reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Ja 25 dpt byłam na SOR z bólem brzucha i plamieniem ok 1 w nocy i nic nie widzieli. Rano zrobiłam betę 1300 (więc w nocy mogla być już ponad 1000) i pojechałam do kliniki tam moja dr znalazła pozamaciczna i dostałam skierowanie do szpitala. O 23 jak trafiłam na oddział betę miałam już 1660 [emoji29] więcej pomiarów już nie miałam [emoji24] moja jedyna pozytywna beta ,[emoji24]
Ja miałam od początku przyrosty bardzo ładne ale wartości za małe, tak jakby cofnięte o 3 dni [emoji29]
Ja sobie zdaje sprawę, że u mnie może być taki sam final. Też kazała mi isc do szpitala w razie boli itd. Doskonale rozumiem powagę ciąży pozamacicznej chociaż nigdy na szczęście jej nie miałam. Ale gdzieś tam ciągle wierzę, że może ta wartość bety jest ciągle za niska i to dlatego nie widać pęcherzyka.. Chcę iść też na konsultacje do lekarza nie związanego z klinika żeby zerknął na to 'świeżym' okiem bo nie dam się pogonić do szpitala bez pewności że to ostateczność.
 
reklama
Dziewczyny jestem u kresu wytrzymałości. Mam takie nerwy, że maskara.
Czuję, że jestem sama, że sama staram się i zabiegam o to dziecko. Od jakiegoś czasu wzięłam siebie i zaczęłam ćwiczyć i zmieniłam dietę.
Mąż nic nie robi. Ma się "samo udać".
Ja mam już tego dość. Tak jakby zupełnie mi zależało na tym dziecku.
Jestem tydzień po łyżeczkowaniu i kończy mi się zwolnienie. Mąż też jest na zwolnieniu bo miał problemy z plecami ale już jest okej.
Nic mi nie pomaga wszystko sama sprzątam gotuje piore a jemu jest nawet ciężko wziąć prysznic a jak go poproszę żeby ppodkurzal to muszę mu przypominać kilka razy. A później się złości że mu przypominam i Itaka tego nie robi. Nie możemy mieć dzieci ze względu na parametry nasienia. Poprosiłam go żeby zaczął się więcej ruszać i zdrowiej jeść a on tylko siedzi i rozwiązuje krzyżówki. Mam już tego wszystkiego dość! On nie widzi żadnego problemu. To ja się staram kłóje brzuch, wszystkie te procedury IVF ICSi, mam poprostu dość. A on mi mówi żebym próbowała że może się uda ale ja już teraz nie wiem w ogóle czy chce.
Przepraszam że to pisze ale musiałam się
U nas problem też z nasieniem.
To jest walka dwojga osób procedury są kosztowne pod względem finansowym i psychicznym ,więc jeśli nie ma woli walki oby partnerów nie ma sensu podchodzić.
 
Ja wiem że to jest cudowny facet ale czasem mam go dość. I nienawidzę jego obojętności. To jest najgorsze chyba w tym wszystkim.
A wiesz ile razy ja plakalam z bezsolnosci bo on nie chcial zbadac nasienia,pozniej nie chcial isc na inseminacje.No tragedia.Zawsze mowilam ze z niego to "emocjonalne drewno".Teraz wiem ze on to bardzo przezywal,teraz to on juz myslu czy malenka bedzie go witac jak wroci z pracy🙂
 
Ja sobie zdaje sprawę, że u mnie może być taki sam final. Też kazała mi isc do szpitala w razie boli itd. Doskonale rozumiem powagę ciąży pozamacicznej chociaż nigdy na szczęście jej nie miałam. Ale gdzieś tam ciągle wierzę, że może ta wartość bety jest ciągle za niska i to dlatego nie widać pęcherzyka.. Chcę iść też na konsultacje do lekarza nie związanego z klinika żeby zerknął na to 'świeżym' okiem bo nie dam się pogonić do szpitala bez pewności że to ostateczność.
Oczywiście trzeba wierzyć do końca że będzie dobrze! I tego Ci życzę [emoji8]
 
Dziewczyny jestem u kresu wytrzymałości. Mam takie nerwy, że maskara.
Czuję, że jestem sama, że sama staram się i zabiegam o to dziecko. Od jakiegoś czasu wzięłam siebie i zaczęłam ćwiczyć i zmieniłam dietę.
Mąż nic nie robi. Ma się "samo udać".
Ja mam już tego dość. Tak jakby zupełnie mi zależało na tym dziecku.
Jestem tydzień po łyżeczkowaniu i kończy mi się zwolnienie. Mąż też jest na zwolnieniu bo miał problemy z plecami ale już jest okej.
Nic mi nie pomaga wszystko sama sprzątam gotuje piore a jemu jest nawet ciężko wziąć prysznic a jak go poproszę żeby ppodkurzal to muszę mu przypominać kilka razy. A później się złości że mu przypominam i Itaka tego nie robi. Nie możemy mieć dzieci ze względu na parametry nasienia. Poprosiłam go żeby zaczął się więcej ruszać i zdrowiej jeść a on tylko siedzi i rozwiązuje krzyżówki. Mam już tego wszystkiego dość! On nie widzi żadnego problemu. To ja się staram kłóje brzuch, wszystkie te procedury IVF ICSi, mam poprostu dość. A on mi mówi żebym próbowała że może się uda ale ja już teraz nie wiem w ogóle czy chce.
Przepraszam że to pisze ale musiałam się komuś wyżalić
Tak to już z tymi chłopaki jest. mój po naprawdę dłuższym czasie u wielu moich próbach rozmów itd. zakumał że sytuacja jest poważna. Ale t9 jest niestety nerwowka. Laduj w niego profertil on pomaga na parametry, pomaga tez rozmowa , ale niectaka jaka prowadzisz teraz. Powiedz mu o sobie, jak się czujesz Ty. nie atakuj go w stylu bo Ty to bo Ty tamto (tak druga strona odbiera to jako atak). mów o sobie i o swoich odczuciach, zapytaj co czy chce naprawdę mieć to dziecko. Powiedz samo się już nie zrobi, wiec szczęściu trzeba pomóc. Może to coś da. taka rozmowa trochę o nim ale mówiona przez pryzmat Ciebie. Jak nie będzie czuł wyrzutów to może będzie chetniejszy do wysłuchania Ciebie i coś dotrze do niego.
 
Ja wiem że mu zależy ale czemu nic z tym nie robi tego nie rozumiem 😔
Bo to facet, większość z nich kiedy emocje stają się zbyt intensywne, nie radzi sobie z nimi, zwłaszcza jeśli czuje, że to z jego winy, a jak sobie nie radzi to wyłącza myślenie na ten temat i włącza obojętność. W ten sposób sobie radzą.
To kobiety płaczą, szukają sposobu i działają . Facet działa tylko jeśli rozwiązanie jest proste i pewne.
 
reklama
Do góry