matką, to się na niej nie mścij i nie próbuj zabierać jej córki, bo skrzywdzisz tym też dziecko. Alienacja rodzicielska nie jest dobra z żadnej strony. Jesli jednak chcesz to ratować, to koniecznie terapia dla par i nie podejmuj pochopnych decyzji. Przemyśl to wszystko, przemyśl bardzo dokładnie czy w ogóle jesteś w stanie o tym zapomnieć, czy nie. Też możesz iść do psychologa o tym pogadać, może ci doradzi coś więcej i pomoże ci sobie z tym poradzić.
 
Ja nie dam rady autorowi pytania ale nie szczególnie podoba mi się co Wy radzicie. Nie jesteście terapeutami czy psychologami aby dawać porady związkowe. Dlaczego ma nie wybaczyć? Za zdradę odpowiadają zazwyczaj dwie osoby. Poza tym nie trzeba tu powielać stereotypów, że jak ktoś zdradzi raz to później już idzie z górki i robi to na prawo i lewo. No nie do końca tak musi być. My znamy tylko jedną stronę medalu. I skąd pomysł, aby dziecko w ogóle o niej wiedziało? I dlaczego miałoby powielać błąd? Naprawdę nie bawcie się w psychologów.
 
Ja nie dam rady autorowi pytania ale nie szczególnie podoba mi się co Wy radzicie. Nie jesteście terapeutami czy psychologami aby dawać porady związkowe. Dlaczego ma nie wybaczyć? Za zdradę odpowiadają zazwyczaj dwie osoby. Poza tym nie trzeba tu powielać stereotypów, że jak ktoś zdradzi raz to później już idzie z górki i robi to na prawo i lewo. No nie do końca tak musi być. My znamy tylko jedną stronę medalu. I skąd pomysł, aby dziecko w ogóle o niej wiedziało? I dlaczego miałoby powielać błąd? Naprawdę nie bawcie się w psychologów.
Nikt nie każe mu mówić, że mamusia spała z kolegą. To nie są treści dla dzieci.

Dzieci nie są głupie i prędzej czy później domyśli się o co naprawdę poszło. A ważne jest, żeby dziecko było uczone szanowania siebie w związku i nie przyjmowania zdrajcy spowrotem, aby nie ranić siebie dalej. Dzieci biorą przykład z rodziców i powielają ich błędy.

Poza tym, ja nie jestem za usprawiedliwaniem zdrady. Mam dość partnera, nie chcę z nim spać bo wolałabym z kimś innym - zwyczajnie odchodzę. Nie trzeba przyprawiać komuś rogów ani szukać usprawiedliwień dla takich zachowań.
 
Nikt nie każe mu mówić, że mamusia spała z kolegą. To nie są treści dla dzieci.

Dzieci nie są głupie i prędzej czy później domyśli się o co naprawdę poszło. A ważne jest, żeby dziecko było uczone szanowania siebie w związku i nie przyjmowania zdrajcy spowrotem, aby nie ranić siebie dalej. Dzieci biorą przykład z rodziców i powielają ich błędy.

Poza tym, ja nie jestem za usprawiedliwaniem zdrady. Mam dość partnera, nie chcę z nim spać bo wolałabym z kimś innym - zwyczajnie odchodzę. Nie trzeba przyprawiać komuś rogów ani szukać usprawiedliwień dla takich zachowań.
Dokladnie. I to wcale nie jest tak, że zdrada jest winą obu stron. Nawet jak ktoś wybaczy, to nigdy o tym nie zapomni, to zawsze siedzi w głowie, nie da się tak żyć na dłuższą metę. Dla mnie osoba, która wybacza zdradę nie kocha samej siebie i tyle. Na zdradę nie ma usprawiedliwień.
 
Nie będę polemizować z Wami. Ale dla mnie wina zawsze leży po obu stronach. Nigdy nie jest winna tylko jedna osoba. I nie znamy tutaj sprawy od strony kobiety. Więc naprawdę nie bawcie się w psychologów bo same tymi radami możecie kogoś skrzywdzić.
@loumarie tak, dzieci nie są głupie. Ale naprawdę nie muszą wiedzieć,że ktoś kogoś zdradził.
Może nie macie w swoim gronie takich przypadków, więc idziecie w zaparte,że zdrady się nie wybacza bo to i tamto. Ja znam związek gdzie była zdrada i mimo tego działał dalej.
 
Nie będę polemizować z Wami. Ale dla mnie wina zawsze leży po obu stronach. Nigdy nie jest winna tylko jedna osoba. I nie znamy tutaj sprawy od strony kobiety. Więc naprawdę nie bawcie się w psychologów bo same tymi radami możecie kogoś skrzywdzić.
@loumarie tak, dzieci nie są głupie. Ale naprawdę nie muszą wiedzieć,że ktoś kogoś zdradził.
Może nie macie w swoim gronie takich przypadków, więc idziecie w zaparte,że zdrady się nie wybacza bo to i tamto. Ja znam związek gdzie była zdrada i mimo tego działał dalej.
Byłam zdradzona wiele razy przez faceta, więc nauczona doświadczeniem wiem, że zdrady nigdy nie powinnam wybaczyć i nie, nie było w tym żadnej mojej winy. Chłop sobie budował ego, zdradzając na prawo i lewo. Wybaczałam, bo nie znałam swojej wartości i byłam pewna, że się to nie powtórzy. Ty masz swoją opinię, my mamy swoją – wszyscy mamy do tego prawo. Autor chce się rozstać. Jeśli zmieniłby zdanie zaproponowałam mu terapię dla par, nie uważam, że to jest zła rada.
 
Nie będę polemizować z Wami. Ale dla mnie wina zawsze leży po obu stronach. Nigdy nie jest winna tylko jedna osoba. I nie znamy tutaj sprawy od strony kobiety. Więc naprawdę nie bawcie się w psychologów bo same tymi radami możecie kogoś skrzywdzić.
@loumarie tak, dzieci nie są głupie. Ale naprawdę nie muszą wiedzieć,że ktoś kogoś zdradził.
Może nie macie w swoim gronie takich przypadków, więc idziecie w zaparte,że zdrady się nie wybacza bo to i tamto. Ja znam związek gdzie była zdrada i mimo tego działał dalej.

Nie bawimy się w psychologów ale co to za maniera prób usprawiedliwania krzywdzenia ludzi? Czy kobieta, której było źle nie mogła zwyczajnie odejść?
Co będziemy usprawiedliwiać kolejne, przemoc czy używki? To co piszesz brzmi troszkę jakby autora narzeczona poślizgnęła się na skórce od banana i wpadła na kolegę bez majtek.

Zdrada to proces świadomy. Żeby zdradzić podejmujesz decyzję. Takich ofert w życiu jest mnóstwo a okazji jeszcze więcej i kwestia jest taka czy to Ty się na to zgodzisz. 🤷🏻‍♀️ Naprawdę to jest coś, czemu można się oprzeć.
 
reklama
A jaką ona jest matką?

Ja bywam perfidna i generalnie radziłabym w takiej sytuacji nazbierać na nią dowodów, że nie nadaje się na matkę. Oczywiście o ile faktycznie jest kiepska. Chociaż dla mnie jak ktoś tak sobie po prostu wychodzi z domu i nara, to... Ileż razy ja chciałam tak zrobić, ale zawsze sobie myślałam, że dziewczynki będą smutne jeśli mamy nie będzie. Rozstaje się człowiek z dorosłym, a nie z dzieckiem. Mnie w takich rozstaniach jak Wasze najbardziej martwi stan psychiczny tego dziecka. Nie wierzę, że nie zauważyła co się między Wami dzieje.
 
Do góry