dzięki dziewczyny za pocieszenie. z tymi jelitami to było tak, że w szpitalu to miałam zaparcie i to tak okropne, że nawet czopek glicerynowy nie pomógl, wróciłam do domu i bach... zastanawiam się, czy to moja psychika nie szwankuje i nie pobudza tych jelit, bo ostatnio chodzę ciągle napięta i w stresie (piję melisę, ale to nic nie pomaga). ogólnie te skurcze jelit mam tylko rano, potem w miarę się uspokaja. Lekarzowi jeszcze nie mowiłam, ale chyba do niego zadzwonię i zapytam. Dodatkowo stresuje mnie fakt, że strasznie źle noszę szpital, wpadam tam w depresję i wizja, ze mogłabym tam znów trafić mnie przeraża. Wiem, ze pewnie pomyślicie, że jestem wariatką, ale ja naprawdę chciałabym się tak nie denerwować. ruchy dzidzi czuję już wyraźnie i codziennie to mnie w miarę uspakaja. jestem w domu sama, mąż chodzi do pracy, nikt mnie za bardzo nie odwiedza więc głowa podpowiada najstraszniejsze scenariusze
sorki za tak długą wypowiedź, ale musiałam się wygadać. A i te twardnienia są zmienne, jednego dnia jest ich więcej jednego dnia mniej. zauwazyłam, ze lepiej mi jak chodzę albo siedzę, niż jak leżę na lewym boku, wtedy mi sie wydaje, że on jest cały napięty.i często mam wrażenie, że jest on twardy,ale gdy dotykam to jest w miarę miękki. może jeszcze tylko napiszę, że mój mąż miał raka jadra, ktore mu usunęli i bardzo złe parametry nasienia, moja ciąża jest strasznie wyczekana i naturalna (co niektórzy uznają za cud), dlatego też tak bardzo panikuję. Czuję się wyczerpana psychicznie

