Isia - zgadzam się z tym, że lepiej być szczęśliwą matką karmiącą mm niż nieszczęśliwą karmiącą piersią. Wiadomo, mleko matki jest najzdrowsze ale to nie znaczy, że dzieci na mm są gorsze, głupsze, czy mają mniejsze szanse rozwoju itd. Są różne sytuacje i najważniejsze że Martinek jest szczęśliwy a Ty z nim
.
Ja akurat wolę karmić bo nie mam aż tylu zajęć co Ty, mam wolne, ogarnięcie domu i obiad plus czas dla siebie przy dziecku drzemiącym plus śpiącym ok 3h ciągiem to tak naprawdę pikuś, zwłaszcza, że starsza w przedszkolu, problemów z jedzeniem czy spaniem nie ma to daje radę. Nie mam nikogo do pomocy, mąż też w pracy codziennie ale nie wali nam się nic, wyrabiamy ale ja teraz nie mam pracy na głowie
.
Podziwiam Cię, że tak to ogarniasz i faktycznie przy karmieniu piersią chyba byś nie dała rady tak to pogodzić.
Co do pasów, ja też zapinam...wczoraj mi serce stanęło na moment...zrobiłam małą rundkę z młodą po okolicy i postawiłam na tarasie, weszłam do domu od frontu, otworzyłam taras i miałam ją na oku przez drzwi tarasowe....wyszłam do przedpokoju i co s w szafce grzebałam, wracam i...nie ma wózka!!!!Mało zawału nie dostałam...no nijak nie mógł jej nikt zabrać..wybiegłam a tu wiatr mi ja lekko odepchnął od drzwi i stał wózek troszkę dalej na końcu tarasu i krzywo bo jednym kołem na trawie.
Zapomniałam zablokować.....gdyby sie wywrócił to pewnie taka zburtana w spiwory i w budce nie uderzyłaby o ziemię ale zapięłam jej pasy na szczęście i zapinam zawsze.
ani- mam nadzieję, że psycholog pomoże
Ja akurat wolę karmić bo nie mam aż tylu zajęć co Ty, mam wolne, ogarnięcie domu i obiad plus czas dla siebie przy dziecku drzemiącym plus śpiącym ok 3h ciągiem to tak naprawdę pikuś, zwłaszcza, że starsza w przedszkolu, problemów z jedzeniem czy spaniem nie ma to daje radę. Nie mam nikogo do pomocy, mąż też w pracy codziennie ale nie wali nam się nic, wyrabiamy ale ja teraz nie mam pracy na głowie
Podziwiam Cię, że tak to ogarniasz i faktycznie przy karmieniu piersią chyba byś nie dała rady tak to pogodzić.
Co do pasów, ja też zapinam...wczoraj mi serce stanęło na moment...zrobiłam małą rundkę z młodą po okolicy i postawiłam na tarasie, weszłam do domu od frontu, otworzyłam taras i miałam ją na oku przez drzwi tarasowe....wyszłam do przedpokoju i co s w szafce grzebałam, wracam i...nie ma wózka!!!!Mało zawału nie dostałam...no nijak nie mógł jej nikt zabrać..wybiegłam a tu wiatr mi ja lekko odepchnął od drzwi i stał wózek troszkę dalej na końcu tarasu i krzywo bo jednym kołem na trawie.
Zapomniałam zablokować.....gdyby sie wywrócił to pewnie taka zburtana w spiwory i w budce nie uderzyłaby o ziemię ale zapięłam jej pasy na szczęście i zapinam zawsze.
ani- mam nadzieję, że psycholog pomoże