reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szukam osoby z podobnym przypadkiem...

Dołączył(a)
14 Grudzień 2018
Postów
3
Po krótce opiszę, co się dzieje.
Mianowicie Półtora roku temu urodziłam dziecko, przy porodzie miałam wielkie problemy - tzn urodziłam szybko i nawet bezboleśnie bez żadnych znieczuleń, ALE za to po porodzie zaczęły się problemy :
1. Macica się nie obkurczała, ciągle krwawiłam... (po czasie gdy przewieziono mnie na salę dostałam oksytocynę i wtedy przestałam krwawić bo macica się obkurczała, ból był niesamowity - to poród mnie nie bolał jak podanie oksytocyny by macica się skurczyła)
2. Zrobił mi się krwiak poporodowy, który został usunięty gdzieś po 8/9 godzinach od porodu. Byłam cewnikowana i miałam drenaż. Miałam przetoczone 3 jednostki krwi.
3. Po porodzie nie chodziłam ponad 3 miesiące, znaczy umiałam przejść z jakieś 500 metrów nie więcej. Okazało się, że krwiak się wchłonął ale szwy się nie rozpuszczały co moja ginekolog ignorowała (ponieważ bolało mnie to krocze) w końcu poszłam prywatnie do gina który mnie operował po porodzie i stwierdził że szwy trzeba było ściągnąć bo robiła mi się tam rana która nie chciała się goić (fachowo to nazwal ziarnina)

W zasadzie to nie planowalismy ale tak sie stalo ze bedziemy drugi raz rodzicami... nikt nam nie powiedzial bym nie zachodzila w ciaze itd. Bylam u ginekologa ostatnio i uslyszalam, ze to bardzo nie odpowiedzialne bym byla w ciazy po takich powiklaniach... ze strzelilam sobie sama w kolano... ze mam sie modlic by dziecko nie przekroczyło 3 kg...i zeby macica to wytrzymala(bo pierwsze dzieciatko mialo 60cm i 4kg przy porodzie dlatego ze bylo tak duze mialam problemy po porodzie). Powiedziala, ze jesli chce ciecie cesarskie to macica na pewno bedzie usunieta, a tak moge ja uratowac choc male mam na to szanse.
Czy jest jakas kobietka, ktora byla w podobnej sytuacji? Bardzo prosze o wyrozumialosc i o szczere odpowiedzi.
 
reklama
Nie miałam takiej sytuacji i bardzo mi przykro. Nie wiem z jakiej jesteś miejscowości ale na twoim miejscu poszukalabym jakiejś dobrej kliniki i fachowego lekarza, bo niektórzy to faktycznie sami powinni iść się leczyć. Moja koleżanka niedawno wylądowała by na stole operacyjnym, nikt jej nie przekazał, że jak się podda, najprawdopodobniej nie będzie mogła mieć dzieci. Dopiero trafiła na dobrą ginekolog w Katowicach., która przekazała jej całkiem inne inf i dokładnie zadała, poświęciła czas. Musi ci ktoś dobrze poprowadzić ciążę. Życzę Ci powodzenia. Kurde trzeba naprawdę uważać na konowałów ...
 
Kochana tez mialam atonie macicy (nie obkurczala sie). Ledwo mnie uratowali i moja macice. Ale ja bylam po cc. I powiem Ci tak ze balam sie zajsc w 2 ciaze a jak juz siw zdecydowalam to stracilam w 22 tc. Prood przedwczesny. Po stracie robilam badania i wyszlo ze mam APS ktory jest spowodowany zakrzepica a to moglo miec wplyw na niw obkurczanie sie macicy w 1 porodzie. Ten porod przedwczesny tez zakonczyl sie cc ale juz wiedzieli ze musza podac mi oksy. I bylo ok. Teraz jestem na roznych lekach w 3 ciazy. Marze o 2 dziecku i walcze ale boję sie.
 
Nie wiem, czy ktoś miał podobne doświadczenia, bo tego typu przypadki są jednostkowe. Pytanie, co zaproponował ginekolog, bo to ciąża wysokiego ryzyka, ale on zamiast cię straszyć powinien Ci zapewnić ochronę i powiedzieć, jak ma wyglądać dalsze postępowanie. Czy dostałaś takie informacje?
 
Ja miałam atonię macicy, tylko że zostałam wyłyżeczkowana i dodatkowo miałam szew na szyjce żeby na pewno macica się obkurczała. Bolało strasznie, to był mój drugi porod, krew podobno sikala po ścianach... Tak to opisał mąż, ja tylko pamiętam ból. Może nie do końcu wyglądało to tak jak u Ciebie, ale lekarz po szyciu rozmawiał z nami, że jeśli chodzi o kolejne dzieci to musimy uprzedzić lekarza że właśnie miałam atonię macicy. Każdy przypadek jest inny i u mnie potem już nie było żadnych komplikacji. Może jednak skonsultuj się z innym lekarzem
 
Moja kuzynka miała atonię macicy po porodzie siłami natury - ucisk z zewnątrz brzucha, oksytocyna, zimne okłady i udało się „zmusić” macicę do obkurczenia. Dalsza znajoma po cięciu cesarskim też miała atonię, u niej niestety skończyło się usunięciem macicy - ale za to ma cudowną córeczkę :) Życie pisze różne scenariusze, więc nie ma co gdybać, jesteś w ciąży, będziesz miała cudownego drugiego malucha - przy porodzie wszyscy będą tym razem świadomi podwyższonego ryzyka atonii, więc na 100% zareagują w dobrym momencie. W ostateczności stracisz macicę, ale będziesz miała dwoje brzdąców. Uszy do góry, a czarnowidztwo lekarz powinien zachować dla siebie. Bo niby co snucie takich teorii daje? Teraz trzeba dbać i dziecko i Ciebie, planować poród tak, żeby było jak najlepiej, po prostu. Powodzenia!
 
Niestety kazda ciąża i każdy poród może w każdej chwili przestać być prawidłowy.
U mnie każda z ciąży przebiegała zupełnie inaczej i porody także.
Jesteś pacjentka wyższego ryzyka.Lekarz w oparciu o dane z poprzedniego porodu i przebiegu ciąży powinien Cię odpowiednio pokierować.Zadbac o to, aby wszystko było optymalne i zapewniło Tobie najwyższy komfort jaki można uzyskać. Jeśli sam nie ma odpowiedniej wiedzy, lub z jakichś powodów nie chce się podjąć prowadzenia ciąży wysokiego ryzyka powinien Cię skierować do innego lekarza .

Moja pierwsza ciąża była ciąża wysokiego ryzyka i dwóch lekarzy odnowiło jej prowadzenia.Uznali, że mogliby więcej zaszkodzić i odesłali mnie do kogoś innego
 
reklama
Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Oczywiście będę konsultowała to z lekarzem który „ewakuował mi krwiaka” i zszywał ponownie.
Przyznam szczerze, że na moim wypisie ze szpitala nawet nie napisali nic o nieobkurczaniu się macicy. W ogóle sytuacja była bardzo dziwna, ponieważ po porodzie byłam obserwowana przez 2/3h (siedział wtedy obok mąż) nie chcieli mnie wydać na sale, ponieważ co przyciskano mi delikatnie na brzuch krew sie wylewała strumieniami... po chyba 3,5h wydali mnie na salę ALE tam to już w ogóle było ciężko... co się przewróciłam na jeden lub drugi bok od razu coś się ze mnie wylewało (krew)... poprosiłam dziewczyny by zadzwoniły po położną - jak ona przyszła to była przerażona (w zasadzie nie dziwię się bo podemną była tylko jedna wielka plama krwi, a dziewczyna była młodziutka). Wtedy poprosiłam ją czy pomogłaby mi pójść się załatwić bo uciskał mnie pęcherz, ale kiedy pomogła mi wstać to krew chlusnęła na podłogę i spływała po moich nogach, a ja w zasadzie wtedy miałam ciemno przed oczami (wystraszyłam się że straciłam wzrok) natychmiast kazała mi usiąść, ale po chwili pomogła mi przejść do łazienki i kazała poczekać aż po mnie wróci, w tym czasie wymieniła mi posciel na nowa umyla podloge z krwi... no i pomogla mi sie polozyc... wtedy tez jeszcze ta krew sie polala ale stwierdzilam, że będę leżeć na jednym boku to sie nie bede wykrwawiać. Kiedy pomogła mi się położyć przypięła mi kroplówkę poinformowała że daje mi oksytocynę, poinformowała lekarza dyżurującego o tym i przyłożyła mi zimny okład do brzucha - w zasadzie krążyły mi myśli czy jak usnę to się obudzę. Potem nic już nie pamiętam, usnęłam, byłam tak zmęczona, że rano na obchodzie mnie dobudzali. Nademną stała już grupa lekarzy, jeden z nich kazał mi się odwrócić na plecy bo chciał zobaczyć tego krwiaka, nie lało się nic więc już było lepiej. No i na mnie w zasadzie kończyli obchód przyjechał wózek inwalidzki pomogli mi na niego wejść i trafiłam spowrotem na tą samą salę na której rodziłam, pomogli mi wejść na fotel(widzieli że nie mam siły) potem przyszedł anestezjolog zapytał ile waże ale mu odpowiedziałam że nie wiem (w końcu urodziłam) wstrzyknął mi coś w żyłę i już spałam, obudziłam się na innej sali, chciało mi się tak cholernie pić. Moje usta zlewały się z kolorem twarzy, a byłam bardzo blada. Dziecka nie dostałam pod opiekę(tylko jeśli był mąż lub ktoś z rodziny) leżałam tak przez 2,5 dnia „ze skrzyżowanymi nogami”(zalecenie lekarzy). Przyznam, że przeżyłam horror. Nawet nie wiedziałam, że fachowo nazywa się takie nieobkurczanie atonią macicy...
tak jak wyżej wspominałam idę na konsultację po nowym roku do innego ginekologa, on mnie operował i jest jednym z lepszych ginekologów- położników...
oczywiście nie nastawiam się negatywnie, wiem że bez macicy da się żyć, ale przyznam że mimo wszystko wolałabym ją posiadać. Na pewno co jakiś czas się tu zjawię bo pewnie będą to przydatne informacje co i jak się ze mną działo - gdyby (nie daj Boże) jakiejś dziewczynie przydarzyło się to samo.

PS - wiem, że mój przypadek zdarza się 1 na 1000. Jednak widać, że się zdarza i niestety jest to nieuniknione.
 
reklama
Do góry