W związku z tym, że nadal mam fatalny humor, stwierdziłam, że zrobię to co zawsze mi go poprawiało-zakupy. Wybrałam 3 piękne, wiosenne sukienki. W przymierzalni się poplakałam już gdy stałam w samej bieliźnie. Nie wiem czy to wina oświetlenia, kąta nachylenia czy czego ale w tamtym lustrze wyglądalam jak spuchnięty goryl...We wszystkich lustrach w domu wyglądam lepiej. Mam nadzieję, że kłamie lustro to sklepowe... Potem popłakałam się gdy miałam na sobie te sukienki. Jak karykatura baby w ciaży. Oczywiście żadnej nie kupiłam. Za to zrobiłam coś czego bym sie po sobie nigdy nie spodziewałam. Kupiłam sobie płaszcz w kolorze PUDROWEGO RÓŻU! Ja, wiecznie ubrana na czarno lub szaro. To chyba wina wiosny