reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

starania się - watpliwości..

Dziewczyny, nie wiem jak długo się staracie, ale naprawdę podziwiam wytrwałość, wiarę, siłę, nadzieję...
Ja jestem katastrofistką i tak jak pisałam wcześniej, chociaż jeszcze nie zaczęliśmy starań to ja już wyobrażam sobie, że będą jakieś schody! Oczywiście jak pytałam o wielkość mojego pęcherzyka i olapolap napisała, że trochę mały to już sobie dopowiedziałam historię i już siedzę i główkuję, jak to będzie w praktyce. Ja już jakiś czas temu założyłam sobie, że jeśli nie urodzę dziecka do 30-stki, to chyba już tylko adopcja ;)

Przypomina mi się koleżanka, która z facetem nie zabezpieczała się przez jakieś 5 lat (bo tabletki be, bo gumki be, bo wszystko be, ale dzidziusia nie chcieli jeszcze), nawet już sobie żartowała, że chyba powinni zrobić obydwoje testy na płodność, skoro jeszcze nie zaliczyli wpadki... i wkrótce po tym "żarcie" co się okazało? :tak:
Teraz ma piękną córę.

Poza tym, jak czytam to wszystko, to naprawdę już tylko trzymam się tej myśli, że obiecałam sobie najpierw porobić wszystkie badania i odpowiednio zmienić tryb nasz życia a dopiero potem się starać. Gdyby nie to, to gotowa byłabym już szukać ciuszków ciążowych i namawiać faceta, żebyśmy jednak tego już nie odkładali :-p

Kochana wyluzuj sie..jedz,pij,i uzywaj..nie rob badan i nie panikuj..tylko porostu gwalc swojego i tylke...daj sobie minimum pol roku..potem bedziesz myslec:-)
 
reklama
Ja cię serdecznie proszę Jagienka ale nie załamuj 30-latek, ja wiem że dla ciebie to już jedną nogą nad grobem jesteśmy no ale jeszcze jako tako dajemy rade.
Mało jędrne jesteśmy ale nadal płodne.
Ta, mow za siebie - zobacz jaka ja plodna jestem. Poki co psa sie tylko dorobilam :-D

A propos in vitro i kosciola, to pewnie juz wiele razy czytalyscie takie rzeczy :

"In vitro" jak aborcja


Metoda zapłodnienia "in vitro" jest rodzajem wyrafinowanej aborcji, gdyż przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony - alarmuje Kościół. Tymczasem rząd mówił o refundowaniu tych zabiegów z budżetu państwa. Metoda zapłodnienia "in vitro" jest warta wsparcia - oświadczył niedawno premier Polski Donald Tusk, jako że "koalicja PO-PSL chce podjąć realne wysiłki na rzecz zwiększenia dzietności". Minister zdrowia Ewa Kopacz zadeklarowała nawet możliwość refundowania przez budżet tych zabiegów, na początek najbiedniejszym rodzinom...
Zarówno samo wykonywanie tego rodzaju zabiegów, jak i pomysł ich refundacji nie tylko w Polsce wzbudza sprzeciwy natury etycznej. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to w żadnym razie terapia niepłodności, którą dałoby się w jakikolwiek sposób porównać z leczeniem innych chorób. - Nie leczy niepłodności, a jest tylko "procesem produkującym dziecko" - mówił w telewizyjnej dyskusji filozof dr Kazimierz Szałata.
Rada Episkopatu Polski ds. Rodziny wystosowała do polskich parlamentarzystów list, w którym przypomina nauczanie Kościoła i Jana Pawła II o niegodziwości i niedopuszczalności metody "in vitro".
Godność przekazywania życia
Rozwój technik sztucznego zapłodnienia był odpowiedzią na wzrost niepłodności, zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych. Ten sposób przychodzenia człowieka na świat szybko przestał być nieśmiałym eksperymentem i mimo wielu zasadniczych wątpliwości zyskał akceptację społeczną, a w wielu krajach także ochronę prawną.
Pierwsze polskie dziecko z probówki urodziło się już w 1987 r. w białostockim Instytucie Ginekologii i Położnictwa prof. Mariana Szamatowicza, a w ciągu ostatnich 20 lat we wspomaganej prokreacji wyspecjalizowało się ok. 30 ośrodków medycznych. W Polsce problem niepłodności dotyczy obecnie co trzeciej pary, jednak na zapłodnienie "in vitro" decyduje się niewiele z nich, głównie z powodów finansowych. Koszt jednego "podejścia" wynosi około 6-10 tys. zł, a zabieg zazwyczaj musi być powtarzany wielokrotnie, bo szansa powodzenia za pierwszym razem nawet u zupełnie zdrowej pary wynosi tylko 30-40%.
Dlaczego - pytają ludzie, także wierzący - skoro Kościół nakazuje szacunek dla życia ludzkiego, zabrania korzystać z technik wspomaganego zapłodnienia tym, którzy z powodu niepłodności nie mogą mieć dzieci?
Dlatego - wyjaśniał dziennikarzom rzecznik Episkopatu, przypominając stanowisko Kongregacji Nauki Wiary, że "sztuczne zapłodnienie w probówce jest niegodziwe i sprzeczne z godnością rodzicielstwa oraz jednością małżeńską, nawet wówczas, gdyby zrobiło się wszystko dla uniknięcia śmierci embrionu ludzkiego".
Kongregacja Nauki Wiary zareagowała na dyskusje bioetyczne lat 80., kiedy to rozpoczynała się era genetyki i biotechnologii, obszernym dokumentem pt. "Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia" znanym jako "Instrukcja Donum vitae". Dokument rozprawia się wszechstronnie i bardzo szczegółowo z "aktualnymi zagadnieniami" (związanymi z ogromnym postępem w dziedzinie nauk biologicznych i medycznych), które po 20 latach stały się jeszcze bardziej aktualne.
W dzisiejszych dyskusjach bioetyków najczęściej przytacza się jeden z najmocniejszych argumentów Instrukcji przeciw zapłodnieniu "in vitro": że zabieg ten wymaga produkcji zapasowych embrionów traktowanych jak zwykły materiał, który można zwyczajnie wyrzucić, co jest głęboko nieludzkie.
Życie za życie?
Kliniki oferujące zapłodnienie "in vitro" są dziś magazynami zamrożonych embrionów. Aby doprowadzić do skutecznego rozwiązania trzeba "wyhodować" spory ich zapas. Nie wiemy, ile tych nadliczbowych embrionów jest dziś w zamrażarkach całego świata. Wiadomo, że po pięciu latach "tracą ważność" i coś trzeba z nimi robić. Powszechnie stosowaną praktyką jest wyrzucanie ich do śmieci. Powstał pomysł, by je raczej wykorzystywać w badaniach naukowych�
Pojawiają się też propozycje, aby owe nadliczbowe, "braterskie", embriony zachować na wypadek, gdyby dziecko urodzone w wyniku zapłodnienia "in vitro" w przyszłości potrzebowało przeszczepów. Zamrożony "brat" byłby traktowany jako "materiał wyjściowy" do hodowli organów. Brzmi bardzo okrutnie.
Najbardziej traumatycznym aspektem niezgody na technologię "in vitro" jest więc to, że tworząc życie, jednocześnie się je niszczy. Mamy tu do czynienia z okrutną wymianą "życie za życie". Jan Paweł II w encyklice "Evangelium vitae" wyraża kategoryczną niezgodę na wykorzystywanie tych embrionów w badaniach naukowych, "które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli «materiału biologicznego», którym można swobodnie dysponować".
Dziecko nie jest rzeczą
A jeśli udałoby się "zminimalizować straty", gdyby zrobiło się wszystko dla uniknięcia śmierci embrionu ludzkiego? "Donum vitae" podaje także inne kontrargumenty, przez świeckich etyków raczej lekceważone i uznawane za obyczajowe i błahe. Trudne do opanowania, a nawet do przewidzenia mogą być problemy - natury psychologicznej, prawnej, a nawet ekonomicznej - które pojawiają się zwłaszcza w przypadku sztucznego zapłodnienia heterologicznego (gdy materiał genetyczny jest pobierany od osoby spoza małżeństwa).
"Donum vitae" ostrzega: "Sztuczne zapłodnienie heterologiczne narusza prawa dziecka, pozbawiając go synowskiej relacji do pochodzenia rodzinnego i może utrudnić kształtowanie się jego tożsamości osobowej".
Zwolennicy wspomaganego poczęcia nie przewidują kłopotów osobowościowych dziecka, ponieważ te dzieci przychodzą na świat w rodzinach bardzo chcących mieć dzieci. - Ludzie przyjeżdżają do takich klinik po 25 razy! Czy można im odmawiać pomocy? Czy taka odmowa byłaby dobra moralnie? - pytają. Podnoszą także wagę argumentów demograficznych. Przeciwnicy przypominają o istniejącej już - właśnie przy zabiegach "in vitro" - możliwości ingerencji eugenicznej. - Takie poprawianie człowieka może wywołać trudne dziś do przewidzenia i zbyt daleko idące konsekwencje dla ludzkości - ostrzegają.
Jeśli ktoś bardzo chce mieć dziecko, to powinien mieć do tego prawo. To bardzo powszechna opinia.
"Donum vitae" na to: "Dziecko nie jest jakąś rzeczą, która należałaby się małżonkom i nie może być uważane za przedmiot posiadania. Jest raczej darem, i to największym, najbardziej darmowym małżeństwa, żywym świadectwem wzajemnego oddania się jego rodziców. Z tego tytułu dziecko ma prawo - jak to zostało wspomniane - by być owocem właściwego aktu miłości małżeńskiej swoich rodziców, i by również mieć prawo do szacunku jako osoba od chwili swojego poczęcia".
 
Ostatnia edycja:
Dla mnie to takie gdybanie, a co by było gdyby koła nie wynaleźli albo co lepsze na raka zioła czy chemia. Czasy się zmieniają, jest więcej problemów, zanieczyszczeń, chorób a może wcześniej nie wiedzieliśmy o nich a były sobie.
Jak jest możliwość to czemu z niej nie skorzystać.

To tak jak kobieta decyduje się na in-vitro i puszczalska zdzira daje dupy na disco. Obie zachodzą. Kościól dopuszcza anegdotkę dla dziecka, że mama poczeła cię z miłości w miejscu publicznym ale nie jest pewna z kim. Ale nie dopuszcza wersji mama cię poczeła z tatusiem z miłości z pomocą lekarzy.
Dla mnie paranoja.

U mnie zadupie, niby więcej ludzi pochodzenia szwabskiego, niby protestanci ale nie mogłam dostać pregnylu bo od dłuższego czasu brak w hurtowniach w okolicy bo kościół blokuje ustawy. Dla mnie to 3 świat.
u mnie też brakowało pregnylu jak miałam kupić. PiS musoi blokować nam jajeczka?? Dupki jedne...
 
I dalej :
KOŚCIÓŁ O "IN VITRO"
Pragniemy podzielić się naszą troską o małżeństwa i rodziny w kontekście ostatnich wypowiedzi Przedstawicieli Rządu RP na temat sztucznych zapłodnień "in vitro". W nawiązaniu do tych wypowiedzi Rada ds. Rodziny pragnie przypomnieć nauczanie Stolicy Apostolskiej, a zwłaszcza Ojca Świętego Jana Pawła II, dotyczące tej kwestii. Po pierwsze - przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony - jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji. Po drugie - każde dziecko ma prawo zrodzić się z miłosnego aktu małżeńskiego jego rodziców. I po trzecie - dziecko nie jest rzeczą i nawet przyszli rodzice nie mogą powiedzieć, że mają do niego prawo, zwłaszcza, że to "prawo" jest zawsze okupione śmiercią jego braci i sióstr.


Adopcja zamiast "in vitro" Kościół proponuje rodzicom - niemogącym, a pragnącym mieć dzieci bezinteresowną adopcję. Samotne dzieci czekają na miłość. Tyle dzieci czeka na ciepło wspólnot domowych. Marzą o życiu w rodzinach. Pragną odwzajemnić się miłością. Dlaczego więc nie podjąć się tego wyzwania?
W kontekście toczących się dyskusji warto postawić pytanie, jak to jest, że z jednej strony - aby mieć dziecko, propaguje się zapłodnienie "in vitro", a z drugiej dokonuje się aborcji dzieci w atmosferze jawnej akceptacji? Czy nie jest to schizofrenia? W Niemczech niektórzy naukowcy pytają, a co będzie, jeżeli matka, która poczęła dziecko dzięki "in vitro", dokona aborcji, gdyż stwierdzi, że poród będzie ponad jej siły?
Gdyby proces adopcji nabrał rzeczywistego zrozumienia i rzeczywistego dynamizmu, wyszłoby się skutecznie naprzeciw pragnieniom bezdzietnych małżeństw.
Pragnę jeszcze dodać, że w żadnej dziedzinie życia prawo cywilne nie może zastępować sumienia. Takie prawo nie może narzucać norm, które przekraczają jego kompetencje. Niezbywalne prawa człowieka winny być szanowane także przez prawo stanowione.
Kard. Stanisław Dziwisz:

I tu nagle kobita na to odpisala :
Agnieszka: 15.02.2008, 19:30 Proszę o więcej takich artykułów,które rzetelnie wyjaśniają dlaczego in vitro jest złe.Jest to ,podobnie jak antykoncepcja, głęboko nizrozumiałe nawet dla wielu katolików.Antykoncepcja też niesie ze sobą działania wczesnoporonne,o czym mało kto wie...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Haniu, nie to miałam na myśli :>
Wiesz u mnie to jest tak, że ja się też szczerze mówiąc bardzo boję późniejszej ciąży... w mojej rodzinie były 2 przypadki chorób genetycznych przy ciążach po 40-stce. Przecież napisałam, że mam schizy i sama sobie przejaskrawiam ;)))
A tak poważnie to chodziło mi o to, że jeśli się nie uda do 30-stki (zostały mi niecałe 4 lata), to znając siebie mogę powiedzieć, że nie będę miała więcej sił na walkę, na nadzieję, nie będę też miała tyle cierpliwości żeby czekać......... a tak można kogoś uszczęśliwić.... naoglądałam się w życiu dzieci z domów dziecka i prawdę powiedziawszy myślę o tym, żeby kiedyś adoptować dziecko lub stworzyć rodzinę zastępczą mając nawet swoje własne dzieci.
W zasadzie to trochę żałuję, że dopiero teraz się zdecydowaliśmy na dziecko, no ale nie jest jeszcze tak źle ;) ja się niestety trochę sugeruję tym, że wiele moich koleżanek-rówieśniczek ma już kilkuletnie dzieciaki, a i moja mama w moim wieku już miała dwójkę. Trochę się z tym czuję staro ;) wiem, że to trochę niepoważne. Ale nic na to nie poradzę :)
 
Do góry