Po pol roku starań, jestem w 6 tygodniu ciąży. Naprawdę bardzo tego chcieliśmy i ta wiadomość nas ucieszyła. To dlaczego od dłuższego czasu mam tylko negatywne myśli? Nie potrafię się cieszyć z nowego stanu. Myślę tylko jak nam było dobrze do tej pory, spokojne życie... A teraz taka odpowiedzialność! Czy dam radę? Czy dziecko będzie zdrowe? Jak pogodzimy to z pracą? Czy ja w ogóle pokocham to dziecko? Nie lubię obcych dzieci, szczerze mówiąc, to nawet mnie drażnią. Dzieci siostry są fajne, ale to kilka godzin zajmowania się nimi.
Czy będę dobrą matką? Dziewczyny, czy Wy też tak macie?
Kochana to są normalne przemyślenia kobiety w ciąży! Jeszcze piardylion razy Ci się zmieni.
W swoje obydwie ciąże zaszłam bardzo szybko bo od razu. W drugą tak rekordowo szybko, że mąż się śmieje, że teraz seks tylko z podwójna antykoncepcją i krucyfiksem gdzieś w tle. I w jednej i w drugiej podobne rozumowanie. W pierwszej, czy dam radę jako matka. Raczej typ ze mnie pracoholika, podróżnika i imprezowego zwierza. Za dużo za głośno, wszędzie mnie pełno, gdzie trzeba ratować niewiasty z opresji tam już jestem. Samotna i nic nie robiąca bywałam tylko jak spałam

A tu dziecko. Oczywiście było ględzenie, że będę tyrać do 36 tc, potem wrócę do pracy zaraz po pologu i w ogole zdalnie bede robić jeszcze najlepiej na porodówce.. Jak zobaczyłam dwie kreski to tak sie przeraziłam, Ja tu w rozpaczy, mąż się cieszy. Dramat no bo w ciąże zajść fajnie, ale trzeba urodzić. Ostatecznie mi sie zmienilo tak, ze jak ktos mnie zapytal kiedy wracam do roboty znając moja naturę. Zrobiłam dym z cyklu "COO!!!??? Ja mam dziecku najlepsze lata dzieciństwa odebrać zeby wzbogacać jakiegoś prywaciarza!??"

Jak się córka urodziła przeraziła mnie odpowiedzialność za życie 2 osoby, sprawdzałam 10 x w nocy czy zyje. Pacałam ja jak budzik przez sen, az westchnienia i bylo ok żyje. Po ok 4 miesiącach juz mi przeszło. O pracy nie mysl bo to dalekoterminowe zagadnienie na razie. Biedzie trzeba to ogarniesz. Kazda z nas daje rade. Swoje dziecko pokochasz. Moze nie od razu

... corke nadal mam wrażenie ze ucze sie kochać pomimo 2 lat jej egzystencji. Syna jak tylko polozyli mi na brzuchu i spojrzał na mnie tymi ciemnymi oczkami pokochałam i świat poza nim nie istnieje. Jest mój WOjtuniuniuniuniuniu, idealny syniunio tylko mamusi i moja pierworodna gwiazda internetu. Dzieci innych tez nie lubie

Jak na przeciętna matke na placu zabaw przystało widze paskudne błędy wychowawcze innych matek, ktorych dzieci zle sie bawią z moimi zaś idealnymi i ułożonymi

Żart, widzę, że te moje łosie są rozwydrzone bo mają wszystko. Ahh a miałam nie rozpieszczać. Całe Twoje zycie sie zmieni, ciaza jest pięknym, ale i stresującym okresem, a po ciazy początki, ale na szczecie tylko poczatki sa trudne. Po pol roku z corka bylo mi lzej. Teraz jak mowi to tez taka moja córunia. Syn ma łatwiej bo juz tamta przetarła szlaki

Ten ledwo opierzony, ta jeszcze z świeżo wytartym wąsem mlecznym, a ja szaleniec gdybym mogła to bym odczekała zgodnie z zaleceniami gina rok i jeszcze w październiku tego roku walnęłabym sobie trzecie i ostatnie, ale dam mężowi odpocząć bo już twierdzi, że przez ich dwójkę będzie żyć 10 lat krócej

Tak czy siak gdyby bylo strasznie nie zdecydowalabym sie na drugie i nie wzdychalabym rozmażona o kolejnym. I mówię to ja. Kobieta która przez 21 lat swojego życia krzyczała, że ja nigdy nie będę mieć dzieci.