Muszelka05
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Maj 2009
- Postów
- 330
Ja jestem tez dzieckiem rozwiedzionych rodzicow, ktorzy zyli ze soba zbyt dlugo "dla dobra dzieci"! Potem z przyczyn czysto praktycznych ja zostalam z tata, brat z mama. Ale to sie zmienialo kilka razy
Teraz, odprawie 10 lat, jestem macocha dla dzis 17-latki i 19- i 21-latkow. Mamy tez 4 -letnia corcie, ktora jest ulubienica wszystkich. Rozpieszczaja ja jak zydowski bicz. I wychodzi na to, ze to ja jestem "ta zla". :-(bo chce ja WYCHOWYWAC! No, ale coz - lepiej tak, niz mialoby byc odwrotnie. A z ex mielismy zawsze przejscia. To ja dazylam ciagle do unormowania ich stosonkow, bo widzialm jak czasem dzieci sie z tym mecza. Nauczylismy sie oddzielac oba domy i ani my nie wypytywalismy nigdy dzieci o mame i to co sie TAM dzieje, ani one nie opowiadaly tam o tym co jest u nas. Do tego stopnia, ze ona o Misi dowiedziala sie przypadkiem w dniu jej narodzin (bo akurat byla komunia syna i po porodzie maz pojechal na nia i chwalil sie nowa siostrzyczka!). Byl cyrk! Bo jak to moj M nogl jej nie poinformowac o tym, ze planuje kolejne dziecko?!
Jakby sie jej musial tlumaczyc
My bylismy tez zaskoczeni, ze nikt jej nie poinformowal, bo oprocz dzieci, ktore jako jedne z pierwszych dowiedzialy sie o mojej ciazy i Misia byla oczekiwana rowniez przez nich, to byli jeszcze rozni znajomi, ktorzy utrzymuja kontakt zarowno z nami, jak i z ex (starzy znajomi mojego M). I nikt przez 7 miesiecy pary z geby nie puscil. Troche sie nie diwilam, ze byla zaskoczona, ale pretensje o brak informacji miala do niewlasciwych osob;-)
Od jakis 2-3 lat jednak wszystko sie unormowalo. Siadamy wszyscy przy jednym stole, plotkujemy itd. Znam dobrze rodzine ex i mam z nimi naprawde swietny kontakt. Szczegolnie z jej mama i siostra - utrzymujemy z nimi osobny kontakt i widujemy sie jesli jest ku temu okazja. Nie koniecznie w towarzystwie ex.
Takze teraz juz jest kompletna sielanka. Oczywiscie nie liczac humorow dzieci - wszystkich.....Ale to tylko kwestia wieku w jakim sa....Ale to, ze to rozumiem, to nie znaczy, ze mnie nic nie wkurza. Czasem sie "wychowujemy", a czasem "kolegujemy"...Musze przyznac, ze z czasem coraz wiecej jest tego "kolegowania" niz wychowania... Teraz np. z "corka" robimy sobie wypady do spa czy shopping w PL! Ostatnio byla szkola "stylu" - poszlysmy na zakupy, ale mogla kupic tylko to co obu nam sie spodoba (matka nie "traci czasu" na corke i w sumie wychowala sie wsro braci i jest teraz nie umie byc "kobieca" - a chcialaby...). Generalnie to ja bylam dla niej "wzorcem kobiety" a nie matka. Pierwsze pantofelki to ja jej kupilam, bo matka nie idziala takiej potrzeby - 8-letnia dziewczynka miala tylko sportowe buty! Teraz tez mamy fajne pogadanki o ....facetach. Musze sie pochwalic, ze mlodsza dwojka naprawde jest super i umie sobie wszystko poukladac w swoim zyciu. Maja stalych partnerow, ucza sie porzadnie, maja plany itd.....Tylko z najstarszym ciagle sa problemy, ale juz tez sie statkuje....Tu placimy za wczesniejsze bledy ....
Teraz, odprawie 10 lat, jestem macocha dla dzis 17-latki i 19- i 21-latkow. Mamy tez 4 -letnia corcie, ktora jest ulubienica wszystkich. Rozpieszczaja ja jak zydowski bicz. I wychodzi na to, ze to ja jestem "ta zla". :-(bo chce ja WYCHOWYWAC! No, ale coz - lepiej tak, niz mialoby byc odwrotnie. A z ex mielismy zawsze przejscia. To ja dazylam ciagle do unormowania ich stosonkow, bo widzialm jak czasem dzieci sie z tym mecza. Nauczylismy sie oddzielac oba domy i ani my nie wypytywalismy nigdy dzieci o mame i to co sie TAM dzieje, ani one nie opowiadaly tam o tym co jest u nas. Do tego stopnia, ze ona o Misi dowiedziala sie przypadkiem w dniu jej narodzin (bo akurat byla komunia syna i po porodzie maz pojechal na nia i chwalil sie nowa siostrzyczka!). Byl cyrk! Bo jak to moj M nogl jej nie poinformowac o tym, ze planuje kolejne dziecko?!
Jakby sie jej musial tlumaczyc
My bylismy tez zaskoczeni, ze nikt jej nie poinformowal, bo oprocz dzieci, ktore jako jedne z pierwszych dowiedzialy sie o mojej ciazy i Misia byla oczekiwana rowniez przez nich, to byli jeszcze rozni znajomi, ktorzy utrzymuja kontakt zarowno z nami, jak i z ex (starzy znajomi mojego M). I nikt przez 7 miesiecy pary z geby nie puscil. Troche sie nie diwilam, ze byla zaskoczona, ale pretensje o brak informacji miala do niewlasciwych osob;-) Od jakis 2-3 lat jednak wszystko sie unormowalo. Siadamy wszyscy przy jednym stole, plotkujemy itd. Znam dobrze rodzine ex i mam z nimi naprawde swietny kontakt. Szczegolnie z jej mama i siostra - utrzymujemy z nimi osobny kontakt i widujemy sie jesli jest ku temu okazja. Nie koniecznie w towarzystwie ex.
Takze teraz juz jest kompletna sielanka. Oczywiscie nie liczac humorow dzieci - wszystkich.....Ale to tylko kwestia wieku w jakim sa....Ale to, ze to rozumiem, to nie znaczy, ze mnie nic nie wkurza. Czasem sie "wychowujemy", a czasem "kolegujemy"...Musze przyznac, ze z czasem coraz wiecej jest tego "kolegowania" niz wychowania... Teraz np. z "corka" robimy sobie wypady do spa czy shopping w PL! Ostatnio byla szkola "stylu" - poszlysmy na zakupy, ale mogla kupic tylko to co obu nam sie spodoba (matka nie "traci czasu" na corke i w sumie wychowala sie wsro braci i jest teraz nie umie byc "kobieca" - a chcialaby...). Generalnie to ja bylam dla niej "wzorcem kobiety" a nie matka. Pierwsze pantofelki to ja jej kupilam, bo matka nie idziala takiej potrzeby - 8-letnia dziewczynka miala tylko sportowe buty! Teraz tez mamy fajne pogadanki o ....facetach. Musze sie pochwalic, ze mlodsza dwojka naprawde jest super i umie sobie wszystko poukladac w swoim zyciu. Maja stalych partnerow, ucza sie porzadnie, maja plany itd.....Tylko z najstarszym ciagle sa problemy, ale juz tez sie statkuje....Tu placimy za wczesniejsze bledy ....

Dzięki mojej mamie rozwodzili sie 7 lat i zdążyła przepłoszyc dwie kobiety mojego ojca. Teraz jest niby spoko bo jak są śluby,urodziny czy święta to jest normalnie i nie robią awantur. Gorzej że moja mama dowiedziała siie że ojciec ma kogoś i znowu zaczęła jazdy. Partnerka taty to fajna, ciepła kobieta i ja ją akceptuje,moje rodzeństwo też. Ale mama uważa nas za zdrajców i oszustów że spędzamy z nia,jej synami i ojcem czas. Tłumaczenia,że powinna się szanować i że to że lubimy partnerkę ojca ,nie znaczy że jej nie kochamy ,nie pomagaja. Wstyd mi czasem za jej zachowanie. Dziwi mnie to,że mozna aż tak kipieć z nienawiści do kobiety z która mój ojciec związał sie 10 lat po rozwodzie
Tym bardziej że na ojca możemy liczyć i to ją chyba wkurza,że się od niego nie odwróciliśmy. Myślę,że dzięki temu jak zachowała się moja mama ja poszłam w drugą stronę z eksem i opłacało się bo jest normalnie
I jesli napiszesz ze mowisz ze pada gdy na ciebie pluja to znaczy ze twoim rodzice tez nie wychowali cie zdrowo.Lepiej byc egoista,niz nazywac siebie porazaka zyciowa.
Nawiasem mowic wychodzi na to ze ex mojego meza to straszna swinia 