Ciekawy wątek.
My nie chrzciliśmy naszego syna, bo oboje z mężem nie jesteśmy katolikami, więc sprawa była dla nas oczywista i nie dostarczyła żadnych dylematów. W rodzinie mamy ludzi różnych wiar oraz ateistów - nikt nigdy nie komentował naszej decyzji. Mój mąż nie jest ochrzczony, i jak twierdzi, nigdy dyskryminowany ani wyśmiewany z tego powodu nie był. Jest Żydem, kiedy jako nastolatek zaczął bardzo przeżywać swoją wiarę i się z nią manifestować (np. na stałe chodził w kipie) to nauczyciele i uczniowie otwierali po prostu oczy szeroko ze zdumienia, ale nikt robił mu przykrości. Zresztą, mój mąż jest bardzo silnym wewnętrznie, inteligentnym, dowcipnym i wygadanym człowiekiem, trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś mógł nawet próbowac mu dokuczać. Taka osobowość.
Ja zostałam ochrzczona i poszłam do komunii - to był wybór moich rodziców. Oboje katolicy, choć raczej niepraktykujący. Nie mam do nich pretensji o chrzest, bo postąpili w zgodzie ze swoimi przekonaniami i sumieniem, ale teraz coraz częściej myślę o wystąpieniu z kościoła - nawet w dzieciństwie dogmaty katolickie niezbyt mnie przekonywały, nigdy nie czułam się w Kościele u siebie, a od czasów licealnych zdecydowanie się od Kościoła odcięłam (choć absolutnie nie jestem antykatoliczką czy klerożercą), wiara była i jest obszarem moich poszukiwań. Uważam się za agnostyczkę i irytuje mnie, że statystycznie rzecz biorąc liczę się do "katolickiej większości Polaków", dlatego chodzi za mną ta apostazja. Ale to skomplikowany proces, paradoksalnie łatwiej się ochrzcić niż wychrzcić. Dlatego kompletnie mnie nie przekonuję wypowiedzi niektórych osób, że "lepiej ochrzcić a potem sobie samo wybierze wiarę". Chrzest bez wiary uważam za konformizm, a konformizmu nie szanuję.
Naja co do kwestii konwersji w judaizmie i islamie to nie masz racji. Rzeczywiście, bardzo trudno jest przejść na judaizm. Wymaga to długich studiów, zdania egzaminu przed komisją rabinacką, przekonania rabina, że naprawdę chcesz być wyznawcą judaizmu, a rabin musi conajmniej trzy razy odmówić, aby sprawdzić, czy ta osoba naprawdę ma tę sprawę ugruntowaną. Ten proces może trwać latami. Jednak kiedy już do konwersji dojdzie, to taka osoba staje się pełnoprawnym, religijnym Żydem, jej dzieci (o ile to kobieta) będą Żydami, ma prawo do osiedlenia się w Izraelu i nikt, absolutnie nikt, nie traktuje konwertytów jako "gorszego gatunku" Żydów. Uwierz mi, bo wiem, co mówię. W naszej gminie (do której należy mąż) jest wielu konwertytów, niektórzy wykształcili się nawet na rabinów. Ani w Polsce, ani w Stanach czy Izraelu nie są oni postrzegani jako "Żydzi drugiej kategorii". Pod warunkiem, że była to konwersja ortodoksyjna. Jeśli ktoś konwertował się u reformowanych rabinów, to ortodoksi go nie uznają. Czasem tylko konwertyci sami ściągają na siebie odrobinę ironii, bo często mają taki neoficki zapał i chcą być świętsi od najświętszych rabinów i pouczają innych, jak ich żydowskość ma wyglądać

To oczywiście może wywołać złośliwe uśmieszki u co poniektórych osób i szeptanie po kątach, ale nic ponadto.
A jeśli chodzi o islam, to konwersja jest bardzo prosta (o ile się nie mylę, wystarczy trzy razy powiedzieć, że wierzy się w Allaha jako jedynego Boga i w to, że Mahomet był jego prorokiem), i też jest się po niej jak najbardziej prawdziwym muzułmaninem. To jest religia misyjna, zależy im na pozyskaniu jak największej ilości wyznawców.
Sama jestem ciekawa, co wyrośnie z naszego syna. Żyd? Katolik? Buddysta? Agnostyk? Ateista? Rozmawiamy z nim o wierze, o tym, że niektórzy ludzie wierzą w Boga, a inni nie, a jaka jest prawda tego nie wiemy, bo to kwestia wiary właśnie, a nie nauki. Staram się go uczyć szacunku dla ludzi w ogóle, a więc także szacunku dla innych wyznań. Tłumaczymy, że ludzie różnie sobie Boga wyobrażają, i stąd m.in. wzięły się religie. Jak na razie on jakoś daje radę z tym miszmaszem
