cześć dziewczyny,
wróciliśmy dopiero do domu

ledwo żyje, głowa mi pęka, padam z nóg... wstawanie o 4.00 rano to nie dla mnie

Od czego zacząć... Mojemu M badania wyszły ok, mnie to tsh spadło nieznacznie, bo mam 3,16 ale lekarz powiedział że mam zwiększyć dawkę euthyroxu i powinno być ok, zobaczymy... Trochę się wkurzyłam bo mam małą torbiel na jajniku (ale wiedziałam o niej wcześniej tylko gin który robił mi laparoskopię powiedział że jest mała i nie z endometriozy wiec nie ma sensu jej usuwać) a ten lekarz mówi że powinni ją usunąć, ale generalnie nie ma dużego wpływu na in vitro...
Mam mieć długi protokół, od jutra Marvelon za trzy tygodnie zastrzyk Decapeptyl a 4 maja wizyta no i reszta procedury...
Boję się jak cholera

Niby powiedział że mamy 50% że się uda za pierwszym razem, ale ja zamiast się cieszyć to już panikuję... Nie cierpię po prostu żadnych leków (boje się skutków ubocznych) i włącza mi się blokada psychiczna

no ale wiem, że nie mam wyjścia, muszę to przetrwać... Ja po prostu widzę same czarne scenariusze... ehhh No nic zmykam, bo jestem padnięęta
