Kasiulka_1980
Mama Hani i Mai :-)
Zwracam się do Pani z pewną bardzo ciężką dla mnie sprawą.
W zeszłym roku zaszłam w drugą ciążę, i od samego początku byłam pod opieką lekarza ginekologa (wizyty co 4 tygodnie) W czasie jednej z wizyt pobrał wymaz na cytologię (niestety nie szczoteczką tylko wacikiem) wynik wyszedł II więc dobry. W czasie tego badania krwawiłam, ale lekarz stwierdził, że wszystko jest ok.
W czerwcu tego roku trafiłam na porodówkę do szpitala. Męczono mnie 24h próbując wywołać poród naturalny, niestety szyjka się nie rozwierała, ani nie skracała, była twarda. Przy każdym badaniu mocno krwawiłam co też wg lekarzy było normalne.
Po dobie wreszcie trafiłam na stół operacyjny gdzie wykonano cesarskie cięcie.
Poród wspominam jako traumę ze względu na bardzo duży ból (teraz już wiem dlaczego)
Dwa miesiące temu poszłam na kontrolę do ginekologa (na całe szczęście do innego) nie podobała mu się szyjka, od razu wysłał mnie do szpitala na pobranie wycinków. Diagnoza - rak złośliwy.
Dalej już wszystko działo się bardzo szybko - jestem po operacji.
Na dzień dzisiejszy wiem, że guz był bardzo duży 5,5cm na 2,5 cm zajmujący cała szyjkę macicy. Lekarz który mnie wysłał do szpitala widział go od razu gołym okiem, ginekolog w szpitalu widział go na usg.
Dlatego nie ma możliwości aby lekarze będący przy porodzie a już w ogole przy cesarskim cięciu go nie zauważyli.
Gdyby doszło do naturalnego porodu skończyło by się to tragicznie i dla mnie i dla dziecka
A gdybym nie poszła na kontrole do ginekologa, żyłabym w nieświadomości aż rak by mnie nie zabił...
Co mogę zrobić w takiej sytuacji, żeby ktoś wyciągnął jakieś konsekwencje? Czy jest w ogole jakaś możliwość?
Pozdrawiam, Kasia
W zeszłym roku zaszłam w drugą ciążę, i od samego początku byłam pod opieką lekarza ginekologa (wizyty co 4 tygodnie) W czasie jednej z wizyt pobrał wymaz na cytologię (niestety nie szczoteczką tylko wacikiem) wynik wyszedł II więc dobry. W czasie tego badania krwawiłam, ale lekarz stwierdził, że wszystko jest ok.
W czerwcu tego roku trafiłam na porodówkę do szpitala. Męczono mnie 24h próbując wywołać poród naturalny, niestety szyjka się nie rozwierała, ani nie skracała, była twarda. Przy każdym badaniu mocno krwawiłam co też wg lekarzy było normalne.
Po dobie wreszcie trafiłam na stół operacyjny gdzie wykonano cesarskie cięcie.
Poród wspominam jako traumę ze względu na bardzo duży ból (teraz już wiem dlaczego)
Dwa miesiące temu poszłam na kontrolę do ginekologa (na całe szczęście do innego) nie podobała mu się szyjka, od razu wysłał mnie do szpitala na pobranie wycinków. Diagnoza - rak złośliwy.
Dalej już wszystko działo się bardzo szybko - jestem po operacji.
Na dzień dzisiejszy wiem, że guz był bardzo duży 5,5cm na 2,5 cm zajmujący cała szyjkę macicy. Lekarz który mnie wysłał do szpitala widział go od razu gołym okiem, ginekolog w szpitalu widział go na usg.
Dlatego nie ma możliwości aby lekarze będący przy porodzie a już w ogole przy cesarskim cięciu go nie zauważyli.
Gdyby doszło do naturalnego porodu skończyło by się to tragicznie i dla mnie i dla dziecka
A gdybym nie poszła na kontrole do ginekologa, żyłabym w nieświadomości aż rak by mnie nie zabił...
Co mogę zrobić w takiej sytuacji, żeby ktoś wyciągnął jakieś konsekwencje? Czy jest w ogole jakaś możliwość?
Pozdrawiam, Kasia