D
Dukasia
Gość
Ja też bardzo chciałam zostawić to naturze, ale od kiedy się dowiedziałam, że natura mnie wysterylizowała, to nie miałam innego wyjścia. Albo in vitro, albo nic. Nie było niczego pośrodku i nie ma szans na magicznie teleportujące się jajeczko. Czasem jak się jest postawionym pod ścianą, to też łatwiej taką decyzję podjąćdużo się biję z myślami, czy nie zrezygnować z IVF (tak jak miałam w planach od lat, że do IVF nie będę podchodzić) i zosatwić to własnemu biegowi. Całe zapisanie się na kwalifikację było pod wpływem emocji i euforii, a im więcej o tym myślę, tym więcej wątpliwości nabieram. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam, że wywalam swoje wątpliwości na tym wątku wśród wszystkich z Was, które z radością i entuzjazmem to wszystko przyjmują...