Zdecydowałam się napisać, jednak mam nadzieję, że nikomu nie zepsuję tym humoru.
Mój problem polega na braku chęci do...wszystkiego.Ale zacznijmy od początku...
Zrobiłam 3 miesiące temu test i pojawiły się dwie kreseczki. Cieszyłam się i zaraz po powrocie męża z pracy - powiedziałam mu o tym. Cieszyliśmy się oboje, ale z godziny na godzinę robiło się coraz smutniej - tylko nikt nie mówił nic głośno. Tydzień później mój mąż miał wylot na misję do Afganistanu. Nigdy nie zgadzałam się z tym do końca, ale wiedziałam za kogo wychodzę...
On powtarzał - to pół roku - potem wrócę i będę Ci pomagał.
Prosiłam, żeby zrezygnował, ale twierdził, że już za późno.
Tydzień później poleciał.
Nie było łatwo, ale starałam się zaakceptować sytuację.
Dziś jestem w 4 miesiącu.
A ja nie mam już siły...
Przetwałam okres mdłości, wymiotów, kilka omdleń...myślałam, że będzie już tylko lepiej. Ale nie jest - wręcz przeciwnie.
Uciekłam zupełnie od ludzi, zamykam się w mieszkaniu i właściwie mogłabym zupełnie nie wychodzić. Wyjście do sklepu to dla mnie męka. Jak tylko wracam i zamykam za sobą drzwi zaczynam płakać i mogę tak przeleżeć cały dzień.
Wychodzę na uczelnię tylko gdy moja obecność jest tam niezbędna (ostatni rok - obrona pracy w tym miesiącu...)
Czuję że spadło na mnie zbyt wiele. Może jestem za słaba? Nie wiem.
Ciągły stres, lęk o męża, o dziecko. Jestem taka zmęczona...
Zaczęłam prosić go o wcześniejszą rotację - jednak on tego nie rozumie. Nie daje się przekonać.
Nie wiem co mam zrobić... Czuję, że już niedługo nie wytrzymam.
Mój problem polega na braku chęci do...wszystkiego.Ale zacznijmy od początku...
Zrobiłam 3 miesiące temu test i pojawiły się dwie kreseczki. Cieszyłam się i zaraz po powrocie męża z pracy - powiedziałam mu o tym. Cieszyliśmy się oboje, ale z godziny na godzinę robiło się coraz smutniej - tylko nikt nie mówił nic głośno. Tydzień później mój mąż miał wylot na misję do Afganistanu. Nigdy nie zgadzałam się z tym do końca, ale wiedziałam za kogo wychodzę...
On powtarzał - to pół roku - potem wrócę i będę Ci pomagał.
Prosiłam, żeby zrezygnował, ale twierdził, że już za późno.
Tydzień później poleciał.
Nie było łatwo, ale starałam się zaakceptować sytuację.
Dziś jestem w 4 miesiącu.
A ja nie mam już siły...
Przetwałam okres mdłości, wymiotów, kilka omdleń...myślałam, że będzie już tylko lepiej. Ale nie jest - wręcz przeciwnie.
Uciekłam zupełnie od ludzi, zamykam się w mieszkaniu i właściwie mogłabym zupełnie nie wychodzić. Wyjście do sklepu to dla mnie męka. Jak tylko wracam i zamykam za sobą drzwi zaczynam płakać i mogę tak przeleżeć cały dzień.
Wychodzę na uczelnię tylko gdy moja obecność jest tam niezbędna (ostatni rok - obrona pracy w tym miesiącu...)
Czuję że spadło na mnie zbyt wiele. Może jestem za słaba? Nie wiem.
Ciągły stres, lęk o męża, o dziecko. Jestem taka zmęczona...
Zaczęłam prosić go o wcześniejszą rotację - jednak on tego nie rozumie. Nie daje się przekonać.
Nie wiem co mam zrobić... Czuję, że już niedługo nie wytrzymam.