Ja niby też jestem wierząca. Codziennie wieczorem mowie od siebie kilka zdań do Trójcy. Ale po swojemu. Kiedyś bardzo bardzo "wierzylam" i odmawialam wszystkie "paciorki". Teraz jak by mnie ktos zapytal o jakieś podstawowe fakty chrzescijanskie to pewnie większości bym nie wiedziała. U spowiedzi nie byłam już prawie 3 lata. Bo skoro zgrzeszyc mozna myślą, mową i uczynkiem to dlaczego wypowiadać nie można się przed Bogiem w taki sam sposób? Czy ja muszę przez księdza tłumaczyć się z tego, co zrobilam zle??
Czasami mialam taki pomysł, by jednak do tej spowiedzi pojsc, bo jednak dalej mam opory aby przyjąć ciało Chrystusa bez spowiedzi.. Ale odpuszczenie grzechów przez kleche do mnie nie przemawia. Nikogo mocno wierzącego nie chce obrazić. Wręcz szanuje. Czasami zazdroszczę tej wiary. Ale wiary w Boga, nie w kościół. I żeby nie było, do kościoła chodzę. Nie co niedzielę. Ale nie mam tej wiedzy, która ulatwilaby mi życie bliżej Boga. Oczywiście na własne życzenie.
I jestem w 100% pewna,ze Bóg nie ma nic przeciwko in vitro

bo gdyby tak bylo- nie dopuszczał by do powodzenia. To księża mają takie podejscie- ale nie wszyscy na szczescie

kwestia czasu jak papa Franciszek im powie, ze mają zmienić zdanie