reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Brak czasu i poczucie winy

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 645
Miasto
Warszawa
Przeglądając forum trafiłam na temat, który wydaje mi się interesujący :
[h=2]Czy też macie wyrzuty sumienia, że za mało czasu macie dla pociech? :(
[/h]Pytanie zarówno do mam pracujących, jak do tych, które dni spędzają aktywnie zarządzają domem. Czy macie wystarczającą ilość czasu dla swoich dzieci? Czy trapi was poczucie winy? Jeśli tak, to co was najbardziej martwi? Czego się obawiacie? No i przede wszystkim, czy znajdujecie jakieś rozwiązanie? Ciekawy temat, bo w sumie, czy da się wynagrodzić dziecku naszą nieobecność, czy w ogóle trzeba wynagradzać? Bardzo jestem ciekawa waszego zdania. Zapraszam do rozmowy:)
 
reklama
Rozwiązanie
D
Również jestem (pomijają fakt, że od czwartku zaczęłam urlop macierzyński) mamą pracującą. Gdy wróciłam do pracy Córka poszła do żłobka, oczywiście pękało mi serce, ale obiecaliśmy sobie oboje z mężem, że czas po pracy jest czasem dla dziecka. Jeżeli nie miałam zrobionego obiadu na zaś angażowałam w najbardziej banalny sposób Córkę, aby mi w przygotowaniach pomogła. Jeżeli nie chciała dawałam jej czas na zjedzenie jakiejś przekąski, chyba, że wolała bawić się przez ten czas sama. Jeżeli nie znalazłam czasu na obiad wychodziliśmy jeść wspólnie na miasto, albo zamawialiśmy coś. Po obiedzie spacer lub zabawy - sprzątanie zostawialiśmy na później, od małego bałaganu człowiek nie umrze, a czas jaki możemy poświecić dziecku uważam, że jest...
Poza tym kwestia radzenia sobie z emocjami dopiero sie ksztaltuje i mysle ze duzo w zyciu osiagnie jesli zostanie takim czlowiekiem bo dzieci go bardzo lubia i zawsze chca sie z nim bawic
 
reklama
Ja kiedyś też tak myślałam, że poświęcony czas nie jest stracony a jak ktoś podrzuca dzieci to się nie nadaje na rodzica. I kurcze mój światopogląd wziął w łeb, kiedy okazało się że te podrzucane dzieci radzą sobie w dorosłym życiu lepiej. Tyle że ja nie mam komu podrzucić :-(. Bo podrzucali m.innymi mi i jak sama doczekałam się dzieci to się wypieli.
 
Ja kiedyś też tak myślałam, że poświęcony czas nie jest stracony a jak ktoś podrzuca dzieci to się nie nadaje na rodzica. I kurcze mój światopogląd wziął w łeb, kiedy okazało się że te podrzucane dzieci radzą sobie w dorosłym życiu lepiej. Tyle że ja nie mam komu podrzucić :-(. Bo podrzucali m.innymi mi i jak sama doczekałam się dzieci to się wypieli.

Tak pewnie to prawda ze takie podrzucane dzieci bardziej sobie radza ale tak jak mowisz nie masz komu podrzucic,ja tez nie!pomagac pomagam wszystkim a co do czego nikt nie chce z nim zostac a jak juz ktos wyjatkowo sie zgodzi i to przewaznie moj tata jak nie pracuje to jest lament bo maly pyta milion razy czy wroce po niego....mi sie troche wydaje ze to tez kwestia charakteru! moje dziecko od kiedy sie urodzilo zawsze plakalo jak ktos go bral na rece albo ktos po domu sie krecil.... jest typem domatora i jest spokojny,zwiazany ze swoim miejscem gdzie czuje sie bezpiecznie. Przyjdzie pora ze pewnie nie bede mogla go przywolac do domu, bo juz widze "powoli"czasami jakies zmiany:)
 
Ile ma lat, jednak? Ja mam dwójkę i pierwszy taki był. Jedynak 4,5 roku. Drugi jest zupełnie inny. Mimo że nie mam ich z kim zostawiać, to drugi musi non stop walczyć o uwagę z tym mamisynkowym. Przez co radzi sobie wbrew wszystkiemu i wszędzie jest mu super.
 
3,5 tak jedynak (niestety), czekam na meza az sie zdecyduje na drugie. Najlepsze wspolne decyzje:)mysle ze bedzie mial siostre albo brata za jakis czas i sytuacja sie troche poprawi. Trzeba byc dobrej mysli.
Nie ma co oceniac odrazu jak ktoras z Pan wyzej to zrobila ze moje dziecko bedzie niedorajda:/
 
chodzi mi o to, ze widze jakie teraz dzieci sa.. opisujesz dokladnie sytuacje,ktora znam z zycia.. niedorajda/ciamajda - chodzi mi o to, ze bedzie tak od Ciebie uzalezniony, ze nie wytworzy wlasnego "ja", wlasnego obszaru, gdzie bedzie mogl sie realizowac.. bo mu na wszystko bedziesz pozwlaac, wszystkiemu poblazac
a w przedszkolu dzieci nie dosc, ze sie duzo ucza to przede wszystkim ucza sie zyc w grupie/ spoleczenstwie
 
chodzi mi o to, ze widze jakie teraz dzieci sa.. opisujesz dokladnie sytuacje,ktora znam z zycia.. niedorajda/ciamajda - chodzi mi o to, ze bedzie tak od Ciebie uzalezniony, ze nie wytworzy wlasnego "ja", wlasnego obszaru, gdzie bedzie mogl sie realizowac.. bo mu na wszystko bedziesz pozwlaac, wszystkiemu poblazac
a w przedszkolu dzieci nie dosc, ze sie duzo ucza to przede wszystkim ucza sie zyc w grupie/ spoleczenstwie

ok jasne rozumiem ale jestem dosc surowa matka. Pomimo tego ze jestesmy ze soba tak zwiazani to sa granice w naszym domu i sa tez kary. Nie pozwalam dziecku na wszystko a placzem niczego nie wymusi. Inaczej sie zyje akiedy musisz byc dla dziecka matka i ojcem i musisz byc i ta dobra i ta zla. Maly chodzi regularnie do przedszkola juz od ponad pol roku i wiem ze mu to pomoglo troche inaczej reagowac na ludzi ale tez przyniosl duzo zlych rzeczy z przedszkola no zaczal gorzej mowic,plenic,posikuje w majtki i nie je.... mysle ze bardziej Ci chodzi o sama instytucje przedszkole!jasne wszystko ok ale nie znam przedszkola ktore spelnia wszystkie wymogi!
 
Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia, że mnie nie ma ciągle...pracowałam w mieście nieopodal, więc musiałam dojeżdżać do pracy a ponieważ wychowywałam samotnie dziecko, wychowaniem w tym czasie mojego dziecka zostali obarczeni moi rodzice :/ tak to wtedy odbierałam...Z perspektywy czasu wiem, ze dziadkowie są od tego żeby pomagać, ale to z perspektywy czasu. Wtedy było mi bardzo źle, byłam ze wszystkim sama i nie potrafiłam się tym wszystkim sama zająć...byłam jakby skazana na pomoc innych a bardzo nie lubię tego uczucia..Doszło do tego, że nie mogłam w ogóle dogadać się z córką, bo stałam się nerwowa a ona zaczęła przejmować moje emocje i tak trafiłam do psychologa...niby dziecięcego, ale to ja przez większość czasu siedziałam na "dywaniku". I bardzo się cieszę z tego, że tak wylądowałam. Czasem potrzebne jest, żeby obcy człowiek spojrzał z pewnej perspektywy na nasze życie :)
 
Nie wydaje mi się, że dzieci podrzucane każdemu lepiej sobie radzą. Mój bratanek jest takim dzieckiem i jest nie do zniesienia. Zero wychowania, zero konsekwencji. Zostawał najwięcej z babcią, która chciała po prostu mieć święty spokój. Mój syn jest ze mną praktycznie cały czas. Przebywa też u dziadków, ma sporo kolegów, lubi ludzi i jest otwarty. I bardzo szybko się rozwija. Myślę, że te pierwsze 3 lata są dla niego i dla mnie bardzo ważne. Potem puszczę go do przedszkola, na razie dla takiego malucha najważniejsza jest matka.
 
reklama
czyli nie jestem sama ktora ma wyrzuty sumienia:):)dobrze ze Was jest wiecej:)trzeba kochac dzieci i poswiecac im duzo czasu bo zaraz urosna i nie beda nas potrzebowac a my rodzice bedziemy zalowac ze im czasu nie poswiecalismy,ze najlepsze lata przepadly nam przez rece....
 
Do góry