Witam! Zarejestrowałam się dzisiaj na Waszym forum, bo bardzo potrzebuję wsparcia. Przepraszam jeżeli w złym miejscu zamieszczam mójlist.
16.09.08 zrobiłam test i zobaczyłam śliczne dwie kreski. Aż się popłakałam ze szczęścia. 22. 09 wyczekany i wymarzony ślub z moim Jasiem i jeszcze teraz dzidziuś, którego tak pragnęłam. Poszłam do lekarza, potwierdził, powiedział że wszystko w porządku, że ciąża nie jest zagrożona, że to 6tydzień i mam zrobić badania. Potem było wesele radość i emocje i wszystko OK. 06.10 obudziłam się rano z takim leniem, że nie chciało mi się do pracy iść no i zostaliśmy z Jaśkiem w domu. Popoołudniu umówiłam się z lekaże po L4. Sprawdził wyniki - OK, i mówi "a to jak już jesteś to zobaczymy czy wszystko w pożądku". Już po jego minie widziałam, że coś nie tak i zrozumiałam jak pokazał mi ekran
USG. Nie było akcji serca. Tego małego serduszka, które ostatnio tak ślicznie biło. Potem szpital , trzy dni i do domu. Płaczący Jaś , mama i w tym wszystkim ja. Pełna pretensji do siebie i świata. Teraz niby jest już lepiej, ale przychodzą chwile że chce mi się wyć. Ale mam cel bo jak powiedziała mi pani doktor najleprzym lekarstwem będzie następny dzidziuś. Może jakaś Aniołkowa Mamusia pomoże mi to wszystko jakoś przetrwać i poukładać. Proszę!!
16.09.08 zrobiłam test i zobaczyłam śliczne dwie kreski. Aż się popłakałam ze szczęścia. 22. 09 wyczekany i wymarzony ślub z moim Jasiem i jeszcze teraz dzidziuś, którego tak pragnęłam. Poszłam do lekarza, potwierdził, powiedział że wszystko w porządku, że ciąża nie jest zagrożona, że to 6tydzień i mam zrobić badania. Potem było wesele radość i emocje i wszystko OK. 06.10 obudziłam się rano z takim leniem, że nie chciało mi się do pracy iść no i zostaliśmy z Jaśkiem w domu. Popoołudniu umówiłam się z lekaże po L4. Sprawdził wyniki - OK, i mówi "a to jak już jesteś to zobaczymy czy wszystko w pożądku". Już po jego minie widziałam, że coś nie tak i zrozumiałam jak pokazał mi ekran
USG. Nie było akcji serca. Tego małego serduszka, które ostatnio tak ślicznie biło. Potem szpital , trzy dni i do domu. Płaczący Jaś , mama i w tym wszystkim ja. Pełna pretensji do siebie i świata. Teraz niby jest już lepiej, ale przychodzą chwile że chce mi się wyć. Ale mam cel bo jak powiedziała mi pani doktor najleprzym lekarstwem będzie następny dzidziuś. Może jakaś Aniołkowa Mamusia pomoże mi to wszystko jakoś przetrwać i poukładać. Proszę!!