reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Weź udział w konkursie „Butelkowe S.O.S. - chwila, która uratowała nasz dzień” i opowiedz, jak butelka pomogła Ci w rodzicielskim kryzysie! 💖 Napisz koniecznie Do wygrania super nagrody, które ułatwią codzienne życie rodziców. Ekspres i sterylizator z osuszaczem od marki Baby Brezza

reklama

Wątek dla macoch: Jak Wam się układa z Waszymi pasierbami?

Na ogół tak jest, ale moja macocha od samego początku stawała na rzęsach, żeby ojciec urwał z nami kontakt. To akurat wredna baba. Z jakiegoś powodu cała rodzina mojego ojca odwróciła się od niego, bo i z nimi Beata nie chciała kontaktu utrzymywać. Jak moja babcia (Mama taty) była wściekła na ojca, że odszedł od mamy to ta jędza zamiast starać się jakoś zachować nastawila ojca przeciw własnej matce. Nie pozwoliła ojcu pojechać do umierającej na raka babci z nowo narodzoną córką.......Wtedy pojechałam do nich i zrobiłam wielki dym, spakowaam dziecko i kazałam ojcu jechać, bo to ostatni moment kiedy babcia może zobaczyć wnuczkę.....dwa dni potem umarła.
Aco do pannic to oprócz wrednego charakteru to Ona ma teraz burzę hormonalną...okres dojrzewania i jej zachowanie na pewno wlaśnie tym jest spotęgowane. Nie bronię jej absolutnie, bo uważam, że skoro okazałas jej serce i zaakcepotowłaś jako córkę to Ona powinna też wykazać się dobrą wolą
 
reklama
Na ogół tak jest, ale moja macocha od samego początku stawała na rzęsach, żeby ojciec urwał z nami kontakt. To akurat wredna baba. Z jakiegoś powodu cała rodzina mojego ojca odwróciła się od niego, bo i z nimi Beata nie chciała kontaktu utrzymywać. Jak moja babcia (Mama taty) była wściekła na ojca, że odszedł od mamy to ta jędza zamiast starać się jakoś zachować nastawila ojca przeciw własnej matce. Nie pozwoliła ojcu pojechać do umierającej na raka babci z nowo narodzoną córką.......Wtedy pojechałam do nich i zrobiłam wielki dym, spakowaam dziecko i kazałam ojcu jechać, bo to ostatni moment kiedy babcia może zobaczyć wnuczkę.....dwa dni potem umarła.
Aco do pannic to oprócz wrednego charakteru to Ona ma teraz burzę hormonalną...okres dojrzewania i jej zachowanie na pewno wlaśnie tym jest spotęgowane. Nie bronię jej absolutnie, bo uważam, że skoro okazałas jej serce i zaakcepotowłaś jako córkę to Ona powinna też wykazać się dobrą wolą

W naszym przypadku , Ja , nie jestem powodem tego, ze ich ojciec nie jest z ich matka tylko ze mną. Nie znałam ich matki, a ojca poznałam jak już był wdowcem. Zawsze prosiłam je ,żeby nie identyfikowały mnie ze stratą matki, bo ja nie jestem ani temu winna, ani nie byłam w pobliżu co miałoby wpływ na to wydarzenie. Niestety odnoszę wrażenie, ze zachowanie wynika ze złości, że ojciec ma inna kobietę ( żonę) że to miejsce zarezerwowane jest tylko dla ich matki i on ( tak mi się zdaje) nie powinien wiązać się już z nikim, ani teraz , ani nigdy.
 
U nas też macocha nie była powodem rozwodu, a raczej motywacją. Moi rodzice od dawna w oddzielnych pokojach mieszkali i poprostu z lenistwa nie rozwiedli się. A tak ojciec poznał kogoś i odszedł, a mama odetchnęła z ulgą.
Pewnie jest tak jak mówisz, boją się, że kradniesz im miłość ojca, żę zostały doświadczone przez los i teraz wszystko im się należy. Może jak dorosną to zmądrzeją
I naprawdę chyba powinniście z mężem iść do psychologa i poradzić się jak postępować z dziewczynami. Ja wiem, że w świetle prawa jest dorosła i sama o sobie decyduje, ale tak naprawdę 18 lat to jeszcze smarkacz. Podjęte decyzje pod wpływem emocji mogą mieć megatywny oddzwięk w przyszłości. Absolutnie nie uważam, że trzeba jej odpuścić, ale umiejętnie z nią postępować tak żeby sama sobie nie zaszkodziła, bo jak mimo iż ma 18 lat jej rozwój zatrzymał się na 14 roku życia. Dlatego psycholog to może być dobre rozwiązanie
 
U nas też macocha nie była powodem rozwodu, a raczej motywacją. Moi rodzice od dawna w oddzielnych pokojach mieszkali i poprostu z lenistwa nie rozwiedli się. A tak ojciec poznał kogoś i odszedł, a mama odetchnęła z ulgą.
Pewnie jest tak jak mówisz, boją się, że kradniesz im miłość ojca, żę zostały doświadczone przez los i teraz wszystko im się należy. Może jak dorosną to zmądrzeją
I naprawdę chyba powinniście z mężem iść do psychologa i poradzić się jak postępować z dziewczynami. Ja wiem, że w świetle prawa jest dorosła i sama o sobie decyduje, ale tak naprawdę 18 lat to jeszcze smarkacz. Podjęte decyzje pod wpływem emocji mogą mieć megatywny oddzwięk w przyszłości. Absolutnie nie uważam, że trzeba jej odpuścić, ale umiejętnie z nią postępować tak żeby sama sobie nie zaszkodziła, bo jak mimo iż ma 18 lat jej rozwój zatrzymał się na 14 roku życia. Dlatego psycholog to może być dobre rozwiązanie



Jej autorytetem teraz sa koledzy i kolezanki. Problem w tym ,że kolega który ja buntuje, sam w tym momencie zdaje maturę ...:) Ona słucha go i wierzy, ze on nie zostawi jej na lodzie, a ja nie wierzę, ze bedzie ciagnał ją za sobą i pomagał albo jak długo. Ten kolega zdaje maturę , a ona zostaje bez szkoły - co to za koleżeństwo ? Za chwilę odwróci się od niej jej chłopak który tez zdaje mature i wszyscy jej znajomi , bo pozim jej się zatrzyma i o czym będą mieli z nią rozmawiać.

Co do psychologa, to możemy faktycznie pójśc rozmawiać my sami, jej na pewno nikt tam nie jest w stanie zaciągnąć.....
 
Zresztą kolega nie zapewni jej mieszkania i pieniędzy....:baffled:.
Myślałam, żebyście sami poszli z mężem. Zapytali jak z nią postępować. Psycholog udzieli Wam wskazówek.
 
Ale oprócz rozmowy z rodzicami będzie chciał z nią rozmawiac...wiem coś o tym,ale pewnie każda pomoc jest dobra.Słonko masz faktycznie ciężki orzech do zgryzienia.
U nas znów nastało ocieplenie stosunków między mną a dziecmi L.Ostatnio były w Polsce 10 maja.Była wojna między nimi a eksową o to,że przychodzą do tatusia..a raczej do mnie - jak to ona mówi.Obydwoje postawili się matce i powiedzieli jej,że następnym razem nawet do niej nie zajrzą tylko przyjadą do nas.Mało ją nie trafiło ale na następny dzień siedziała z małym/swoim wnuczkiem/,żeby dzieci mogły przyjśc do nas i wieczorkiem spokojnie posiedziec.Wiadomo miała w tym swój cel bo wyszła sprawa mieszkania- myślała ,że ł. pod namową dzieci przepisze swoją częśc na nie,ale my odpowiednio je uświadomiliśmy- przyznały nam racje.Teraz od kilku dni jej nie ma bo pojechała z dziecmi do Niemiec do pracy więc 3 miesiące spokoju będzie bo nie będzie siała zamiweszania a i synek zadowolony bo wraca 30 maJA I MAUŚKI NIE BĘDZIE WIĘC NIE BĘDZIE MU TRUŁA...
 
hej!myslalm ze to tylko ja mam problemy z dziecmi meza z poprzedniego zwiazku,mieszkamy od siebie 3tys kilometrow,ale jak jestesmy w Polsce TO DWIE MACIWODY/CZYTAJ CORECZKI/potrafia tak manipulowac ze az nie chce mi sie wierzyc,na spotkania przychodza w podartych ciuchach ,mowia ze sa glodne wiecznie/maja 19 i 12 lat wiec stare kobyly,maz placi 1000zl alimentow,przy czym starsza od 2 lat zarabia na siebie jezdzac do Niemiec ze swoja mamusia,oczywiscie ciagle placza ze bieda inedza,spotkania z nimi to tylko rozmowy o pieniadzach i o tym czego one nie maja ,a co chcialyb miec,nasze dziecko traktuja z gory ,nawet nie odezwaly sie do niego ani razu ,kompletna ignorancia,na spotkania przychodzily do mojego domu/teraz juz nie bo postawilam tak sprawe ze maz ma sie z nimi spotykac gdzie chce byle nie u mnie,a ze rodzicow ma daleko to zostaja rest itp na miescie, ,przynajmniej nie slysze tego wiecznego gledzenia ze tato a chcialabym nowa komorke,a na to a na tamto ,doslownie o niczym innym nie mowily ,maz tez to widzi ,ale twierdzi ze to matka je nastawja,na szczescie teraz nie musze miec z nimi kontaktu wogole,co malzonek ma mi za zle chyba troche,jednak ja jestem nieugieta,dodam ze wczesniej jak widzialy mnie na ulicy to ignorancja i jeszcze epitety starsza pod nosem burczala,co nie przeszkadzallo im w wizytach u mnie,jak sadzicie czy maz moze miec o to pretensje,bo cos wode ze cos jest na rzeczy i czy slusznie????
 
Ale oprócz rozmowy z rodzicami będzie chciał z nią rozmawiac...wiem coś o tym,ale pewnie każda pomoc jest dobra.Słonko masz faktycznie ciężki orzech do zgryzienia.
U nas znów nastało ocieplenie stosunków między mną a dziecmi L.Ostatnio były w Polsce 10 maja.Była wojna między nimi a eksową o to,że przychodzą do tatusia..a raczej do mnie - jak to ona mówi.Obydwoje postawili się matce i powiedzieli jej,że następnym razem nawet do niej nie zajrzą tylko przyjadą do nas.Mało ją nie trafiło ale na następny dzień siedziała z małym/swoim wnuczkiem/,żeby dzieci mogły przyjśc do nas i wieczorkiem spokojnie posiedziec.Wiadomo miała w tym swój cel bo wyszła sprawa mieszkania- myślała ,że ł. pod namową dzieci przepisze swoją częśc na nie,ale my odpowiednio je uświadomiliśmy- przyznały nam racje.Teraz od kilku dni jej nie ma bo pojechała z dziecmi do Niemiec do pracy więc 3 miesiące spokoju będzie bo nie będzie siała zamiweszania a i synek zadowolony bo wraca 30 maJA I MAUŚKI NIE BĘDZIE WIĘC NIE BĘDZIE MU TRUŁA...


Zazdroszczę Ci mamo Julci, ze Twoje pasierby są normalne ....
Ja zaczynam mieć tego wszystkiego po dziurki w nosie. Niby mąż jest po mojej stronie, ale z tego co się tu dalej dzieje, sądzę, ze mąż ma syndrom nieszczęśliwego dziecka, któremu trzeba wszystko wybaczyć i miota się między mną a swoimi dziećmi i nie wie jak postępować żeby nie narazić się mi , a już na pewno żeby nie urazić hrabianek. Ta sytuacja staje się nie do wytrzymania, bo one doskonale widzą miotanie się ojca i jak ciężko przychodzi mu konsekwencja w stosunku do nich ( ta słabość ) i wykorzystują to z uśmiechem na twarzy.

Znalazłam jeszcze jedno forum na którym są również tematy dot. macoch weekendowych i całodobowych . http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=14479 Nie udzielam się na tym forum tylko go podczytuję i widzę, że największą porażką jest chyba bycie macochą całodobową
 
reklama
hej!myslalm ze to tylko ja mam problemy z dziecmi meza z poprzedniego zwiazku,mieszkamy od siebie 3tys kilometrow,ale jak jestesmy w Polsce TO DWIE MACIWODY/CZYTAJ CORECZKI/potrafia tak manipulowac ze az nie chce mi sie wierzyc,na spotkania przychodza w podartych ciuchach ,mowia ze sa glodne wiecznie/maja 19 i 12 lat wiec stare kobyly,maz placi 1000zl alimentow,przy czym starsza od 2 lat zarabia na siebie jezdzac do Niemiec ze swoja mamusia,oczywiscie ciagle placza ze bieda inedza,spotkania z nimi to tylko rozmowy o pieniadzach i o tym czego one nie maja ,a co chcialyb miec,nasze dziecko traktuja z gory ,nawet nie odezwaly sie do niego ani razu ,kompletna ignorancia,na spotkania przychodzily do mojego domu/teraz juz nie bo postawilam tak sprawe ze maz ma sie z nimi spotykac gdzie chce byle nie u mnie,a ze rodzicow ma daleko to zostaja rest itp na miescie, ,przynajmniej nie slysze tego wiecznego gledzenia ze tato a chcialabym nowa komorke,a na to a na tamto ,doslownie o niczym innym nie mowily ,maz tez to widzi ,ale twierdzi ze to matka je nastawja,na szczescie teraz nie musze miec z nimi kontaktu wogole,co malzonek ma mi za zle chyba troche,jednak ja jestem nieugieta,dodam ze wczesniej jak widzialy mnie na ulicy to ignorancja i jeszcze epitety starsza pod nosem burczala,co nie przeszkadzallo im w wizytach u mnie,jak sadzicie czy maz moze miec o to pretensje,bo cos wode ze cos jest na rzeczy i czy slusznie????


Ludi.... ciesz się ,ze masz 3 tys kilmetrów, bo 24 h na dobę w takiej atmosferze można samemu popaśc w depresję !!!!


Pozdrawam
 
Do góry