@lady lady dziecko ten posiłek zaakceptowało. Jak widać ma sposób na odmowę, tak jak to robi z drugim posiłkiem. Dlaczego więc ma się cofać w rozszerzaniu diety, żeby wracać do mleka?
Skąd wiesz, co by się stało, gdybyś pozwoliła synkowi decydować za siebie? Przypuszczasz na podstawie jednego banana? To, że raz zjadł, nie znaczy, że zastąpiłby wszystkie mleczne posiłki. Z jednej strony dziecko ma decydować, a z drugiej jednak nie może, bo jak zdecyduje inaczej niż chce rodzic, to nie ma na to pozwolenia? Zaszkodził mu ten banan?
Pytanie nie do mnie, ale u mnie było podobnie.
Syn jadł wszystko, dużo i bardzo chętnie. Ja jako młoda mama, w czasach zamierzchłych po prostu zastępowałam te mleko posiłkami, myślę że już około 6 miesiąca życia jadł mleko tylko w nocy i rano. Rozszerzałam dietę o 4 miesiąca bo tak mi kazano.
Co się stało? Syn ma lat 14, ma ogromne problemy z jedzeniem - tzn nadal zje wszystko, jest wiecznie głodny, najchętniej spożywałby ok 5 tys. kcal dziennie (nie, nie je słodyczy, jest weganinem więc generalnie nie wiele niby może), pół roku temu wykryto mu cukrzycę typu 1
Dodam, że już wtedy kiedy miał rok, dwa czy trzy lata zwracałam uwagę na to nie jednemu lekarzowi, od początku czułam, że "wiecznie" głodne dziecko to nie jest normalna sprawa, byłam przez te lata zbywana i było uznane, że przecież to dziecko tylko się cieszyć.
Najprawdopodobniej skończy się na ozempicu - chyba nie muszę mówić jakie to może mieć skutki zdrowotne dla dziecka. Ale kolejny krok to operacja bariatryczna - czyli jeszcze gorzej
Mam dwójkę młodszych dzieci - oboje mieli już wprowadzaną dietę na zasadzie BLW, po 6 miesiącu, długo karmione piersią (to młodsze nadal, ale drugie to też nastolatka) no cóż, nie mają problemów jak brat, obciążenie mają takie samo.
I oczywiście mój syn i tak miałby CT1, i tak kilka do kilkunastu razy dziennie musiałabym patrzeć na cierpienie swojego dziecka (ale już usłyszałam, że wymyślam i to takie nic) ale byłaby duża szansa, że choroba zaatakowałaby za 10 czy 15 lat, a jej lekki stan udało by się też dużo dłużej utrzymać.
I jasne, to dowód anegdotyczny, może wszystko wyglądało by tak samo - ale ja tego nie wiem, w przypadku młodszych dzieci nawet jak zachorują (najmłodszy ma ogromną szansę bo to też chłopiec) to będę miała poczucie, że zrobiłam wszystko żeby tego uniknąć, w przypadku najstarszego wiem że nie zrobiłam wszystkiego i to po części z mojej winy będzie cierpiał do końca życia i być może umrze przedwcześnie. Nie życzę tego nikomu.