Jejku nie wchodziłam wczoraj i miałam do nadrobienia 32 storny, ale dałam radę

Ja wczorajszy postanowiłam oddać krew, jadę sobie szczęśliwa że wreszcie mogę, bo minęło pół roku od łyżeczkowania, bo już leków jakoś czas nie biorę więc nic tylko krew oddawać.
Wypełniamy formularz szukam dowodu i dupa nie mam. Wracamy do domu, nie ma w aucie nie ma w pracy nie ma kuźwa myślę żeby przez dowód krwii nie oddać? Ja się nie poddaje! Jadę do USC opowiadam co i jak, przemiła Pani "drukuje" mi dowód na drukarce przystawia stępelki i jadę dumna krew oddawać.
Panie patrzą trochę dziwnej na dowód w formacie A4 ale cóż wszystko się zgadza więc krew leci do woreczka

Wychodzę z 9 czekoladami, kubkiem i dwiema plakietkami, pierwszy raz dostałam tyle prezentów i dzwonił telefon:
Mój mąż " a ty na pewno możesz oddać krew? Nie zaszkodzi jak może jesteś w ciąży?" Ja mu mówię że może w ciąży to ja jestem co miesiąca od sierpnia i mam już dość. Kuźwa no ileż można odwołać sobie winka czy zaszaleć i zjeść mój ulubiony tatar wołowy.
Trugi telefon dzwoni Andrzej z pracy "wiesz jadę służbowo do Łodzi i co leży w Skodzie na podłodze twojej dokumenty" szkoda że nie jechał wcześniej, za Chiny bym nie pomyślała że zostały w służbowym aucie.