Oczywiście, trzeba jakoś w miarę normalnie żyć i nie zwariować, ale też lepiej nie lekceważyć sytuacji. Malucha chronisz najlepiej chroniąc siebie i domowników. Warto ponosić maseczkę i nieco ograniczyć kontakty.
co do szczepionki, myślę, że największym problemem wcale nie będzie to, że będzie czipować ludzi, zawierać rtęć czy aktywować nadajniki 5G tylko to, że jej po prostu nie będzie.
Fajnie mówić, że COVID przechodzi się jak przeziębienie, ale tak naprawdę to jest nowy, niezbadany wirus i choroba, więc to gdybanie. Tak naprawdę to nawet jeszcze nie wiadomo jak to leczyć i ja bym wolała, żeby moje dziecko nie zachorowało w fazie eksperymentów. Pełen obraz choroby i jej konsekwencji możemy mieć za kilka lat. Jeszcze do niedawna miało zupełnie nie dotyczyć dzieci a jednak niemowlęta też na to umierają. Mam w rodzinie 2 przypadki COVIDU (potwierdzone, a nie że ktoś przeziębiony czy skacowany przypuszcza, że to koronawirus i opowiada jak świetnie to przeszedł) - zarażone całe 2 rodziny - wszyscy domownicy. Pierwsza w przedziale wiekowym 7-46, faktycznie znieśli to jak cięższą grypę. Druga - 19-70, o dziwo nie babcia zniosła to najgorzej, ale 45 letnia kuzynka. Tydzień pod tlenem w szpitalu. Pozostali grypopodobne, ale 3 osoby do dziś (ponad miesiąc po wyleczeniu) nie mają węchu i smaku. Skoro wiemy, że ryzyko zakażenia jest, ale nie wiemy, jak to przechorujemy i jakie mogą być skutki, to lepiej nie lekceważyć, chronić siebie i najbliższych. Ja zamierzam zaszczepić dziecko na wszystko, co możliwe (wtedy ograniczę ryzyko osłabienia inną chorobą) i siebie pierwszy raz na grypę.