agrafka80
Fanka BB :)
Alicja miała dziś mieć szczepienie, ale w nocy kaszlała tak ze prawie płuca wypluła. Lekarka powiedziała, że gardło też trochę zaczerwienione wiec szczepienie za miesiąc, zapisała wapno, wit C, jakiś syrop i coś wykrztuśnego - nie pamiętam nazw, nie chce mi się isć sprawdzać.
Ale jestem po raz kolejny pod złym wrażeniem naszej "zaje..." przychodni dziecięcej.
Porównam wam badanie tam z badaniem w dwóch prywatnych przychodniach (za jedną płace, za drugą nie, ale mam daleko).
NFZ
- nie można się dodzwonić za cholerę, ani do dzieci chorych ani do zdrowych
- zawsze jest opóźnienie
- zawsze jest nerwowa atmosfera (rozumiem to, jest mnóstwo dzieci i tylko 3 lekarzy i 2 pielegniarki, ale bez przesady - dzieci nie są temu winne)
- badanie - lekarka od noworodka do dziś każe dziecko do badania kłąść na przewijaku... Alicja się boi i tego nienawidzi
- lekarka zaczyna badanie od zaglądania do gardło - Alicja się boi i płacze
- potem osłuchiwanie (nie pozwala wziąć na ręce - dziecko ma siedzieć na przewijaku), płacze więc nie wiem co ona jest w stanie wysłuchać.
- Osłuchiwanie trwa jakieś 6 sekund - trzy przyłożenia stetoskopu z przodu, 2 z tyłu
- czasem sprawdza brzuszek
- poza badaniem 2 standardowe pytania - jak dziecko jest karmione i jakie ma stolce
i tyle....
Prywatna 1 i 2
- zazwyczaj nie ma problemu z dodzwonieniem
- nie ma opóźnień
- atmosfera spokojna i miła
- badanie - lekarka pozwala trzymać dziecko na kolanach, najpierw dokłądnie osłu****e głaszcząc dziecko, zagląda do uszu i nosa, na koniec do gardła
- sprawdza węzły chłonne i brzuszek
- pyta o dietę, czy dziecko żłobkuje, jak śpi itp
Za każdym razem jak musze iść do tego mojego NFZ krew mnie zalewa, ale jestem miła i spokojna. Jak stamtąd wychodze to mam ochotę zabrać karty sczzepień i się przeniesć do płatnej prywatnej, ale 150 zł wizyta to jednak przesada, kurde w końcu płacę składki.
Ale jestem po raz kolejny pod złym wrażeniem naszej "zaje..." przychodni dziecięcej.
Porównam wam badanie tam z badaniem w dwóch prywatnych przychodniach (za jedną płace, za drugą nie, ale mam daleko).
NFZ
- nie można się dodzwonić za cholerę, ani do dzieci chorych ani do zdrowych
- zawsze jest opóźnienie
- zawsze jest nerwowa atmosfera (rozumiem to, jest mnóstwo dzieci i tylko 3 lekarzy i 2 pielegniarki, ale bez przesady - dzieci nie są temu winne)
- badanie - lekarka od noworodka do dziś każe dziecko do badania kłąść na przewijaku... Alicja się boi i tego nienawidzi
- lekarka zaczyna badanie od zaglądania do gardło - Alicja się boi i płacze
- potem osłuchiwanie (nie pozwala wziąć na ręce - dziecko ma siedzieć na przewijaku), płacze więc nie wiem co ona jest w stanie wysłuchać.
- Osłuchiwanie trwa jakieś 6 sekund - trzy przyłożenia stetoskopu z przodu, 2 z tyłu
- czasem sprawdza brzuszek
- poza badaniem 2 standardowe pytania - jak dziecko jest karmione i jakie ma stolce
i tyle....
Prywatna 1 i 2
- zazwyczaj nie ma problemu z dodzwonieniem
- nie ma opóźnień
- atmosfera spokojna i miła
- badanie - lekarka pozwala trzymać dziecko na kolanach, najpierw dokłądnie osłu****e głaszcząc dziecko, zagląda do uszu i nosa, na koniec do gardła
- sprawdza węzły chłonne i brzuszek
- pyta o dietę, czy dziecko żłobkuje, jak śpi itp
Za każdym razem jak musze iść do tego mojego NFZ krew mnie zalewa, ale jestem miła i spokojna. Jak stamtąd wychodze to mam ochotę zabrać karty sczzepień i się przeniesć do płatnej prywatnej, ale 150 zł wizyta to jednak przesada, kurde w końcu płacę składki.