reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

To facet utrzymuje rodzine.

DarkAsterR

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Maj 2018
Postów
5 972
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu brać na siebie wszystkie finansowe troski i zmartwienia? Czy to przejaw jakiejs męskiej ambicji? Jesli tak, to po co to? Jakieś medale gdzieś rozdają za to czy jak?
A już kompletnie nie rozumiem dlaczego kobiety się na to godzą? Pomińmy te, które maja taka prace, ze koń na przodku by jej nie chciał. Ale znam z widzenia sporo kobiet, które robiły dobre kariery, miały dobre posady, pracodawca na nie czekał z otwartymi ramionami a one po sugestii męża ze „od teraz to on będzie utrzymywał rodzine” posłusznie zgodziły się porzucic to, na co ciężko pracowały i zostać w domu z dzieckiem.
Ja nie twierdze, ze siedzenie w domu z dzieckiem to lekka sprawa. Bynajmniej.
Ale przecież praca to nie tylko harówka i zarobek. To tez kontakty społeczne z różnymi ludźmi, możliwość wyjścia z domu, myślenia o „dorosłych„ sprawach, zresetowania się. Zastanawiam się, czy te panie, ktore porzuciły karierę i wybrały „siedzenie” w domu z dziećmi nie tęsknią za kontaktami z innymi dorosłymi? Czy nie czuja się czasami samotne? Mąż cały czas poza domem, poza dziećmi nie ma do kogo ust otworzyć. Chociaż z niemowlakiem to tez żadna rozmowa ;)
Rzucilybyscie prace gdyby facet się uparł sam na wszystko zarabiać? Czy to jednak wasze życie i same decydujecie o tym, jak je wiedziecie?
 
reklama
Rozwiązanie
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu...
Uważam że jeżeli mężczyzna postanawia być chlebodawcą to robi to w dobrej wieże tak aby mama mogła sprawować dobra piecze nad dziećmi ( chyba że uważa kobietę za mniej wartościowego pracownika od siebie ). Chociaż z drugiej strony mężczyźni są na równi lub czasem bardziej opiekuńczy niż mamy.
Ja z mężem wybrałam taką opcję abyśmy oboje pracowali i zarabiali na rodzinę. Wydaje mi się że każda para zawsze ustala co jest dla nich korzystniejsze.
 
W dobrej wierze ale dla kogo?
A ty co bys zrobiła, rzuciłabys prace gdyby ci facet zakomunikował, ze od teraz to on będzie zarabiał na rodzine?
 
Poruszyłaś temat, który i mnie nurtuje. Jestem bardzo ciekawa, czy kobietom, które zrezygnowały trwale z pracy na rzecz wychowywania dzieci, opieka nad nimi i zajmowanie się domem zupełnie wystarcza. Pomijam (wybaczcie szczerość) wygodne panie, ale czy nie brakuje wam jakiegoś własnego zajęcia. Czegoś tylko dla was, rozmów dotyczących nie tylko "kupek" :D
Sama obserwuję w moim otoczeniu dwie inteligentne kobiety, które robiły niezłe kariery, a z chwilą pojawienia się dzieci, zrezygnowały z pracy i są na utrzymaniu mężów. Nieraz korci mnie by je o to zapytać, ale nie robię tego, bo boję się, że mogę je w jakiś sposób urazić. Rozmowy z nimi zaczynają się i kończą na szkole dzieci oraz tym, że nie mogą czegoś kupić, co by chciały, bo trzymający kasę w ręku mąż nie wyraża na to zgody. Sami wracają do domu z pracy wieczorami, więc one cały dzień siedzą z dziećmi same w domu.
Mam też znajomą, która pracuje w ops i opowiada mi o kobietach, których dzieci poszły w świat, a mężowie zmarli (statystyka zgonów dla mężczyzn jest nieubłagana) i teraz okazuje się, że na starość przyszło im starać się o zasiłek, bo nie mają z czego żyć. Żadnych oszczędności, ani własnej wypracowanej emerytury.
Kobietki czy myślicie o tym, kiedy wasze dzieci wyfruną z gniazda i zaczniecie mieć więcej wolnego czasu, co z nim zrobicie?
Sama od roku jestem mamą i staram się nie rezygnować z mojej pracy/pasji. Choć czasami padam ze zmęczenia, a nawet łzę uronię, chcąc pogodzić wszystko. Fakt, mogę wykonywać pracę z domu, co wiadomo ułatwia sprawę, ale mam pracę, której nie mogę robić z doskoku i która wymaga ode mnie dużo czasu, spokoju i zaangażowania. Teraz zmniejszyłam sobie ilość godzin pracy, bo dziecko robi się coraz bardziej zajmujące. I sama przyznaję, chcę z nim spędzać więcej czasu, ale nie ma mowy o całkowitej rezygnacji z pracy. Zwariowałabym po prostu. Muszę czasami oderwać się od kupek, wymiocin, płaczu, karmienia i odświeżyć umysł. Kocham to wszystko, kocham moje dziecko, ale muszę mieć też czas i choć malutką przestrzeń dla siebie. Nie wspominam już nawet o tym, co daje niezależność finansowa.
 
🙃 Przepraszam jeżeli źle mnie zinterpretowano. Myślałam o tych kobietach jako o pragnących przebywania z dzieckiem dopóki nie wylecą z gniazda. A mężczyznach którzy nie wytyczają ile i na co może żona wydać.
Osobiście jestem kochającą mamą ale uważam że też mam prawo I potrzebę zarobić pieniądze, wydawać, spłacać rachunki tak samo jak mąż. Więc moja odpowiedź to NIE nie zgodziłabym się pracować tylko przy dziecku i dbać o dom przecież można podzielić obowiązki na dwojga.
 
Jak dla mnie temat stereotypowy ale ma sens... Otóż nie spotkałam się jeszcze z twierdzeniem faceta że od teraz on utrzymuje rodzinę. U Nas sama podjęłam decyzję że zostanę w mieszkaniu do momentu pójścia córki do przedszkola (już po wakacjach moja jedynaczka przekroczy mury przedszkola😜) i to była tylko i wyłącznie moja decyzja. I sobie nie mogę wyobrazić siedzenia w pustym mieszkaniu gdzie nawet dziecko jest w przedszkolu/szkole. To nie jest tak że dziecko się rodzi a kobieta już do starości zostaje gospodynią domową. Każdy ma jakieś swoje ambicje 😶 mam pracę online od jakiegoś czasu jestem pośrednikiem w kredytach, pożyczkach, kontach bankowych , ubezpieczeniach ale wiem że to nie jest to co bym chciała robić. Doszkalam się , jeżdżę na kursy po to aby otworzyć swój biznes gdy córka pójdzie do przedszkola a na ten moment chce aby czuła moją bliskość bo wiem że za nie długo już tego nie będzie 😶
@Ithi uśmiałam się przy Twoim stwierdzeniu "bo trzymający kasę w ręku mąż nie wyraża na to zgody" nie znam żadnej ale to żadnej kobiety która pyta o zdanie męża czy może coś kupić - poważnie. My mamy pieniądze wspólne chodź wszystkie są ulokowane na moich kontaktach bankowych (kilku) i gdy coś chce poprostu kupuję i nie o nic pytać ani się spowiadać. Większe wydatki uzgadniamy razem ale nie jest to kupno sukienki a kupno nowych narzędzi do firmy, kupno mieszkania, podwyżka pracownika to wszystko przeliczam ja tak aby budżet nie ucierpiał za bardzo. Zacytuję drugą Twoją wypowiedz kobietach, których dzieci poszły w świat, a mężowie zmarli (statystyka zgonów dla mężczyzn jest nieubłagana) i teraz okazuje się, że na starość przyszło im starać się o zasiłek, bo nie mają z czego żyć - nie wiem czy znajdzie się jakaś normalna kobieta która typowo całe życie poświęci dzieciom 😳 dziecko które jest samodzielnie mowa tutaj o wieku przedszkolnym szkolnym nie potrzebuje aż tak rodziców jak noworodek więc jaki jest sens siedzenia w mieszkaniu bez perspektyw i z brakiem planu na siebie gdzie w tym czasie można spokojnie rozesłać CV?
Są kobiety które mają jakiś plan na siebie, myślą przyszłościowo, mają swoje plany, marzenia itp a są takie które wybierają najprostszą ścieżkę w życiu " całe życie na utrzymaniu drugiej osoby " i według mnie to poprostu LENISTWO. Taka jest prawda. Nic nie stoi na przeszkodzie aby matki siedzące w mieszkaniu poszły do pracy skoro i tak siedzą w mieszkaniu same bo mąż w pracy a dzieci w placówce edukacyjnej 😶😶😶😶😶😶 i ja nie mówię tutaj o matkach które poprostu chcą być przy dorastaniu dziecka chociaż do 4 roku życia a o takich które siedzą w mieszkaniu jak kołki a dzieci po 6/7 lub więcej lat.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu brać na siebie wszystkie finansowe troski i zmartwienia? Czy to przejaw jakiejs męskiej ambicji? Jesli tak, to po co to? Jakieś medale gdzieś rozdają za to czy jak?
A już kompletnie nie rozumiem dlaczego kobiety się na to godzą? Pomińmy te, które maja taka prace, ze koń na przodku by jej nie chciał. Ale znam z widzenia sporo kobiet, które robiły dobre kariery, miały dobre posady, pracodawca na nie czekał z otwartymi ramionami a one po sugestii męża ze „od teraz to on będzie utrzymywał rodzine” posłusznie zgodziły się porzucic to, na co ciężko pracowały i zostać w domu z dzieckiem.
Ja nie twierdze, ze siedzenie w domu z dzieckiem to lekka sprawa. Bynajmniej.
Ale przecież praca to nie tylko harówka i zarobek. To tez kontakty społeczne z różnymi ludźmi, możliwość wyjścia z domu, myślenia o „dorosłych„ sprawach, zresetowania się. Zastanawiam się, czy te panie, ktore porzuciły karierę i wybrały „siedzenie” w domu z dziećmi nie tęsknią za kontaktami z innymi dorosłymi? Czy nie czuja się czasami samotne? Mąż cały czas poza domem, poza dziećmi nie ma do kogo ust otworzyć. Chociaż z niemowlakiem to tez żadna rozmowa ;)
Rzucilybyscie prace gdyby facet się uparł sam na wszystko zarabiać? Czy to jednak wasze życie i same decydujecie o tym, jak je wiedziecie?
U mnie w domu odkąd zaszłam w ciążę wiadomo było że rezygnuję po urodzeniu się dziecka z jakiejkolwiek pracy i to do ukończenia przez malucha 3go roku życia. Po 3 roku życia dzieciątko do przedszkola a ja wracam do pracy.
Mój partner stwierdził że to On weźmie na siebie finanse a w domyśle - wiem że wychowanie dziecka to ciężka tyrka, zarwane noce, stres, główkowanie itd. Po zarwanej nocy i mniejszych lub większych problemach ciężko skupić się w pracy, być tylko dla klienta, być całą sobą w pracy. Chcę też byś miała chwilę dla siebie a nie tylko z "pracy do pracy". Akurat mój partner nie uważał że praca jest dla mnie jakimś przykrym obowiązkiem ale wiedział że jak coś robię to daję wtedy 100% siebie a w tej nowej sytuacji było by to arcytrudne a wręcz niemożliwe. Decyzję podjeliśmy razem i bardzo się z tego cieszę i podziwiam partnera że daje radę.
O jakim zamknięciu kobiety w domu mówisz? Ja napewno kobietą zamkniętą w domu z dzieckiem nie jestem.
Czy mój partner podjął taką decyzję z powodu ambicji? Nie sądzę - tworzymy związek partnerski- dosłownie, to była raczej chęć ochrony mnie przed flustracją, wypaleniem, stresem a nie ambicja. Medali za to nie rozdają a szkoda bo powinni. Ja Mu będę zawsze wdzięczna za to.
Dlaczego się na to zgodziłam? Bo chcę być matką na pełen etat, w 100%. To nowa wspaniała rola w moim życiu która wiele mnie nauczyła, nadała nowego, głębokiego sensu w życiu i otworzyła na świat i ludzi. To nowy cudowny dla mnie etap. Nie uważam że coś porzuciłam czy straciłam - wręcz przeciwnie, nabywam nowe umiejętności, nowe spojrzenie na świat i gdy przyjdzie pora to zacznę znów pracę ze spokojną głową pełną pomysłów.
Opiekując się dzieckiem nie straciłam kontaktów społecznych, mogę też wyjść z domu czy to sama czy z dzieckiem - nie jestem ubezwłasnowolniona. Nie wiem o jakich dorosłych sprawach piszesz? Myślenie o jakich dorosłych sprawach uniemożliwia opieka nad dzieckiem a umożliwia praca? Czy macierzyństwo a w domyśle odpowiedzialność za małego człowieka to nie jest dorosła sprawa? Zazdroszczę Ci pracy w której mogłaś się jednocześnie zresetować, czym się zajmowałaś bo chyba się przebranżowie? Mam kontakt z innymi dorosłymi, dlaczego miałabym nie mieć? Nie czuję się w żadnym wypadku samotna.
Jak dla mnie baaardzo demonizujesz opiekę nad dzieckiem.
 
Poruszyłaś temat, który i mnie nurtuje. Jestem bardzo ciekawa, czy kobietom, które zrezygnowały trwale z pracy na rzecz wychowywania dzieci, opieka nad nimi i zajmowanie się domem zupełnie wystarcza. Pomijam (wybaczcie szczerość) wygodne panie, ale czy nie brakuje wam jakiegoś własnego zajęcia. Czegoś tylko dla was, rozmów dotyczących nie tylko "kupek" :D
Sama obserwuję w moim otoczeniu dwie inteligentne kobiety, które robiły niezłe kariery, a z chwilą pojawienia się dzieci, zrezygnowały z pracy i są na utrzymaniu mężów. Nieraz korci mnie by je o to zapytać, ale nie robię tego, bo boję się, że mogę je w jakiś sposób urazić. Rozmowy z nimi zaczynają się i kończą na szkole dzieci oraz tym, że nie mogą czegoś kupić, co by chciały, bo trzymający kasę w ręku mąż nie wyraża na to zgody. Sami wracają do domu z pracy wieczorami, więc one cały dzień siedzą z dziećmi same w domu.
Mam też znajomą, która pracuje w ops i opowiada mi o kobietach, których dzieci poszły w świat, a mężowie zmarli (statystyka zgonów dla mężczyzn jest nieubłagana) i teraz okazuje się, że na starość przyszło im starać się o zasiłek, bo nie mają z czego żyć. Żadnych oszczędności, ani własnej wypracowanej emerytury.
Kobietki czy myślicie o tym, kiedy wasze dzieci wyfruną z gniazda i zaczniecie mieć więcej wolnego czasu, co z nim zrobicie?
Sama od roku jestem mamą i staram się nie rezygnować z mojej pracy/pasji. Choć czasami padam ze zmęczenia, a nawet łzę uronię, chcąc pogodzić wszystko. Fakt, mogę wykonywać pracę z domu, co wiadomo ułatwia sprawę, ale mam pracę, której nie mogę robić z doskoku i która wymaga ode mnie dużo czasu, spokoju i zaangażowania. Teraz zmniejszyłam sobie ilość godzin pracy, bo dziecko robi się coraz bardziej zajmujące. I sama przyznaję, chcę z nim spędzać więcej czasu, ale nie ma mowy o całkowitej rezygnacji z pracy. Zwariowałabym po prostu. Muszę czasami oderwać się od kupek, wymiocin, płaczu, karmienia i odświeżyć umysł. Kocham to wszystko, kocham moje dziecko, ale muszę mieć też czas i choć malutką przestrzeń dla siebie. Nie wspominam już nawet o tym, co daje niezależność finansowa.
Odpowiadając na Twoje pytanie zrezygnowałam z pracy i tak w pełni wystarcza i satysfakcjonuje mnie to co teraz robię. Mam swoje zajęcia, nadal się rozwijam, jestem na bieżąco. A rozmowy o kupkach? Serio? Nie rozmawiam o kupkach, są inne ciekawe tematy nawet między mamami i nie koniecznie dotyczą "bombelków"...
Każdy jest kowalem własnego losu i skoro ktoś chce gadać o kupkach niech gada, Ty nie musisz, ktoś zgadza się by mąż trzymał kase i ok, Tobie nic do tego. Żyj jak chcesz i daj żyć innym.
Ty zmniejszyłaś ilość przepracowanych godzin, ja całkiem zrezygnowałam z pracy a ktoś inny mimo posuadania dziecka nadal pracuje na pełen etat. Czy któraś z tych osób jest gorszym człowiekiem lub gorszą matką?
 
reklama
U mnie w domu odkąd zaszłam w ciążę wiadomo było że rezygnuję po urodzeniu się dziecka z jakiejkolwiek pracy i to do ukończenia przez malucha 3go roku życia. Po 3 roku życia dzieciątko do przedszkola a ja wracam do pracy.
Mój partner stwierdził że to On weźmie na siebie finanse a w domyśle - wiem że wychowanie dziecka to ciężka tyrka, zarwane noce, stres, główkowanie itd. Po zarwanej nocy i mniejszych lub większych problemach ciężko skupić się w pracy, być tylko dla klienta, być całą sobą w pracy. Chcę też byś miała chwilę dla siebie a nie tylko z "pracy do pracy". Akurat mój partner nie uważał że praca jest dla mnie jakimś przykrym obowiązkiem ale wiedział że jak coś robię to daję wtedy 100% siebie a w tej nowej sytuacji było by to arcytrudne a wręcz niemożliwe. Decyzję podjeliśmy razem i bardzo się z tego cieszę i podziwiam partnera że daje radę.
O jakim zamknięciu kobiety w domu mówisz? Ja napewno kobietą zamkniętą w domu z dzieckiem nie jestem.
Czy mój partner podjął taką decyzję z powodu ambicji? Nie sądzę - tworzymy związek partnerski- dosłownie, to była raczej chęć ochrony mnie przed flustracją, wypaleniem, stresem a nie ambicja. Medali za to nie rozdają a szkoda bo powinni. Ja Mu będę zawsze wdzięczna za to.
Dlaczego się na to zgodziłam? Bo chcę być matką na pełen etat, w 100%. To nowa wspaniała rola w moim życiu która wiele mnie nauczyła, nadała nowego, głębokiego sensu w życiu i otworzyła na świat i ludzi. To nowy cudowny dla mnie etap. Nie uważam że coś porzuciłam czy straciłam - wręcz przeciwnie, nabywam nowe umiejętności, nowe spojrzenie na świat i gdy przyjdzie pora to zacznę znów pracę ze spokojną głową pełną pomysłów.
Opiekując się dzieckiem nie straciłam kontaktów społecznych, mogę też wyjść z domu czy to sama czy z dzieckiem - nie jestem ubezwłasnowolniona. Nie wiem o jakich dorosłych sprawach piszesz? Myślenie o jakich dorosłych sprawach uniemożliwia opieka nad dzieckiem a umożliwia praca? Czy macierzyństwo a w domyśle odpowiedzialność za małego człowieka to nie jest dorosła sprawa? Zazdroszczę Ci pracy w której mogłaś się jednocześnie zresetować, czym się zajmowałaś bo chyba się przebranżowie? Mam kontakt z innymi dorosłymi, dlaczego miałabym nie mieć? Nie czuję się w żadnym wypadku samotna.
Jak dla mnie baaardzo demonizujesz opiekę nad dzieckiem.
wszystko to co chciałam sama powiedzieć ujęłaś w tym poście!
 
reklama
Szczerze obracam się w kręgu ludzi, których praca jest "do duszy", czyli to po prostu, jak to ja mówię "robota", bo praca pracowników niskiego i średniego szczebla taka po prostu jest.
W tym przypadku pozostanie w domu na wychowawczym, dopóki dziecko nie dostanie się do taniego państwowego przedszkola jest często po prostu koniecznością, bo żłobek to drogi luksus. Albo można po polsku podrzucić dziecko dziadkom na wychowanie (bardzo tego modelu nie lubię). Można jeszcze dyskutować, dlaczego ten wychowawczy ma wziąć kobieta, a nie mężczyzna. Ano dlatego, że nie mamy równości zarobków.
Jeśli mówisz o kobietach, które robiły "karierę", a potem uwiesily się mężowi na ramieniu, to to po prostu taki układ. Kobiety z karierą raczej wybierają mężczyzn z karierą i z portfelem. Mężczyzna, nie chcąc zbyt angażować się w wychowanie mówi "będę utrzymywać rodzinę finansowo, aby moja kobieta nie musiała pracować" i w ten sposób wykupuję sobie święty spokój od ludzi i sumienia. Od wtedy to kobieta jest odpowiedzialna w 100% za sprawy dzieci, a on może przesiadywać w pracy, bo przecież wyrabia nadgodziny, żeby na nich zarobić. Proste nie? Nie trzeba być zaangażowanym ojcem. Tatusiowie z cieńszym portfelem muszą nadrobić miłością i opieką. Kobiecie też w pewnym momencie może to zacząć odpowiadać, bo po kilku ciężkich miesiącach następują lżejsze i jeśli nie wypełni się czasu pracą, to powinno być go dość na przyjemności.
Osobiście nie uważam, że warto rezygnować z pierwszego płatnego roku z dzieckiem, natomiast za darmo po roku wykonywać tej pracy bym nie chciała. Bo to jest praca wg mnie. Nie wiem też, co to dla was znaczy, że dziecko "wyfrunie z gniazda", dla mnie to jest ukończenie 18 lat, więc trochę bym poczekała [emoji1] jakbym do tego miała czekać.
Uważam też, że należy mieć własne pieniądze, czyli własne zarobki na własne potrzeby, np. moje kosmetyki i ubrania. Nie będę potem prosić męża, żeby mi dał na tampony. No a kobitki, co tak zawierzyly mężczyźnie kiedyś się zdziwią, jak je zostawi, a one nie będą umiały na siebie zarobić.
Czy mi brakuje kontaktów z ludźmi? Tych z pracy nie. Albo wieczne pretensje, albo obgadywanie za plecami. Podziękował. Mam teraz lepsze relacje, jest też przecież forum [emoji6] jest do kogo się odezwać.
 
Do góry